Bez cięć: Poza kolejką

Bez cięć: Poza kolejką
Fot. Adminstrator

Myślałam, że jak zmienimy wózek na taki inwalidzki, to będzie inaczej. Ludzie staną się bardziej uważni, bo nie ulega wątpliwości, że teraz po prostu widać niepełnosprawność dziecka.

Być może w wielkiej spacerówce, w której tonął, można było mieć jakieś wątpliwości. Oczywiście nie dlatego zmieniałam wózek – ten nowy dopasowany przez fizjoterapeutów doskonale wspomaga prawidłową postawę i zmusza młodego do aktywności, no i poza tym nam jest wygodniej – bez składania wchodzi do samochodu, rewelacyjnie się prowadzi, no i ma zabójczy czerwony kolor. Może z zakupami nie poszaleję, ale coś za coś. Nie mieszkamy na prowincji, żeby nie móc ich zrobić, kiedy chcemy i jak chcemy, oczywiście nie mówię o zakazie handlu w niedzielę. Jednym słowem wózek jest boski, niewiele takich małych w mieście jest, więc młody robi wrażenie. I tylko wrażenie. W swojej naiwności myślałam, że jak będę szła z takim wózkiem, inni będą zawracać na to uwagę, a nie tylko się gapić. Nie mam w zwyczaju wykorzystywać niepełnosprawności dziecka przy robieniu zakupów czy załatwianiu innych spraw, więc zawsze czekam na swoją kolej. W przychodni od lat mamy wejście poza kolejką, ale to jest zupełnie inny rozdział. Nie pcham się, wiem, że inni też mają swoje sprawy i przecież mogę poczekać. Jedyne, o co powinnam wnioskować, to zdjęcie kretyńskich znaczków i napisów z większości miejsc w Polsce. Nie rozumiem, po co informacja, że osoby niepełnosprawne czy kobiety w ciąży obsługiwane są poza kolejnością, skoro nikt o to nie dba. Wyznaczyliśmy sobie standardy charakterystycznym symbolem i od początku do końca mamy jako społeczeństwo go w bardzo głębokim poszanowaniu. Miało być humanitarnie i wyszło jak zwykle.

A propos, też nie pamiętam, żebym w ciąży mogła korzystać z jakichkolwiek przywilejów. Dla porównania za granicą, jak tylko osoba z wózkiem lub też niepełnosprawny czy wymagający większej uwagi wsiądzie do komunikacji miejskiej, to osoby, które siedzą na dedykowanych miejscach, od razu wstają. I nie ma dyskusji. A u nas? U nas nie wychodzą z miejsca przeznaczonego na wózek. Jest ono tak bardzo atrakcyjne, że wszyscy chcą tam stać. I mieć blisko do wyjścia. Zapewne dlatego też miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych są tak popularne. Może na nich jest lepsza energia po prostu. Tylko jakoś nikt się nie chce zamienić.

Nie kandyduję na żadną radną ani nic w tym stylu, ale postuluję, żebyśmy zlikwidowali te wszystkie durne symbole, bo tylko oszpecają nam miasta, sklepy, autobusy i ulice. Windy też zlikwidujmy. A nie, przepraszam, regularnie jeżdżą nimi zdrowi i bardzo często nie ma szans z wózkiem po prostu wejść. Wyczyśćmy przestrzeń z deprymujących znaczków i głupich napisów i wtedy się nam zrobi naprawdę lepiej. Tak przejrzyściej, tak równo. Tak po polsku.

O tym, jak pani z Lidla nauczyła mnie korzystać z przywilejów

Refleksja obudziła się we mnie wcale nie po tym, jak kierowca autobusu wyprosił mnie i syna na wózku z pojazdu, bo byliśmy za głośno. Teraz ćwiczymy „cichą” buzię w komunikacji miejskiej. Choć jest ciężko, bo młody uwielbia jeździć i głośno ten zachwyt wyraża, a moje metody dla kogoś z zewnątrz mogą wyglądać jak znęcanie się. Ale spoko, mogę iść siedzieć, to sobie odpocznę. Tak naprawdę zainspirowała mnie pani z Lidla, która dała mi szkołę życia, jakiej chyba dawno nie dostałam.

Nowy sklep. Idealnie na trasie przedszkole – dom, bez schodów, szerokie alejki.  Mój ulubiony na dzielni. Zakupy bardzo codzienne, bo reszty nie ogarnę i potulnie do kolejki. Kasa numer 1 i ulubiony znaczek, który mi fruwa, tak jak wszystkim innym. Pani z kasy woła mnie do siebie i mówi, że ta kasa jest dla nas i my jesteśmy obsługiwani bez kolejki, bo właśnie dlatego jest szerokie przejście, żeby minąć innych. Starałam się ubrać akcję w żart, bo naprawdę opanowało mnie dziwne wzruszenie, i powiedziałam, że ludzie mnie zagryzą. A moja ulubiona pani, że ktoś, kto staje do kasy uprzywilejowanej, musi się liczyć z tym, że będzie musiał kogoś przepuścić w kolejce i że żadna kasjerka nie pozwoli na żadne uwagi. Można? Można. Korzystam. I staram się robić to z podniesioną głową. Uwaga! W innych miejscach nie działa, bo najprawdopodobniej tylko Lidl wprowadził takie wysokie (a może po prostu ludzkie) standardy obsługi osób niepełnosprawnych. Ale pokazali mi w ten sposób, jaka wszędzie jest fikcja. A ja jednak jestem realistką.

Tekst pochodzi z bloga Pani Dominiki, którego czytać można TUTAJ

Print Friendly, PDF & Email