Zdrowie: Z pasji do ortopedii

Zdrowie: Z pasji do ortopedii
Fot. Adminstrator

Profesor Marek Jóźwiak, światowej sławy ortopeda dziecięcy, autor publikacji medycznych, wykładowca na zagranicznych Uniwersytetach, kierownik kliniki Ortopedii i Traumatologii Dziecięcej w Poznaniu. Z nami rozmawia o swoich podróżach naukowych, innowacyjnych metodach leczenia oraz zbliżającym się 25 czerwca II Forum Rodziców Dzieci Niepełnosprawnych w Suchym Lesie.

Jak wyglądał przebieg Pana kariery zawodowej?

Po studiach zacząłem pracę pod kierunkiem prof. Witolda Marciniaka w Klinice Ortopedii Dziecięcej w Poznaniu i to właśnie on ukierunkował mnie na zainteresowanie się wówczas nieznanym tematem jakim była neuroortopedia dziecięca. Jest to dział ortopedii, który miał się zajmować dziećmi z mózgowym porażeniem dziecięcym, przepukliną oponowo–rdzeniową, artogrypozą i podobnymi problemami funkcjonalnymi, wynikającymi z uszkodzeniem mózgu oraz układu nerwowego. To stało się przyczyną moich dalszych podróży naukowych, ponieważ w Polsce nie było wówczas autorytetów, które mogłyby służyć mi swoją wiedzą i doświadczeniem. Stąd też podróże przez Danię, gdzie poznałem prof. Jorgena Reimers, poprzez Kanadę, gdzie miałem tę przyjemność i zaszczyt być stypendystą u prof. Mercer Ranga, a następnie do Stanów Zjednoczonych – do Wilmington, gdzie do dziś utrzymuję bardzo ciepłe kontakty z profesorem Freemanem Millerem, jednym z liderów neuroortopedii dziecięcej na świecie. Obecnie wykładam na Uniwersytecie Medycznym im Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, ponadto jestem wykładowcą w jeszcze kilku innych miejscach, między innymi na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie. Do 2008 roku wykładałem również na Uniwersytecie w Kairze.

Dlaczego akurat ortopedia dziecięca? Co skłoniło Pana, aby postawić właśnie na tę dziedzinę medycyny?

Na początku moją pasją była ortopedia ogólna – „dorosła”, wobec czego mój doktorat był z zakresu endoprotezoplastyki stawu biodrowego. W ogóle dlaczego ortopedia? Z bardzo prozaicznej przyczyny. Przyjaciel moich rodziców był miejscowym ortopedą o tak silnej, urzekającej młodych adeptów medycyny osobowości, że to on właśnie wywarł na mnie pośredni wpływ, że już będąc w liceum nie zdawałem na medycynę, tylko szedłem tam z myślą, że zostanę ortopedą. Stąd też taki wybór. Czyli pierwsze moje kroki to była ortopedia ogólna, traumatologia. Drugim krokiem było odkrycie, że ortopedia dziecięca niesie za sobą dużo więcej zagadek do rozwiązywania, ciekawych problemów i dużo więcej satysfakcji z obserwowania skutków podjętych trafnych decyzji terapeutycznych. Niestety rozczarowania z niepowodzeń są równie silne i przykre. Zawsze interesowała mnie praca w charakterze chirurga – ortopedy podejmującego wyzwania o charakterze zwiększonego ryzyka śródoperacyjnego. Poza tym wydawało mi się, że w ortopedii dziecięcej potrzeby społeczeństwa są dużo większe niż w zakresie ortopedii dorosłych.

Mówi się, że Poznań to kolebka polskiej ortopedii dziecięcej.

Poznań jest kolebką nie tylko ortopedii dziecięcej ale i ortopedii samej w sobie. To tu właśnie urodziła się ortopedia, gdzie profesor Ireneusz Wierzejewski odłączył ją od chirurgii ponad 100 lat temu. Powstała słynna Poznańska Klinika Ortopedii. To tutaj profesor Raszeja, prof. Wiktor Dega tworzyli tę ortopedię, budowali ją cegła po cegle i ten gmach ortopedii rzeczywiście w Poznaniu powstał bardzo okazały – stąd też ukuto pojęcie Poznania jako kolebki polskiej ortopedii. Rozwój kliniki  doprowadził do braku możliwości utrzymania jej w całości – zajmującej się wszystkimi problemami – dorosłych, dzieci, skutkami urazów i wadami kręgosłupów itd. Stąd też w 1989 roku nastąpił rozdział na Klinikę Ortopedii zajmujacej się problemami dorosłych i Klinikę Ortopedii Dziecięcej. Nie była to klinika powstała na jakiś gruzach ortopedii. To była klinika, która została nadbudowana na istniejącym potężnym gmachu ortopedycznym. Pierwszym kierownikiem i jej bezpośrednim twórcą został prof. Witold Marciniak. Od tego czasu kreowaliśmy jej ogólny profil, ukierunkowany przede wszystkim na wady wrodzone narządu ruchu, wady neuroortopedyczne, choroby kręgosłupa, wady nabyte u dzieci. Otworzyliśmy pracownie diagnostycznie: tzw Laboratorium Chodu oraz Pracownie Oceny Wad Postawy, będące placówkami o najwyższych standardach laboratoryjnych. Muszę zaznaczyć, że szpital w którym pracujemy nosi imię Profesora Wiktora Degi.

Pana klinika jest sławna w całym kraju, pacjenci przyjeżdżają z całej Polski by powierzyć niepełnosprawne dzieci w Pana ręce. W czym się specjalizuje?

Trudno powiedzieć o jednorodnej specjalizacji, ponieważ w tej chwili praktycznie każdy z pracujących w naszej klinice lekarzy, konsultantów ma swój profil, swoją własną specjalność. Zajmujemy się schorzeniami stawu biodrowego, schorzeniami wrodzonymi stóp, wadami ubytkowymi kończyn dolnych. Właśnie otwieramy w Polsce możliwosci leczenia operacyjnego dzieci z brakami kończyn równymi ze standardami znanych ośrodków amerykańskich, do których tak często migrują polscy pacjenci.

Czy można powiedzieć, że Pana klinika dysponuje wszelkimi dostępnymi na świecie metodami leczenia?

Z całą pewnością dysponuje wiedzą na temat wszelkich dostępnych metod leczenia, natomiast niestety musimy sobie zdać sprawę z tego, że żyjemy w pewnych realiach finansowych, które nie pozwalają nam na rozwinięcie swoich możliwości, wiedzy i umiejętności. I tu tkwi cały problem. Chcielibyśmy leczyć lepiej, inaczej, nowocześniej ale jednak niektóre urządzenia musimy zastępować pewnymi substytutami, które są może i równie skuteczne, ale mniej komfortowe w użyciu, mniej wizerunkowe co powoduje, że to leczenie jest dla nas trudniejsze i często niestety trudniejsze dla pacjentów. Jeszcze w tym roku podejmiemy wyzwanie aby skrócić czas pobytu pacjenta na oddziale i czas oczekiwania na leczenie. Mamy pewne gotowe rozwiązania organizacyjne do których realizacji będziemy dążyć.

Jaki był najtrudniejszy przypadek w Pana karierze?

To było dziecko dosłownie „znalezione” w Domu Pomocy Społecznej pod Bydgoszczą, nad którym sprawuję od wielu lat opiekę. Z powodu zespołu sztywności wielostawowej przez kilkanaście lat swojego życia chłopiec ów nie był w stanie opuścić swojego łóżka. Leżał i jedynie co widział to sufit …dosłownie. Chłopiec rósł, był coraz większy i w konsekwencji jego mobilność malała. Siostry zakonne sprawujące nad nim opiekę stawały się bezsilne wobec jego masy ciała i dominującej sztywności wielostawowej. Po leczeniu operacyjnym udało się posadzić Adasia na wózku, pokazać mu ulice, drzewa, samochody… To była ogromna satysfakcja, radość płynąca z leczenia, które było bardzo trudne. Po kilku latach, zaraz po tym jak osiągnął pełnoletność, moc choroby spowodowała, że ten chłopak odszedł od nas, ale mimo wszystko miałem takie poczucie, że zmieniliśmy jego życie, złagodziliśmy rozmiar nieszczęścia, poznałem wartośc posiadanej mocy leczenia operacyjnego.

Co Pana zdaniem leczy się najtrudniej?

Wszystkie te choroby które zakorzenią się w psychice pacjenta bądź jego rodziców. To jest chyba najtrudniejsze.

Jakie są obecnie trendy w ortopedii dziecięcej?

Przede wszystkim mała inwazyjność postępowania, jednorazowe postępowanie operacyjne, a nie dzielenie leczenia operacyjnego na wiele różnych mniejszych fragmentów. W odniesieniu do osób z mózgowym porażeniem dziecięcym istotne jest zastępowanie leczenia operacyjnego dostępnymi możliwościami farmakologicznymi, po to żeby leczenie operacyjne wykonać w najbardziej właściwym momencie. Redukcja liczby operacji pozwala uniknąć tzw „zespołu urodzinowego”, w którym corocznie dzieci przebywały w szpitalu w celach dokonania jakieś interwencji operacyjnej. Ponadto modne jest jak najczęstsze zastąpienie unieruchomienia w opatrunkach gipsowych stabilizacją stabilną tzn. stabilizacją kości która jest zgodna z tzw. zasadami osteosyntezy stabilnej.

Czy Pana zdaniem widać na horyzoncie nowe metody leczenia w ortopedii?

Ortopedia nie jest dziedziną, w której możemy znajdować jakieś fajerwerki terapeutyczne. Z całą pewnością są kompleksowe metody postępowania, które potrafią zrobić wrażenie pewnego zaszokowania nowoczesnością, ale z drugiej strony jak się im przyjrzymy bliżej, są to znane, wcześniej publikowane metody, które w jakiś sposób zostały zaadoptowane do rozwiązywania współczesnych problemów. Na tym polega ortopedia dziecięca. Leczenie bocznych skrzywień kręgosłupa zgodnie z koncepcją odrotowywania tej deformacji, leczenie deformacji kończyn u dzieci niechodzących z powodu mózgowego porażenia, z powodu przepukliny oponowo rdzeniowej, poprzez wielopoziomowe operacje, które łączą leczenie wszystkich elementów zniekształcenia. Na tym polega nowoczesność, oczywiście w zakresie diagnostyki wprowadzenie nowoczesnych rozwiązań diagnostycznych, diagnostyki laboratoryjnej i zaadoptowanie tejże diagnostyki do potrzeb ortopedycznych, wprowadzenie nowoczesnych metod obrazowania, tomografii komputerowej, to znowu był kolejny krok w nowoczesność. W tej chwili stoimy u progu wprowadzenia trójwymiarowej radiografii cyfrowej czyli tzw systemu EOS – to będzie z całą pewnością kolejny rewolucyjny moment w życiu nas ortopedów dziecięcych. 15 lat temu natomiast takim wielkim krokiem do przodu było wprowadzenie leczenia spastyczności toksyną botulinową.

Mówi się jednak, że istnieje niewiele danych, które potwierdzają skuteczność tej metody.

Absolutnie się nie zgadzam. Istnieją dane, które potwierdzają skuteczność tej terapii i nie ukrywam nawet sam jestem autorem publikowanych przed dwoma laty bardzo wiarygodnych danych jako członej międzynarodowych grup badaczy. Jednak musimy pamiętać o tym, że toksyna botulinowa czyli lek podawany bezpośrednio do mięśnia, działający na połączenia nerwowo mięśniowe będzie działał tylko tam gdzie jest stosowany we właściwych wskazaniach, we właściwych dawkach i we właściwe mięśnie. Czyli tylko i wyłącznie wtedy będzie ona działała. Ale jeżeli te trzy warunki skuteczności leczenia toksyną botulinową nie są spełnione, bądź jakikolwiek z nich, to wtedy niestety będziemy się spotykali z rozczarowaniem ze skuteczności jej zastosowania i stąd też myślę, że istnieje taka krzywdząca opinia dla tej metody leczenia. Z drugiej strony nie może być stosowana bez przerwy, ona ma bardzo krótkie i określone w czasie ramy działania i stosowanie przez 1.5, 2 lata to jest 3 góra 4 iniekcje co pół roku jest maksymalną dawką którą można stosować. Późniejsze stosowanie wydaje mi się, że jest dosłownym podawaniem bezużytecznej trucizny, natomiast wcześniej jest absolutnie leczeniem.

Jakie jest Pana zdanie na temat pompy baklofenowej w leczeniu spastyczności u dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym?

Tak jak inne metody leczenia spastyczności jest to metoda bardzo skuteczna ale pod jednym warunkiem. Że jest właściwie zadana, we właściwym momencie i przy właściwych wskazaniach. To urządzenie które montuje się w powłokach brzusznych pacjenta, łączy się za pośrednictwem cewnika z kanałem kręgowym i z płynem mózgowo– rdzeniowym, specjalnie zamontowanego cewnika i bezpośrednio tuż koło rdzenia kręgowego podaje baklofen czyli lek który również obniża napięcie mięśniowe. Zaletą tego jest fakt, że bardzo niewielka ilość baklofenu trafia bezpośrednio tam gdzie ma działać a nie tak jak w przypadku leków doustnych. Stąd też duża skuteczność leczenia pompą baklofenową spastyczności i w sytuacjach w których nawet leczenie doustne niekoniecznie musiało być skuteczne.

Na czym polega laboratorium chodu?

Jest to miejsce, w którym można poddać dokładnej szczegółowej diagnostyce trójwymiarowej jak się ruszamy, jak chodzimy. Przy czym analizujemy to jak ruszają się nasze stawy, jakie siły oddziaływują na nasze ciało oraz jakie mięśnie muszą działać żeby te siły pokonać i czy one działają we właściwy sposób. Zbiór tych wszystkich informacji stanowi bazę, podstawę do podejmowania decyzji leczniczych u osoby u której danych chód badamy. Oczywiście proszę pamiętać o jednym. Laboratorium chodu służy do badania chodu u osób które chodzą, zdaje się to być truizmem, ale osoby niechodzące czy bardzo źle chodzące nie są kandydatami do badania. Dziecko które jest prowadzone przez mamę, tatę nie może być zbadane w laboratorium chodu – to musi być pacjent samodzielnie chodzący przy pomocy kul łokciowych, balkonika ale nie prowadzony przez osobę trzecią.

Gdzie Pana zdaniem jest najwyższy poziom leczenia ortopedycznego na świecie?

Tam gdzie są największe pieniądze skierowane na leczenie. To są te kraje, które nie cierpią problemów związanych z organizacją finansowania ochrony zdrowia. Gdybym powiedział, że są to najbogatsze i najbardziej socjalnie rozbudowane kraje europejskie i Stany Zjednoczone to chyba bym się nie pomylił.

Czy są jakieś aspekty Pana pracy które są stresujące?

Od organizacyjnych poprzez bezpośrednio medyczne oczywiście, że są. Aczkolwiek dla uspokojenia mogę powiedzieć jedno – pomimo podejrzanej obecności tego stresu, o który każdy nie– chirurg, ani nie– lekarz spodziewa się, że my go przeżywamy podczas operacji, to ten stres śródoperacyjny jest chyba dość rzadkim zjawiskiem. Najczęściej stres wynika z konieczności rozwiązywania innych poważnych problemów diagnostycznych, organizacyjnych i niestety finansowych. Natomiast myślę, że chirurdzy generalnie rzadko się denerwują.

Ma Pan jakieś zawodowe marzenia?

Z całą pewnością chciałbym zrealizować cały pakiet planów i propozycji które przygotowałem dla kliniki. Żeby przy ogólnej akceptacji wszystkich, realizacja tych moich marzeń spowodowała, że wszyscy, łącznie pacjenci, lekarze, studenci, rezydenci będą się czuli jak u siebie w domu, będą gospodarzami tej kliniki, a nie tylko jej użytkownikami bądź gośćmi.

25 czerwca odbędzie się II Forum Rodziców Dzieci Niepełnosprawnych w Suchym Lesie pod Poznaniem. Jaka tematyka będzie poruszana?

Organizujemy już po raz drugi Forum Rodziców Dzieci Niepełnosprawnych, gdzie rodzice mają spotkać się z ekspertami w dziedzinie nie tylko medycyny, ale i psychologii, prawa, pedagogiki. To wydarzenie jest dla mnie niezwykle ważne, gdyż jest to świetna okazja aby ze sobą porozmawiać w trochę swobodniejszych warunkach. Odbędzie się w podpoznańskiej gminie Suchy Las, dzięki temu, że uzyskaliśmy z tej gminy doskonałe warunki do zorganizowania spotkania. Forum jest absolutnie bezpłatne dla rodziców i uczestników. Zaproszeni są nie tylko rodzice ale i ich pociechy zarówno te sprawne, jak i niepełnosprawne. Będzie szereg atrakcji pozwalających miło spędzić czas dla dzieci. Każde z nich będzie miało swojego wolontariusza, opiekuna. Będziemy starali się zapewnić zakres wiedzy informacji dla rodziców ale równocześnie pozwoli to na wspólne, miłe spędzenie czasu. Istniejemy również na facebooku i zainteresowanie tym wydarzeniem wydaje się być bardzo duże. Dlatego też liczymy na to, że to spotkanie pozwoli na zgromadzenie wielu rodziców, a tym samym poszerzenie wiedzy i doświadczeń na temat dzieci niepełnosprawnych. Głównym tematem tego spotkania będzie przeprowadzenie dziecka niepełnosprawnego przez bardzo trudny okres w którym to z dziecka staje się osobą dorosłą – nadal z niepełnosprawnością, by nauczyć i pokazać jak można realizować siebie jako rodzica, siebie jako opiekuna, ale również pozwolić realizować dziecku siebie samego w granicach o określonych niepełnosprawnościach. Powiemy o wielu aspektach medycznych niepełnosprawności i obaw z nią związanych: o szczepieniach, dojrzewaniu płciowym, zagrożeniach rozwoju chodu, sporcie dla niepełnosprawnych. Będziemy wskazywać gry i zabawy dla dzieci niepełnosprawnych oraz metody znalezienia pracy bądź pomocy społecznej. Serdecznie zapraszam na to wydarzenie. Oczywiście udział rodziców i ich dzieci jest w nim bezpłatny. Szczegółowy program Forum znajdziecie Państwo na www.facebook.com/forumrodzicowmpd Tam też są umieszczone, zapamiętane aparatem fotograficznym fragmenty Forum 2015.

Dziękuję za rozmowę

  Aleksandra Kazuro Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 13906

Print Friendly, PDF & Email