Artur Horbatowicz – najbardziej przyjazny dzielnicowy z tradycjami rodzinnymi

Artur Horbatowicz – najbardziej przyjazny dzielnicowy z tradycjami rodzinnymi
Fot. Adminstrator

Najbardziej przyjazny dzielnicowy 2010 roku, na służbie od dziesięciu lat w tym osiem lat dzielnicowy. Artur Horbatowicz, bo o nim mowa, w rozmowie z nami opowiada o stukających obcasach, szczekających psach, braku szacunku do policji oraz przestępczości wśród młodych ludzi i dopalaczach.

Został Pan najbardziej przyjaznym dzielnicowym roku. Jak pan zareagował na fakt, że został Pan zwycięzcą plebiscytu zorganizowanego przez KMP Elbląg?
Na początku był szok i niedowierzanie. Tych sms-ów przyszło dość dużo, więc zaskoczenie było jeszcze większe, że właśnie ja wygrałem. Było mi miło, że ludzie obdarzyli mnie taką sympatią i tak licznie na mnie głosowali.

Jak Pana koledzy zareagowali na myśl o tym, że został Pan zwycięzca plebiscytu?
Cieszyli się również wraz ze mną. Działamy przecież wszyscy w jednym kolektywie. Moja wygrana zwiększyła jakby ocenę naszego rewiru, to również jest motywujące i powód do zadowolenia.  

Czy Pana zdaniem praca w Policji jest zawodem dla każdego? Czy każdy może zostać Policjantem?
Nie, nie każdy. Sam stoję na takim stanowisku, że trzeba umieć odnaleźć się w tej pracy, trzeba lubić to, co się robi. Jeśli ktoś tego nie lubi i przychodzi z przymusu  tylko dlatego, że jest to stała praca i stały zarobek, to myślę , że  tutaj się nie sprawdzi. Jeśli chodzi o mnie, to z miłą chęcią przychodzę do pracy, bardzo ją lubię i spełniam się w niej. Z chęcią zawsze wracam do pracy po urlopie, lubię kontakt z ludźmi. W tej pracy trzeba być również osobą odpowiedzialną ale i mieć to coś, co będzie mobilizowało do tej pracy.

Jaki Pana zdaniem powinien być dobry policjant?
Nie ma takiej recepty. Dobry policjant powinien być odpowiedzialny i mieć dobry kontakt z ludźmi, także musi lubić to, co robi.

Czemu Pan zdecydował się na ten zawód?
Powiem szczerze, że wywodzę się z rodziny, gdzie mój tata był żołnierzem zawodowym, więc już  po szkole myślałem o mundurze. Na początku mojej pracy zawodowej przez 5 lat byłem w żandarmerii wojskowej.  Tam interweniowaliśmy do określonej grupy ludzi, tj żołnierzy. Gdy skończyła mi się tam służba kontaktowa, niemal od razu postanowiłem spróbować swoich sił jako policjant.

Czy pamięta Pan swój pierwszy dzień w Policji?
Pamiętam doskonale. To był niesamowity stres, ale to chyba normalne i każdy, kto idzie do nowej pracy w nowym miejscu doświadcza czegoś podobnego. Pierwszy dzień w policji to także  spotkanie z komendantem. Pamiętam, że bardzo przeżywałem to spotkanie. Z czasem jednak stres mijał i przyzwyczajałem się do nowej sytuacji.

Nie znudziła się Panu praca w Policji?  
W policji jestem już 10 lat z tego osiem lat jestem dzielnicowym. Bardzo lubię swoją pracę, czerpię z niej radość. Przychodząc rano do pracy, zrobię szybko to, co muszę  zrobić na miejscu, w komendzie i wychodzę w teren.  Lubię kontakt z ludźmi. Na dzień dzisiejszy praca mi się nie znudziła i mam nadzieję że mi się nie znudzi, jeśli będę jednak czuł, że coś jest nie tak, to będę próbował coś zmienić.

Czy rutyna jest bardziej dobra czy bardziej zła?
Rutyna jak najdalej od policji. Moim zdaniem jest to bardzo odpowiedzialny zawód i tutaj rutyniarze niejednokrotnie już polegali. Doskonale wiemy, że zawód policjanta jest również zawodem niebezpiecznym i często również giną policjanci. Nie chcę tutaj powiedzieć, że każda śmierć policjanta jest objawem rutyny, jednakże moim zdaniem zawód ten, wymaga aby zawsze podchodzić do wszystkiego z odpowiednim zabezpieczeniem z odpowiednią odpowiedzialnością.

Czy podczas służby w Policji nie miał Pan czasami chęci zmiany zawodu, zrezygnowania z tego zawodu?
Właśnie nie. Zresztą sam się śmieję tutaj z siebie, ponieważ często dyskutuję o tym z żoną. Ona czasami wstaje i mówi że nie chce jej się iść do pracy nie ma ochoty. Ja nie mam czegoś takiego. Żona zawsze mi powtarza, że jestem szczęściarz, bo trafiłem na tę pracę, którą kocham i która mnie spełnia i daje mi ogromną radość.  Będąc jeszcze w domu układam już sobie w głowie plany co będę robił danego dnia w pracy. Najgorsze w całej tej pracy jest cała ta papierkowa robota. Wiadomo, że te wywiady środowiskowe trzeba zrobić i  potem je spisać. Niejednokrotnie zajmuje to kilka godzin, ale poza tym moja praca daje mi wiele radości.

Ostatnim czasy chodzą słuchy, że policjanci mają zostać wyposażeni w laptopy, aby zminimalizować biurokrację.
Powiem tak, może kiedyś to wejdzie w życie. Już były takie zapędy, aby kupić te laptopy szczególnie dla dzielnicowych, którzy mogliby być w terenie i  u kogoś w mieszkaniu, robić wywiad i od razu wszystko wpisywać. Byłoby to naprawdę wielkie ułatwienie. Byłoby to również z korzyścią dla ludzi, ponieważ taki dzielnicowy byłby cały czas z nimi w kontakcie a nie siedział i wypełniał papierki. Obecnie jednak, jest jak jest.

Czy Pana zdaniem to słuszne, że policjanci w sile wieku przechodzą na emeryturę?
Nie jest to dobra rzecz, ale boryka się z nią wiele jednostek. Ponieważ starszy policjant znaczy doświadczony policjant.  Tymczasem młodzi, którzy przychodzą, nie ujmując nic nikomu, takiego doświadczenia jeszcze nie mają. W czasie, gdy ja przychodziłem do elbląskiej jednostki, dostałem jako partnera starszego stażem policjanta. Był on dla mnie takim nauczycielem praktycznego zawodu. To właśnie od niego przejmowałem wszystkie nawyki, jak postępować w określonych sytuacjach, bo doskonale wiemy, że teoria teorią, a życie to nie są improwizowane scenki z podręcznika,  dlatego też taki odpływ starszych stażem policjantów nie jest dobry. Gdy braknie starszych policjantów wówczas mamy dwóch młodych, którzy być może mają wiedzę, bo nie powiem, że nie mają. Tymczasem w sytuacjach, gdy w życie nie wchodzi kodeks karny i trzeba pouczyć życiowo,  doświadczenie policjanta jak najbardziej się przydaje. Tymczasem młodzi policjanci nie zawsze potrafią w odpowiedni sposób pouczyć.  

Jakie zagrożenia niesie za sobą praca w Policji?
Jeśli chodzi o pracę na mieście to na pewno niebezpieczeństwem jest lekkoduszne podchodzenie do pewnych sytuacji. Powinno się być bardzo ostrożnym, uważać w każdej sytuacji. Szczególnie my dzielnicowi mamy ciągły kontakt z ludźmi, a do tego chodzimy w pojedynkę. Inaczej jest kiedy w patrolu jedzie dwóch policjantów i wówczas jeden drugiego asekuruje. My dzielnicowi musimy polegać sami na sobie. Musimy wybadać sytuację. Czyli nie rutyna a doświadczenie.

Psy, suki, misie, smerfy itp. różnego rodzaju określenia na policję znamy. Czy nie zdarzyło się Panu słyszeć takich niewybrednych czasami porównań pod swoim adresem? Jak Policjant, który przecież jest tylko człowiekiem, reaguje na takie epitety, czasem inwektywy?
Oczywiście miałem pod swoim adresem różne wyzwiska. Na pewno jakieś nerwowe, nadpobudliwe podejście do takiej sytuacji nie jest dobre. Na pewno nie powinno się reagować agresją na agresję, wzywać posiłki i nie wiadomo co jeszcze robić. W takich wypadkach jak najbardziej wskazana jest profilaktyka. Jestem zdania, że należy na spokojnie podejść i porozmawiać z tymi ludźmi.  Muszę przyznać, że jestem nerwowy po cywilnemu niż na służbie, kiedy jestem przyjaźnie nastawiony do ludzi. I nawet jak słyszę takie obraźliwe głosy pod swoim adresem, często myślę sobie: a niech tam sobie krzyknie niech mu dobrze będzie, mnie to tam nie zaboli, a on może kiedyś wyrośnie z tego.

Patrząc z perspektywy czasu, co Pana zaskoczyło najbardziej? Może była jakaś niecodzienna sytuacja, którą pamięta Pan do dziś?
Jeśli chodzi o pracę dzielnicowego to nie kojarzę takiej sytuacji. Jednakże na praktykach w szkole, w Olsztynie musieliśmy interweniować w stosunku do pewnej grupy młodzieży, gdzie oprócz użycia siły fizycznej i środków obezwładniających,  trzeba było użyć również broni. Dobrze jednak, że skończyło się tylko na wyciągnięciu tej broni. To wydarzenie utkwiło mi w pamięci najbardziej, ponieważ w takiej sytuacji człowiek musi się nie dość, że opanować to jeszcze  musi być pewnym, że nie przekroczy pewnej granicy.  W przypadku użycia broni, gdy komukolwiek stałaby się krzywda, to zostaje się pociągniętym do odpowiedzialności, dlatego też przed użyciem tej broni powinniśmy przemyśleć pewne rzeczy i jaki skutek to będzie miało. Powiem tak, że nie zawsze należy wyciągnięcie broni przeciągać, ponieważ w końcu może się okazać że policjant wyląduje na ziemi i już może być za późno na jakiekolwiek działanie.

Jak wygląda Pana przeciętny dzień, z jakimi problemami najczęściej ma Pan do czynienia?
Zanim wyjdę w teren mam już kilka telefonów, tutaj pani dzwoni, żeby przyjść bo piesek szczeka głośno, tutaj ktoś dzwoni aby przyjść, bo sąsiedzi zakłócali ciszę nocną  i zanim wyjdę w teren planuje już swoją trasę, kogo odwiedzić i z kim porozmawiać. Natomiast później planuję sobie już taką trasę własną. Odwiedzę szkołę – gimnazjum – z racji tego, że ta szkoła i ten wiek sprawia, że jest tam trudna młodzież i w tym miejscu częściej trzeba bywać. W takich szkołach nie ma dnia, aby coś się nie działo: to pobicie,  kradzież czy jakieś zniszczenie mienia. Dlatego często bywam w takich miejscach, gdyż wierzę, że  moje rozmowy, pogadanki z młodymi ludźmi w jakiś tam sposób wpływają na nich. Jednakże z przykrością trzeba przyznać, że dzisiejsza młodzież jest tak wychowywana, że nie ma szacunku do policji.

Z drugiej strony, rodzice często straszą małe dzieci policjantami…
Tak, moim zdaniem to jest bardzo niedobre postępowanie. Sam wielokrotnie słyszałem jak straszyły mną dzieci.  To nie tak powinno być. Dziecko nie powinno się bać policjanta, podejść do niego i poprosić o pomoc. Policjant powinien być dla dziecka osobą przyjazną, godną zaufania a nie kimś złym.  

Kiedy przychodzi Pan na interwencję do czyjegoś domu, to jak ludzie reagują na Pana obecność i sprawę z którą Pan przychodzi?
Ludzie często wysługują się dzielnicowym i dzwonią, żeby podejść do sąsiadów, bo było głośno i trzeba z nimi porozmawiać. Niektórzy przestraszą się takiej wizyty, ale częściej zdarza się tak, że ta osoba u której jestem mówi mi, że jest w szoku i pyta czemu ta sąsiadka nie przyszła z tym sama, tylko od razu dzielnicowego wzywała. Czasami taka osoba jest w głębokim szoku, że policjant, z którym nigdy nie miała styczności, puka do jej domu i jeszcze zwraca jej uwagę, że ktoś tam się na nią skarżył. Często próbuję maksymalnie załagodzić taka sytuację, aby nie wyglądało to na jakąś oficjalną wizytę w stylu: „dzień dobry” i zaraz tam grozić sankcjami, mandatami – nie. Ja przy okazji przedstawię się, powiem czym się zajmuję, zostawię swoją wizytówkę. Są jednak miejsca, gdzie moje interwencje są non stop. Gdzieś tam mieszka młody człowiek i w te dni wolne, dyskoteka w domu i zabawa na całego. Wówczas trzeba reagować drastycznie, nawet wnioskami do kolegium, ale zaznaczam że robię to niechętnie i staram się wykorzystać wszystkie inne dostępne środki.  

Czy udając się na interwencję, boi ich się Pan? Ma Pan czasem obawy, że  interwencja ze strony policjanta niewiele daje?
Zawsze, gdy ktoś dzwoni do mnie już po raz któryś z kolei i skarży mi się na daną grupę ludzi, to próbuje już w jakiś sposób takie osoby skarżące ukierunkować. Uzmysławiam im, że kolejna moja wizyta w tym miejscu nic nie da. Trzeba pójść krok dalej i złożyć zawiadomienie do sądu o popełnienie wykroczenia. Z tym wiąże się także wizyta w sądzie, rozprawa sądowa a ludzie lubią być anonimowi, jeżeli już trzeba złożyć takie oficjalne zawiadomienie to anonimowość niestety się kończy, dlatego też ludzie nie są przychylni takiemu rozwiązaniu. Bardzo często podczas interwencji jak ktoś mi zgłasza jakiś problem, to prosi, abym nie mówił, kto to zgłosił, bo osoba ta boi się zemsty z drugiej strony. Jednakże moim zdaniem, jak będziemy tak do tego podchodzić, to nigdy nie zmienimy swojego otoczenia.  

Ludzie często proszą u Pana o interwencję w sprawach, które bywają w granicach normy i wydają się śmieszne?
Nie chcę tutaj od razu mówić o osobach starszych, bo to nie zawsze ich dotyczy, ale nie da się ukryć, że to one przodują w takim wzywaniu dzielnicowego do „drobnostek” lub rzeczy, które są naturalną koleją rzeczy. Takim ludziom często przeszkadzają stukające obcasy na klatce schodowej, czy dzieci głośno bawiące się na placu zabaw,  czy dzieci biegające po mieszkaniu. W większości nie można tego wyeliminować, mamy przecież stare budownictwa, stare stropy, ściany są cienkie i wszystko słychać. Ja nie mogę ukarać za chodzenie w obcasach, ani za to, że dziecko w nocy płacze, ale z drugiej strony wiem, ze starszej osobie to przeszkadza, dlatego staram się jakoś załagodzić sytuację i idę do sąsiadów i mówię jak sytuacja się przedstawia.

Kto Pana zdaniem sprawia więcej problemów młodzi ludzie czy dorośli?
Na pewno młodzież. Chociaż te problemy, które sprawia są problemami dotyczącymi zakłócania porządku, nadmiernym spożywaniem alkoholu. Jest to jakby mniej szkodliwe społecznie. Tymczasem osoby starsze popełniają przestępstwa już dużo cięższe. Mówimy tutaj o przemocy w domu czy poważnych zatargach. Podczas interwencji dotyczących młodych ludzi rozmowa z samym młodym człowiekiem czy jego rodzicami zazwyczaj pomaga, to przy osobach dorosłych trzeba już stosować bardziej drastyczne środki.

Jak oceniłby Pan przestępczość wśród młodych ludzi z perspektywy kilku lat wstecz?
Staramy się zapobiegać przestępczości, szczególnie tej wśród młodych ludzi, a nie tylko reagować. Moim zdaniem przestępczość, dzięki temu, że policjantów jest dość dużo i w miarę możliwości interwencje są podejmowane dość szybko, to na przestrzeni lat przestępczość pozostała na raczej niezmienionym poziomie, jeśli nie zmalała.

W jaki sposób policja zapobiega przestępczości wśród młodych?
Wchodzą różne programy prewencyjne np. „Stop Agresji”, „Bezpieczne wakacje”.  Nie na tym przecież polega edukacja, aby temperować tę młodzież wszelkimi środkami, która w danym momencie źle się zachowuje, ale przede wszystkim chodzi tutaj o zapobieganie. Staramy się tej młodzieży pomagać, na wspólnych spotkaniach ostrzegamy, co może im grozić za następujące postępowanie. Uświadamiamy, że za wulgarne zachowanie się czy picie alkoholu może grozić spisaniem przez patrol, następnie zawiadomieniem szkoły, a co za tym idzie obniżenie sprawowania. Często do osób nieletnich wzywani są również rodzice, którzy także składają wyjaśnienia przy większych szkodach materialnych ponoszą również odpowiedzialność finansową. Przy większych przestępstwach zakładana jest takiemu młodemu człowiekowi karta nieletniego a w najgorszym wypadku idzie on do zakładu dla nieletnich. Wówczas taki młody człowiek, moim zdaniem, już na starcie jest przegrany.  Staramy się  więc uzmysłowić młodym ludziom, aby nie przekreślali sobie życia już na samym początku.

Z jednej strony mamy młodych ludzi na których pogadanki i spotkania z dzielnicowym czy policjantem działają odstraszająco, z drugiej mamy, chociażby młodego 16- letniego chłopaka, który dotkliwie pobił starszego mężczyznę tak, że ten stracił wzrok. Jak Pana zdaniem powinna wyglądać perfekcyjna współpraca policji i młodych ludzi?
Powiem tak, często przeprowadzamy takie rozmowy i pogadanki z młodymi ludźmi w szkole, ale jestem zdania, że większość tych spotkań powinna odbywać się z rodzicami, ponieważ doskonale wiemy skąd młodzi ludzie biorą przykład. Przykład idzie z domu. Często są to rodziny patologiczne, gdzie dzieci nie mają wzorców do naśladowania a czasami nawet wsparcia ze trony najbliższych. Ten młody człowiek, który pobił tego mężczyznę, wywodzi się właśnie z takiej rodziny i jest mi doskonale znany.  Nie było tygodnia, abym nie był u niego w domu, nie rozmawiał z nim i jego rodzicami, ale to nie dociera.

Co pana zdaniem należałoby zmienić aby uniknąć takich sytuacji?
Wszystkiemu winien jest  niewłaściwie rozwinięty system postępowania z tymi młodymi ludźmi, którzy po raz kolejny popełniają czyn karalny. Taka osoba często pozostaje bezkarna. Niejednokrotnie spotykam się z sytuacją, że idę do młodego człowieka, który popełnił czyn karalny. Na początku mamy rozmowę profilaktyczną.  Nie poskutkowało. Znów idę do tego młodego człowieka i zakładam mu kartę nieletniego. Trzeci raz – wówczas idzie informacja do zespołu do spraw nieletnich i oni wysyłają sprawę do sądu i jest sprawa w sądzie. Co robi sąd? Przeprowadza rozmowę profilaktyczną i na tym się kończy.  Znowu coś się dzieje i znów jest sprawa w sądzie i już nie ma pogadanki, tylko jest nadzór kuratorski, po nadzorze kuratorskim jest ośrodek dla nieletnich i na tym kończy się droga. Zważywszy na fakt, że ośrodki dla nieletnich są przepełnione, taki młody człowiek latami czasami czeka na wykonanie wyroku a często nawet się nie doczeka wykonania, gdyż w tym czasie kończy 18 lat,  a ośrodki są tylko dla nieletnich. Czyli taki młody człowiek, który popełnia czyn karalny często czuje się bezkarny. Ja mam taki przypadek z ulicy Łęczyckiej, gdzie niejeden nieletni popełnił już mnóstwo czynów karalnych, ale on się czuje bezkarny, ponieważ każdy z tych szczebli karalności przeszedł a do  ośrodka nie pójdzie, bo nie ma miejsca.

Dla młodych ludzi z takiego osiedla takie przestępstwa są swoistą kolekcją, są przepustką do danej grupy społecznej
Młody człowiek nieletni, który na takim osiedlu jak Łęczycka czegoś nie zbroi, jest źle traktowany, bo on nie jest już z tej paczki, nie wtapia się. Rodzicom z takich terenów ciężko jest uchronić swoje dzieci, aby nie weszły w złe towarzystwo. Niestety to jest jeden blok jedno podwórko i często nie da się uchronić takiego dziecka bez poświęcania mu wiele uwagi i rozmowy z nim o zagrożeniu jakie niesie kontaktowanie się z tymi młodymi ludźmi. Ważne jest także tłumaczenie, uświadamianie młodym ludziom, co jest dobre a co złe.

Dopalacze, modne ostatnim czasy używki wśród młodych ludzi. Jaki jest Pana stosunek do tego tematu? Kategorycznie zabraniać czy złagodzić rygory?
Jestem jak najbardziej za całkowitym zabronieniem tego procederu. Dziwię  się, że to tak powoli wszystko idzie, aby unormować to prawnie.  Moim zdaniem to są zwyczajne narkotyki, które prowadzą do uzależnienia. A co prowadzi potem do wzrostu przestępczości wśród młodych ludzi, którzy często popełniając czyn karalny, działają pod wpływem jakiś środków odurzających.

Co powinien wiedzieć młody człowiek, który chciałby podobnie jak Pan służyć jako policjant czy dzielnicowy?
Szczególnie powinien być nie karany i mieć nieposzlakowaną opinię. Powinien przejść zarówno testy psychologiczne jak i sprawnościowe. Jeśli chodzi i jakąś szerszą perspektywę, to trzeba przejść również przez szerokie wywiady prowadzone przez policję nie tylko w kontekście przyszłego kandydata na mundurowego, ale i jego rodziny, która również  powinna mieć nieposzlakowaną opinię. W późniejszym czasie taki młody człowiek powinien mieć również kontakt z działem kadr tutejszej komendy, aby pokierowano go dalej.

Policja na przestrzeni lat się zmieniała i nadal się zmienia. Jaka dzisiaj jest Policja? I co jeszcze potrzeba w niej zmienić?

Wzorujemy się na policji zagranicznej, często czerpiemy wzorce z Francji czy Stanów Zjednoczonych, starając się udoskonalać nasza służbę tak, aby wszystko jak najlepiej nam wychodziło, funkcjonowało. Staramy się utrzymywać dobry kontakt z mieszkańcami i odchodzić od wizerunku policjanta, który wpojony został społeczeństwu w poprzednim systemie, gdzie mówiono, że tam gdzie jest policjant, tam będzie się źle działo. Ogólnie rzecz biorąc moim zdaniem wszystko powoli zmienia się na lepsze.

CSI Kryminalne zagadki Miami, czy jest szansa, że polska policja kiedyś będzie pracować na podobnym poziomie i sprzęcie? Bo z tego co wiemy, polska sekcja spraw niezałatwionych, tj. Archiwum X, już istnieje i odnosi sukcesy.
Oczywiście. Wszystko wiąże się z finansami, które wszystko spowalniają. Ale jestem zdania, że kiedyś się tego doczekamy. Oby jak najszybciej…

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów na polu zawodowym.

  Rafał Sułek  Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 5779

Print Friendly, PDF & Email