Zobaczysz to, czego zobaczyć nie możesz

Zobaczysz to, czego zobaczyć nie możesz
Fot. Adminstrator


Audiodeskrypcja

Stałem sobie kiedyś na ulicy czekając, aż zmienią się światła i będę mógł przejść na drugą stronę. Nigdy nie miałem kłopotów ze wzrokiem i słuchem, dostrzegam wszystko, co dzieje się wokół mnie. Podobnie, jak większość ludzi raczej nie zastanawiam się, jak funkcjonowałbym, gdyby z jakiś powodów zabrakło mi jednego z tych dobrodziejstw. Ale tego dnia, gdy tak stałem sobie przed owym przejściem dla pieszych, zacząłem z pewnych powodów rozważać ten problem – podszedł do mnie pewien mężczyzna i poprosił, żebym pomógł mu przejść na drugą stronę, gdy tylko zapali się zielone światło. Oczywiście spełniłem jego prośbę, czując się dość niecodziennie, gdyż nieczęsto spotykają nas przecież podobne sytuacje…

Człowiek ten miał białą laskę. Patrzyłem na niego z podziwem, kiedy już po przejściu na drugą stronę maszerował dumnie machając tym specyficznym przedmiotem, który mógłby nazywać swoimi oczami (zresztą – kto wie, czy tak nie mówi). Spotkanie to skłoniło mnie do pewnej refleksji, skierowało moje myśli w stronę osób o podobnych problemach. Bardzo rzadko spotykam osoby, które nie widzą, nie słyszą, lub dotknięte są jakimś innym rodzajem niepełnosprawności.

W naszym kraju z pewnością trudno im się żyje, tutaj problem upośledzenia zmysłów jakby nie istniał. Chętnie pomagam takim ludziom, ale niestety, tylko w takich momentach zastanawiam się nad ich losem. Również nad sobą – nad tym, jakim jestem szczęściarzem, kiedy włączam sobie film, czy biorę do ręki książkę, gdy tylko mam ochotę i czas mi na to pozwala. Są to rzeczy, które uwielbiam, nie mógłbym się bez nich obejść.

Oni tymczasem są prawie zupełnie tego pozbawieni. Dzięki alfabetowi Braille’a mogą jeszcze doświadczyć przyjemności czytania.. Natomiast w przypadku filmu jest to już bardzo utrudnione. Wyobraźmy sobie – choć to z pewnością niełatwe – sytuację, kiedy wyłącznie słuchamy filmu, natomiast w żaden sposób nie możemy go zobaczyć. Jak oddać piękno filmowych krajobrazów, wygląd osób, ich kostiumy, specyfikę zdjęć, tonację barw, niekiedy starannie przemyślaną i współtworzącą ekranową historię? Przecież kino to przede wszystkim obraz, nierzadko właśnie on robi na nas największe wrażenie.

Także mimiki aktorów nie da się po prostu oddać słowami. Kompletnie nie potrafiłbym wyobrazić sobie filmów z Jimem Carrey’em, który ze swoją twarzą potrafi zrobić niemalże wszystko, czy popisowych kreacji takich gwiazd jak Robert De Niro, czy Al Pacino, gdybym nie zobaczył ich wcześniej. Nie da się tego opisać, gdy się tego po prostu nie widzi…

Okazuje się, że osoby niewidome, podobnie, jak widzące chcą chodzić do kin i przeżywać to, co przeciętny widz.
– Wybraliśmy się z kolegą do kina na film Almodóvara – mówi Krzysztof Wiśniewski. Ponieważ nie było dubbingu ani polskiego lektora, kolega czytał mi wyświetlany na ekranie tekst. Niestety, widzowie zaczęli głośno protestować, że im przeszkadzamy. Poczułem się jak intruz, któremu odmawia się prawa do korzystania z tego, co jest dostępne dla innych.
Filip Zagończyk, niewidomy, który regularnie chodzi do kina, dodaje:
– Kiedy trzy miesiące temu poszedłem obejrzeć polski film „Ja wam pokażę!” i stałem przed drzwiami z białą laską i biletem w ręku, zaczepił mnie jakiś pan, spiesząc z ostrzeżeniem: „Tu jest kino! Czy panu coś się nie pomyliło?”

Jak widać, zamiast umożliwić takim osobom dostęp do filmów, niektórzy wręcz im to utrudniają. Robi mi się przykro, gdy natrafiam w Internecie na takie wzmianki. Ale jest nadzieja – niedawno natrafiłem w sieci na nowy, niezwykle interesujący temat, o którym powinna pisać każda strona internetowa związana z filmem, mianowicie audiodeskrypcję.

Co to takiego? Główna zasada audiodeskrybera brzmi: mów tylko o tym, co widzisz, niczego nie interpretuj i próbuj się zmieścić między dialogami – powiedział Krzysztof Szubzda, aktor kabaretowy, satyryk i konferansjer, który po raz pierwszy dokonał w Polsce tego niecodziennego zabiegu. Audiodeskrypcja jest metodą narracyjną stosowaną na całym świecie, do nas trafiła jednak dopiero 27 listopada tego roku za sprawą białostockiego kina „Pokój”. Wyświetlono tam „Statystów” w wersji dla niewidzących, co pozwoliło im na pełny odbiór filmu podczas normalnego seansu w kinie.

Polegało to na tym, że w specjalnie wyznaczonych miejscach osoba niewidoma – oprócz dialogów, które każdy mógł usłyszeć – odbierała poprzez słuchawki także komentarz pana Szubzdy. Audiodeskryptor nadawał go na żywo w momentach, kiedy w filmie nie było dialogów. W taki oto sposób dzięki audiodeskrypcji osoby niewidome mogą usłyszeć to, czego niestety zobaczyć nie mogą, uczestnicząc w projekcji filmu, przedstawieniu teatralnym, czy będąc na wystawie. Metoda ta pozwala za pomocą opisu słownego usłyszeć to, co normalnie odbierane jest wizualnie.

W niektórych krajach telewidzowie mogą odbierać ścieżkę z audiodeskrypcją na specjalnie do tego celu uruchomionym kanale fonii.
– Sprawa jest dla nas bardzo priorytetowa. Mamy nadzieję, że uda nam się wywołać medialną dyskusję na temat realnej możliwości uczestniczenia osób niewidomych w projekcjach kinowych i innych kulturalnych przedsięwzięciach. Pracując przy tym pokazie uzmysłowiliśmy sobie, że większość osób w Polsce (nawet pracujących w branży kinowej od wielu lat) nie spotkała się z pojęciem audio deskrypcji, które w USA czy Wielkiej Brytanii jest szeroko rozpowszechnione. Mamy nadzieję, że ten pierwszy pokaz nie będzie ostatnim – mówią organizatorzy.

Dlaczego jako pierwszy pokaz wybrano „Statystów” Michała Kwiecińskiego? Jak mówią ci, którzy przygotowali projekt, jest to po prostu mądra, ciepła opowieść w języku polskim. Jeszcze przed seansem Krzysztof Szubzda opowiadał widzom, jak wyglądają krajobrazy. Wypowiadał się również na temat ścieżki dźwiękowej.

Trzeba zauważyć, że przygotowanie takiego pokazu nie jest sprawą prostą. Pan Krzysztof wielokrotnie obejrzał film, zwracając baczną uwagę na wszystko to, co działo się na ekranie. Musiał zastanowić się, jakich słów i zwrotów użyć, żeby trafnie oddać to, co widać na ekranie. W wypowiedzi dla stacji TVN wspomniał również, iż tak dobierał słowa, żeby trafić zarówno do tego widza, który kiedykolwiek widział, jak i do tego, który jest pozbawiony wzroku od zawsze. Ciężko bowiem opisać np. kolory komuś, kto nigdy ich nie widział – dla takiej osoby barwa jest czystą abstrakcją.

Do tego nietypowego seansu namówił właścicieli kina „Pokój” jeden z niewidomych mieszkańców Białegostoku. Zainteresowane projektem były zarówno osoby niewidome, jak i widzące, które przychodząc na seans same zasłaniały sobie oczy. Wypowiadały się potem, iż film zyskał dzięki takiemu odbiorowi niezwykłą treść, które nie można dostrzec normalnie widząc. Jaki to niezwykły paradoks – kiedy słucha się czegoś zamykając oczy, zauważa się to, czego w normalnych okolicznościach spostrzec nie można. Wzrok nasz zaprzątnięty jest mnogością bodźców, obrazami, które często bardziej absorbują, niż docierający z zewnątrz głos. Aby to poczuć, wystarczy puścić sobie muzykę i zamknąć na chwilę oczy, słyszy się wtedy wyłącznie niesamowite dźwięki i tylko to – nic poza nimi nie odwraca uwagi od muzyki.

Przyjmuje się, że pierwszy raz audio deskrypcja miała miejsce w Waszyngtonie, w teatrze Arena Stage w roku 1981. Znajdowała się tam już przedtem aparatura, która wzmacniała dźwięk dla niedosłyszących. Zaczęto więc zastanawiać się, czy nie można by jej wykorzystać jeszcze inaczej – tak, by niewidomi mogli również skorzystać z takich pokazów. Skontaktowano się z kobietą od dziecka pozbawioną wzroku – Margaret Pfanstiehl, działaczką różnych organizacji dla niewidomych, która pracowała przy słuchowiskach radiowych. Opracowała ona wraz z mężem Codym specjalny system narracji dla niewidomych, audiodeskrypcję właśnie. Małżeństwo to w tym samym 1981 roku założyło firmę, która opracowywała dla teatru narrację opisową tego typu.

Pomysł tak się rozwinął, że do końca lat osiemdziesiątych audiodeskrypcję wykorzystywano już w telewizji i na kasetach wideo. Z początkiem lat dziewięćdziesiątych ten system narracji ogarnął już całe Stany Zjednoczone. A co z Europą? Podobno już w połowie lat osiemdziesiątych audiodeskrypcja dotarła do Wielkiej Brytanii. Teraz około czterdziestu teatrów wystawia regularnie przedstawienia, korzystając z tej techniki. Również w angielskich kinach można spotkać się z tą metodą. W innych krajach Europy system ten nie jest aż tak rozpowszechniony, ale również się go stosuje.

Jeśli chodzi o Polskę, miejmy nadzieję, że listopadowy pokaz w białostockim „Pokoju” nie będzie akcją odosobnioną, że osoby niewidome bez jakichkolwiek kompleksów i zażenowania wreszcie będą mogły stanąć w kolejce po bilet do kina, teatru, czy na wystawę, by przeżyć i doświadczyć tego, do czego każdy z nas ma prawo. Na razie są to eksperymenty ale mimo, że do naszego kraju wszystkie nowinki docierają z kilkunastoletnim opóźnieniem, należy cieszyć się chociaż z tego, że w ogóle docierają. Głęboko wierzę w to, iż audio deskrypcja przyjmie się i niedługo w każdym większym mieście system takiej narracji będzie ogólnie dostępny. Wymaga to dość sporych nakładów finansowych i od 15 do 30 godzin pracy, ale – jak widać na przykładzie innych krajów – jednak jest to możliwe.

Walczmy o niepełnosprawnych, o ich dostęp do tego wszystkiego, co mają pełnosprawni. Każdy bowiem posiada takie same prawa, nawet osoba chora i w jakiś sposób upośledzona. Najważniejsze jest, żebyśmy to sobie uświadomili. Na razie jedynie niesłyszący mają swoje programy w telewizji, zróbmy więc też coś dla niewidomych – oni również powinni mieć taki sam dostęp do kultury i sztuki bez lekceważącego zdziwienia i wzbudzania uczucia politowania ze strony osób widzących i słyszących.

Przedruk za zgodą autora, ze strony [url]http://www.ofilmie.pl[/url]
  Dominik Haładus – Rubio Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 1541

Print Friendly, PDF & Email