Na wybory przez bariery

Na wybory przez bariery
Fot. Adminstrator

Opada już pierwszy kurz po pierwszej turze wyborów samorządowych. Przed nami druga tura i chwila wytchnienia, a potem kolejne odsłony niekończącej się kampanii wyborczej. Na początek wybory do Parlamentu Europejskiego, potem do polskiego, a na koniec jeszcze wybierzemy prezydenta. Całkowita cisza nastąpi dopiero w 2020 roku.

Zatem zapowiadają się bardzo gorące politycznie miesiące, które z pewnością nie będą służyły normalnemu rządzeniu – jeśli w polityce w ogóle można kiedykolwiek mówić o normalności. Ale nie będę tutaj rozwodził się na tematy związane z poszczególnymi frakcjami politycznymi, ich propozycjami i doszukiwaniem się, kto da mi więcej, niż drugi obieca. Nawiązuję do tego, co za nami, a co jeszcze nastąpi – z jednego prostego powodu, a mianowicie osób z niepełnosprawnościami.

Jak stanowi Konstytucja, wybory są powszechne. Oznacza to, iż każdy obywatel może swobodnie w nich uczestniczyć. Ograniczenie tego prawa następuje tylko w ściśle określonych i uzasadnionych przypadkach. Czynne prawo wyborcze, tj. prawo wybierania, ma obywatel polski oraz obywatel Unii Europejskiej nieposiadający polskiego obywatelstwa, który kończy 18 lat najpóźniej w dniu głosowania i na stałe zamieszkuje – w zależności od wyborów: terytorium kraju lub na obszarze gminy/powiatu/województwa, gdzie działa wybierany organ. Jak już zostało powiedziane wyżej, w wyborach nie mogą brać udziału osoby pozbawione praw publicznych w wyniku prawomocnego orzeczenia sądu, jak również Trybunału Stanu oraz osoby ubezwłasnowolnione w wyniku prawomocnego orzeczenia sądu.

Tyle w teorii. W praktyce należałoby dodać tutaj również osoby z niepełnosprawnościami, a nawet matki z małymi dziećmi czy osoby starsze. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że może znajdzie się ktoś, kto powie, że przesadzam i szukam problemu tam, gdzie go nie ma lub jest marginalny. Może i tak, ale to ja osobiście byłem świadkiem jak osoby starsze pokonywały z trudnością schody, by dostać się do miejsca, gdzie będą mogły spełnić swój obywatelski obowiązek i zagłosować. Wychodząc już z budynku, mijałem na tych schodach rodziców wnoszących wózek z małym dzieckiem. I dotarło do mnie, że co z tego, że do budynku, w którym mieści się jedna z elbląskich spółdzielni mieszkaniowych, prowadzi ładny podjazd, skoro osoba choćby na wózku nie ma możliwości dotarcia do pomieszczenia, gdzie odbywa się głosowanie. Na przeszkodzie stają bariery architektoniczne. Ktoś powie, przecież taka osoba może głosować przez pełnomocnika lub korespondencyjnie. Serio? To po co więc górnolotne hasła o aktywizacji osób z niepełnosprawnościami i zachęcanie ich, by wyszli z domu, kiedy to przy tak ważnym wydarzeniu, jakim są wybory, każe się im siedzieć w domu i zachęca, by ktoś inny oddał za nich głos. Monitorując podczas pierwszej tury wyborów samorządowych doniesienia prasowe oraz przeglądając swoje profile w mediach społecznościowych, zdałem sobie sprawę, że zastana przeze mnie sytuacja nie jest jednostkowa. Tak o braku dostępu do lokalu wyborczego pisała na swoim profilu Dominika Lewicka–Klucznik, mama niepełnosprawnego dziecka:

Miasto Elbląg. Około 120 tysięcy mieszkańców i wiele haseł. Tak [patrz zdjęcie dodane do artykułu] wygląda wejście do naszego lokalu wyborczego. Prawda, że każdy ma równy dostęp? O ile osoby niepełnosprawne mogą głosować w przystosowanych miejscach lub korespondencyjnie, o tyle opiekunowie muszą sobie jakoś radzić. Wydaje mi się, że większość po prostu radzi sobie w ten sposób, że nie idzie na wybory. Czy to jest państwo dostępne dla każdego? I żeby odpowiedzieć na pytania, od lat ten lokal jest dostosowany właśnie tak.

Pod postem rozgorzała dyskusja, która pokazała, że problem dotyczy wielu miejsc nie tylko w naszym mieście, ale jest ogólnopolski. Zatem może w tym całym szale wyborczych obietnic ktoś z rządzących zwróci uwagę na dostępność lokali wyborczych i wyda decyzję, aby pomieszczenia te znajdowały się w miejscach ogólnodostępnych i co najważniejsze, bez żadnych barier architektonicznych, które godzą w imię powszechności wyborów.

Pamiętajmy, osoby z niepełnosprawnościami są takimi samymi obywatelami jak zdrowy Kowalski czy Nowak i też chcą raz na jakiś czas skorzystać z przysługujących im praw demokratycznego państwa. Poruszanie się za pomocą wózka inwalidzkiego czy o kulach nie jest równoznaczne z tym, że taka osoba nie będzie chciała zagłosować. Najczęściej ona chce, tylko wychodzi na to, że to państwo nie chce jej głosu.

Print Friendly, PDF & Email