Chciałbym posadzić drzewo

Chciałbym posadzić drzewo
Fot. Adminstrator

Ostatnio słyszałem o pomyśle, aby wyciąć przydrożne drzewa po to, by zwiększyć bezpieczeństwo na naszych drogach. Jego autorzy proponują, aby w to miejsce posadzić niskie krzewy, gdyż sądzą, że w ten sposób ilość liści się nie zmieni. A co za tym idzie, nie zmieni się ilość produkowanego przez nie tlenu. Ja jednak w Polsce, nie wyobrażam sobie wielu miejsc bez drzew. Na przykład Mazur.

   Przed laty modne było hasło: „Milion drzew na tysiąclecie”, więc sadziło się drzewa nie tylko na nowych osiedlach, ale nawet wśród pól. Na Żuławach posadzono wówczas wiele topoli, które następnie miały być wykorzystane, jako surowiec w przemyśle papierniczym. Niestety zakłady papiernicze na Żuławach, nigdy nie powstały, a topole ze względu na to że pylą, uznano tutaj  za chwasty.
  Zaskoczyło mnie, gdy pewnego dnia już nie ujrzałem pięknych lip koło jednej ze szkół podstawowych. Zdziwiony byłem bardzo, ponieważ zawsze uważałem, że szkoły są instytucjami, w których myśli się o ochronie środowiska naturalnego.
Trochę mniej mnie w tej chwili już boli fakt, że pozbywamy się starych drzew, bo zauważyłem w niektórych miejscach, iż pomiędzy rosnącymi posadzone są nowe. Jest ich niedużo, ale nastraja to optymistycznie.
  Inną sprawą, o której chciałbym napisać, jest wiosenne przycinanie gałęzi. Sprawia ono wrażenie, jakby miało na celu wycięcie drzew, a nie ich pielęgnację. Wszystko dzieje się w majestacie prawa, bo któż mógłby zarzucić złą wolę służbom odpowiedzialnym za stan naszej przyrody. Rozumiem te osoby, którym drzewa zasłaniają słońce, ale nie mogę zrozumieć dlaczego, tak zapamiętale każdego roku, niepotrzebnie, ścina się tyle gałęzi.
  Kiedyś na Żuławach prawdopodobnie było sporo parków. Świadczą o tym drzewa, na które często się można tutaj natknąć. Między innymi są to: miłorzęby (w Polsce bardzo rzadkie), głogi o czerwonych kwiatach, buki, modrzewie, lipy, jesiony, dęby, klony i brzozy. Szczególnie te ostatnie dawniej bardzo cenili mieszkańcy Żuław, ponieważ zauważyli, iż brzozy pozytywnie wpływają na stosunki wodne. Wykorzystywano to, że drzewa te mają dosyć płytki system korzeniowy, pobierają dużo wody z wierzchnich warstw gleby i przez to skutecznie osuszają najbliższe otoczenie.
Często już tylko nazwy mówią o rosnących wcześniej w wielu miejscach drzewach. Przykładem niech będzie ulica Lipowa w Stegnie, na której po pięknych lipach pozostało tylko wspomnienie.
Od czasu, gdy zobaczyłem w telewizji ekologów, przywiązanych łańcuchami do drzew na Górze Św. Anny, zastanawiam się nad tym: dlaczego ich protest miał taką ostrą formę? Nabrałem też ochoty, aby posadzić kilka drzew. Najprościej byłoby włożyć do ziemi wierzbową witkę, która z pewnością się ukorzeni.
A może by wziąć za przykład gminę Cedry Wielkie, która słynie z tego, że co roku zakłada jeden park?

    Jarosław Styczyński Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 566

Print Friendly, PDF & Email