Chcieliśmy dać ludziom „do ręki” pożyteczne wiadomości

Chcieliśmy dać ludziom „do ręki” pożyteczne wiadomości
Fot. archiwum redakcji

Przyznaję młodym prawo do wielkich wizji i ambicji, byle pamiętać kto, dla kogo i po co powołał ten byt do życia – mówi w rozmowie z nami długoletnia naczelna Razem z Tobą Elżbieta Szczesiul-Cieślak, którą poprosiliśmy o kilka słów wspomnień i refleksji z okazji jubileuszu dwudziestej piątej rocznicy powołania do życia redakcji.

Rafał Sułek: Jak to się stało, że 25 lat temu, pojawił się pomysł utworzenia biuletynu informacyjnego dla osób z niepełnosprawnościami?

Elżbieta Szczesiul-Cieślak: Jak świat światem, informacja była ważną potrzebą każdej społeczności (wilków samotników też), a z czasem i cennym towarem. Lata dziewięćdziesiąte w naszym kraju były jednym z ważnych przełomów politycznych i społecznych, po dziesięcioleciach pojałtańskich porządków. Zmieniający się błyskawicznie świat stawał się niezrozumiały, a na dodatek zaatakowała nowa propaganda i nowa nowomowa. Klienci biura poradnictwa Elbląskiej Rady Konsultacyjnej Osób Niepełnosprawnych byli na ogół zdezorientowani – znane „od zawsze” ścieżki zniknęły, a nowe mapy jeszcze nie weszły w powszechny obieg, zresztą w wielu obszarach dopiero tworzyła się nowa rzeczywistość. Między innymi – niepełnosprawni zaczęli wychodzić z podziemia, jakkolwiek upiornie by to nie brzmiało. Nasza Rada nie handlowała informacją, którą sama z wysiłkiem zdobywała, lecz widzieliśmy wiele razy, że zasłyszane w Biurze porady, nasi klienci „gubili” po drodze do domu. Chcieliśmy dać ludziom „do ręki” pożyteczne wiadomości. Rodziła się w głowach idea biuletynu informacyjnego, lecz na przeszkodzie stała szara rzeczywistość – brak bazy materialnej, finansowej, „zasobów ludzkich”. I wtedy pojawił się u nas (w ERKON-ie) pan Edmund Kozłowski – nauczyciel, etnograf, społecznik związany z Miejskim Domem Kultury w Elblągu. Zaproponował stworzenie pisma, ulotki, biuletynu (to się miało wyklarować), kierowanego głównie do niepełnosprawnych. Zapał mieszał się ze sceptycyzmem, ale ostatecznie podjęliśmy (zarząd ERKON) decyzję pozytywną, zachęceni także tym, że pan Edmund podjął się roli redaktora naczelnego, i siły zaradczej wszelkich związanych ze „stanowiskiem” utrapień. Powołano też pierwszy skład redakcji: Ewa Sprawka, Teresa Bocheńska i Tomek Woźny, Paweł Trochimczuk (techniczny) i ja – Elżbieta Szczesiul-Cieślak. I tu bym postawiła kropkę, co do tego pytania, dodając może tylko że, „miłe złego początki”…

Początki nie były łatwe. Jak udawało się wydawać pismo, bez środków finansowych?

Oj, tak, to słowo klucz – „udawało się”. Nie skupiajmy się na opisywaniu wszystkich perypetii. Ograniczę się zatem do kilku nazwisk dobrych ludzi, którzy pomogli nam w pierwszych tygodniach i miesiącach wydawać biuletyn: Iwona Pietraszkiewicz, dyrektorka Warsztatu Terapii Zajęciowej Stowarzyszenia „Tacy sami”, pan Jerzy Muller, vice prezydent Elbląga. Cztery strony odbitek na powielaczu, w nakładzie 200 egzemplarzy… A z czasem gazeta zyskała piękny papier, kolor, nakład w porywach do 4000 egz., wiele działów tematycznych, długą listę dystrybucyjną, zasięg wojewódzki i niektórych powiatów, i miast spoza województwa warmińsko-mazurskiego. Powołaliśmy też do życia portal internetowy Dobra Strona Niepełnosprawnych www.razemztoba.pl.

Co było najtrudniejsze w kierowaniu redakcją?

Krótko mówiąc: brak. Brak finansowania, lub zbyt skąpe budżety, brak kadry, brak doświadczenia. Ale także nadmiar – nadmiar obowiązków i wymuszana wielozadaniowość redaktora naczelnego. Np. gdyby nie pomoc naszego „dyżurnego inżyniera”, czyli Teresy Bocheńskiej, ogarniającej m.in. „generatory” do sporządzania wniosków o dofinansowania projektów, to kto wie… czy w którymś z krytycznych momentów, nasz projekt pod nazwą miesięcznik osób niepełnosprawnych „Razem z Tobą” i portal internetowy Dobra Strona Niepełnosprawnych www.razemztoba.pl, nie wykopyrtnął by się wziął?

Co uważa Pani za swoje największe osiągnięcie?

Chyba to, że gazeta miała na ogół dobry pijar w środowiskach osób niepełnosprawnych i ludzi związanych z nimi zawodowo, w tym, w najważniejszym ze względu na swoja rolę i możliwości – PFRON-ie (Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych – red.). Warto może wspomnieć, że PFRON nagrodził mnie za profesjonalizm, rzetelność i coś tam jeszcze. Nagrody w Belwederze wręczał ówczesny premier Leszek Miller oraz Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Andrzej Zoll. Wygrałam też lub wyróżniłam się w paru lokalnych konkursach literackich, a nawet w ogólnopolskim konkursie dziennikarskim „Oczy otwarte”. To zapewne w pewien sposób podniosło prestiż naszej skromnej gazety. Pamiętam też do dzisiaj, jaką poczułam radość, gdy młoda osoba, wówczas na studiach magisterskich czy podyplomowych, kartkując miesięcznik, aż podskoczyła z radości i obdarzyła gazetę całusem, bo znalazła artykuł przydatny jej wtedy na studiach. Ważne też zdaje mi się szerokie zaangażowanie naszej redakcji w sprawy społeczne, jak ogólnopolska kampania „Masz głos, masz wybór”, a także przeprowadzenie na terenie Elbląga wielkiej ankiety o stanie miasta, okiem mieszkańców. I rodzynek na torcie: pozyskanie wolontariuszy i utrzymanie wieloletniej nieraz, współpracy z nimi. I jeszcze wisienka: duma adresatów RzT, że mają swoją gazetę!

Redakcja to w dużej mierze ludzie, którzy przez lata ją tworzyli wspólnie z Panią. Kogo warto wspomnieć i kogo Pani wspomina najmilej?

Warto wspomnieć dosłownie KAŻDEGO. No może za wyjątkiem jednego stażysty, który odgrażał się koledze z redakcji i z powodu którego, byłam przesłuchiwana przez Urząd Pracy. Albowiem nie wyobrażałam sobie, by taki wybryk puścić płazem i zwolniłam gościa. Poza tym, doszliśmy do wniosku w rozmowie z delikwentem, że praca w redakcji nie jest szczytem jego marzeń i wolałby jednak coś innego. Tak też „zeznawałam”. Nie chciałam mu zaszkodzić, bo wydawało mi się, że i tak ma dość problemów. Napływają twarze… Helena Lenckowska, Paweł Kulasiewicz senior (ojciec Pawła Kulasiewicza „Lenina”), Łucja Bagnowska, Małgosia Górska, Ela Lipko i jej mąż Jan – ci ludzie bezinteresownie związali się z „Razem z Tobą”, byli fanami miesięcznika i byli zawsze z wielką sympatią witani przeze mnie w redakcji. „Napłynął mi” także Krzysztof Jedowski z Arturem Wyszyńskim, może dlatego, że w czasie wielkiej biedy podarowali redakcji aparat fotograficzny. Pamięć chyba najbardziej wiąże się ze szczerymi emocjami, czasem z wdzięcznością, radością, zrozumieniem, a czasem współczuciem. Przepraszam, że tak skąpo wymieniam nazwiska, bo zajęłyby chyba pół numeru, ale byłam i jestem wdzięczna każdemu „kto przyłożył rękę”. I tu właśnie, na szczęście, przypomniałam sobie o Marcinie Koszyńskim, naszym utalentowanym grafiku. Marcin nie tylko swoją pracę wykonywał, ale dodawał do niej także artystycznego sznytu. I oczywiście Teresa Bocheńska współpracująca z RzT do dzisiaj, wspierająca redakcję od początku swoimi licznymi talentami i pracowitością.

Był czas, że mało kto wyobrażał sobie redakcję bez Pani. Pamięta Pani pierwsze tygodnie i miesiące po przejściu na emeryturę – nie brakowało Pani tego redakcyjnego pędu, stresu? Był moment, że pojawiło się w głowie, iż może za szybko odeszłam?

Po przejściu na emeryturę, chciał nie chciał, musiałam zająć się swoim godnym pożałowania zdrowiem. Ta adrenalina, o której Pan wspomina, jest super, ale ja potrzebowałam solidnego odpoczynku, tak myślałam, taką miałam nadzieję… „Wieczny odpoczynek” prędzej brałam pod uwagę, niż totalny odpoczynek od pracy, od pisania. Myślałam, że wrócę do dziennikarstwa, najbardziej marzył mi się reportaż i… satyra. Los jednak chciał inaczej (nie wiem dlaczego, bo do tej chwili się nie wytłumaczył). Pokonała mnie wreszcie niemal doszczętnie ta jedna z podlejszych chorób, układowa, z zajęciem wielu narządów i układów, jak dotąd nieuleczalna. A niech ją!

Czy, gdyby 25 lat temu ktoś Pani powiedział, że redakcja wytrwa tyle lat i przejdzie taką metamorfozę uwierzyłaby mu Pani?

Jasne, że uwierzyłabym, bo zasadniczą, spektakularną metamorfozę gazeta przeszła za „moich czasów.” A ciągły rozwój i postęp jest wpisany w bieg czasu i przemian. Zaś redakcja, rotuje – rzecz naturalna, jest też lepiej wyposażona, lepiej zorganizowana. Tego oczekuję, a nie dziwę się. Kiedyś w korespondencji prywatnej, chyba pan pamięta, raz i drugi gratulowałam panu i redakcji dobrej roboty i tego, jak poradził pan sobie z trudnymi obowiązkami. I dzisiaj serdecznie gratuluję!

Z upływem czasu bardzo zmieniała się zawartość i charakter gazety – z lokalnego periodyku o sprawach społecznych, w periodyk o zasięgu krajowym, o tematyce ściśle związanej z niepełnosprawnością. Jak to Pani ocenia?

Trudno mi oceniać, skoro pan uważa, że zawartość i charakter „Razem z Tobą” tak bardzo się zmieniły. Jasne, że ambicje własne i naciski PFRON, i wielu innych funduszy, kierują media w stronę „świata” (czemu nie Nowy York, albo chociaż Chicago ze sporym odsetkiem Polonusów?) Za tym nie idą niestety realne pieniądze. Tak zaczęło się dziać już w latach wcześniejszych, gdy jeszcze kierowałam redakcją. Czy to jest dobre? Niekoniecznie. Gazeta, owszem, zawiera wiele ciekawych artykułów, ale znika gdzieś odbiorca lokalny, dla którego była powołana. Ja tego pilnowałam, aby niepełnosprawny elblążanin dostał do ręki bardzo konkretną informację i bardzo konkretny adres. Mottem „Razem z Tobą” było, że „po naszej informacji nie trzeba szukać informacji”. Robiliśmy nawet oddzielne wkładki do RzT, a nawet z naszej inicjatywy, we współpracy z MOPS-em (Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej), powstał w ogromnym nakładzie, Informator dla mieszkańców Elbląga, z nazwami i informacją teleadresową instytucji i organizacji, służb oraz różnych punktów pomocy, przydatnych na co dzień i w sytuacjach kryzysowych. Może dlatego, i czytelnicy z Olsztyna, i mniejszych miast, zwracali się do redakcji, żeby „Razem z Tobą” rozszerzyć na ich tereny. Niestety, poza tym co już otrzymywali, nie mogliśmy niczego obiecać, bo potrzeba by cudu na biblijną miarę – cudownego rozmnożenia pieniędzy i redakcji. Ale jednak dobrą gazetą lokalną też można i warto być, aby gazeta miała ducha, a nie „przedruka”. Genius loci ma nie tylko swoją legendę, bo i wartość. A może to zbyt romantyczna wizja dziennikarstwa na obecne czasy? Niemniej, jak najbardziej przyznaję młodym prawo do wielkich wizji i ambicji, byle pamiętać kto, dla kogo i po co powołał ten byt do życia. Na duży plus oceniam ilość artykułów i aktualność portalu www.razemztoba.pl, który uruchomiliśmy już w roku 2004, korzystając z możliwości techniki i nadążając za wymaganiami czasów. Tylko jeszcze postulowałabym taki na bieżąco aktualizowany informator adresowy dla elblążan, o jakim wspominałam wyżej. Bardzo przydatna rzecz. Np. weźmy taki MOPS, znany już chyba pokoleniom elblążan – teraz to… Elbląskie Centrum Usług Społecznych, a mieszkańcy w głowę zachodzą o co chodzi z tymi usługami i gdzie przenieśli MOPS.

Na koniec, czego życzyłaby Pani redakcji na najbliższe miesiące i lata?

Życzę Redakcji ciekawej, dającej spełnienie pracy w stabilnych warunkach i szczęśliwych spotkań na Waszych drogach, ludzi utalentowanych, pełnych zapału i rozumiejących o co tu w ogóle chodzi z tymi niepełnosprawnymi. Gazecie życzę z całego serca, żeby trwała i dawała czytelnikom taką informację, jakiej najbardziej potrzebują. Bo jedną z ważniejszych cech prasy(i in. mediów) jest wyraźny adresat i jego potrzeby, wtedy się redakcja i wydawca nie pogubi. Życzę „Razem z Tobą” także wielu przyjaciół od serca i niestrudzonego ducha empatii przepływającego w obie strony.

Print Friendly, PDF & Email