Koronawirus nie przestraszył kadry, rodziców i uczniów placówek oświatowych prowadzonych przez Koło PSONI w Elblągu. Wszystkie funkcjonują, chociaż z pewnymi ograniczeniami.
Online – trudny eksperyment
Elbląskie Koło Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną prowadzi szkołę podstawową i szkołę przysposobienia do pracy dla dzieci i młodzieży z niepełnosprawnością intelektualną oraz przedszkole specjalne. W ostatnim semestrze w ubiegłym roku szkolnym, tak jak we wszystkich szkołach i przedszkolach, koronawirus przyniósł spore zamieszanie. – Próbowaliśmy funkcjonować online – opowiadają nauczycielki. – Było to możliwe tylko przy pomocy rodziców, bo nasi uczniowie mają specyficzne potrzeby. Wysyłaliśmy rodzicom maile, linki do różnych materiałów edukacyjnych, filmy instruktażowe jak rehabilitować – bo w przypadku naszych dzieci to jest bardzo ważne. Terapeuci nagrywali siebie – demonstrowali wykonywanie pewnych ćwiczeń, zadań. Ale wiadomo, że umiejętności rodziców są ograniczone, nie wszyscy też sprawnie posługują się komputerem. Mamy także dużą grupę dzieciaków bardzo uszkodzonych, z głębokim i znacznym stopniem niepełnosprawności, koncentracja uwagi na obrazie też nie jest dla nich łatwa. Staraliśmy się dostosować do ich możliwości, ale to było bardzo trudne dla nas – wspominają.
Wszyscy obecni, ale odosobnieni
W tym roku szkolnym cała społeczność szkolna z ulgą przyjęła zarządzenie o otwarciu placówek oświatowych. Przybyli wszyscy uczniowie i wychowankowie. Oczywiście obowiązują rygory związane z bezpieczeństwem w czasie pandemii, ale z tym najważniejszym – ograniczeniem liczby osób w sali i dystansem społecznym – nie ma tu kłopotu. W wypadku osób z głębokim i znacznym stopniem niepełnosprawności i dodatkowo z kalectwami sprzężonymi każdy oddział liczy tylko do czterech uczniów. Nie trzeba ograniczać liczby uczniów ani pracować na dwie zmiany. Natomiast przy wejściu do placówki mierzona jest temperatura, a rodzice mają przykazane, aby w razie niepokojących objawów chorobowych zostawić dziecko w domu. Gdy takie objawy wystąpią w czasie pobytu dziecka, również natychmiast odsyłane jest do domu. Wszyscy wyposażeni są w maseczki i przyłbice, ale w salach maseczki są zdejmowane, bo nie sposób w czymś takim wytrzymać sześć godzin. Nie odbywają się też zajęcia w grupach łączonych. Wcześniej funkcjonowała wspólna świetlica, gdzie dzieci przebywały razem po zajęciach czekając na rodziców. Teraz każda szkoła ma taką świetlicę osobno i dzieci się nie spotykają. Została też zmniejszona ilość godzin, kiedy mogą tam przebywać. – Realizujemy tylko podstawę programową i zajęcia dodatkowe wynikające z orzeczenia, staramy się, żeby dzieci nie przebywały na terenie dłużej, niż to konieczne – mówią z żalem nauczyciele.
Zmiana nastąpiła też w sposobie dożywiania: w normalnych warunkach placówki korzystają z cateringu. Obecnie, decyzją Zarządu, jeszcze przez miesiąc go nie będzie. Rodzice dają dziecku posiłek we własnym pojemniku. Każdy wychowanek ma też podpisany większy pojemnik, w którym przechowuje także swój kubek i sztućce. Zakupiona została większa ilość czajników elektrycznych i mikrofalówek. Są cztery pomieszczenia, w których można z tych urządzeń korzystać bez mieszania się grup, są też cztery zmywarki do naczyń, z których korzysta się na miejscu.
Życie poza szkołą nadal niedostępne
Najbardziej stracił na pandemii aspekt społeczny, który w wypadku uczniów i wychowanków PSONI jest niezwykle ważny. Każda szkoła jest po to, żeby uczyć życia społecznego, ale w tym przypadku rola szkoły jest szczególna. Jednym z fundamentalnych punktów programu były treningi poznawania miasta – podróżowanie komunikacją miejską, wyjścia do kina, na wernisaże, do biblioteki, do marketów i galerii, na pocztę, na dworzec. Koło współpracuje z wieloma partnerami – innymi szkołami, biblioteką, placówkami kulturalnymi. Teraz to wszystko będzie niemożliwe. Współpraca z partnerami została zawieszona, nie ma też możliwości uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych czy sportowych w mieście. Po prostu jest zakaz wychodzenia poza placówkę. – To jest największa strata – mówią wychowawcy – bo w domu nasi uczniowie tego nie mają.
Jesień pełna obaw
Największe obawy budzi nadchodzący sezon jesienny, który przynosi obniżenie poziomu odporności, częste przeziębienia, zachorowania na grypę. – Przed nami duży test. Grypa i koronawirus dają objawy bardzo podobne, nie wiadomo co to jest, a nie robi się tyle testów – martwią się wychowawcy. – Na razie jest dobrze, obawiamy się tylko, co będzie jak przyjdzie jesień. Czasem zakażenie przechodzi bezobjawowo i nie wiadomo, kto jest chory.
Jednak te obawy nie przeszkadzają placówkom rozwijać działalności. Na szczęście jest duży teren zielony wokół budynku, co pozwala dzieciom korzystać ze świeżego powietrza, a w dodatku pojawiają się na nim coraz to nowe urządzenia. Najnowszym pomysłem jest ścieżka sensoryczna, złożona z kwadratów wypełnionych różnymi materiałami. Przekonałam się, że przejście boso po tej ścieżce to duże wyzwanie. Aspekty fizyczne, terapeutyczne i edukacyjne tego doświadczenia to temat na osobny artykuł.
W każdym razie kadra dokłada starań, żeby ten trochę dziwny, a trochę straszny czas epidemii przyniósł jak najmniejsze szkody w edukacji i rehabilitacji uczniów i wychowanków – myślę, że z powodzeniem.