Zdrowie: Moja lewa ręka zaczęła nagle ”więdnąć”

Zdrowie: Moja lewa ręka zaczęła nagle ”więdnąć”
Fot. Adminstrator

„Dlaczego wcześniej tego nie stwierdzono! Pytałem lekarzy. Jeden z nich, znany doktor, który półtora roku wcześniej mnie badał stwierdził, że nie było objawów. Dowiedziałem się również, że początkowe symptomy bardzo często mylone są z depresją” – swoją historię walki z Parkinsonem opowiada nam Paweł Kondracki z Fundacji na Rzecz Chorych na Parkinsona.

W niedługim czasie po śmierci mojego ojca, który umarł na moich rękach, moja lewa ręka zaczęła „więdnąć”. Z każdym miesiącem stawała się coraz słabsza i zdecydowanie wolniejsza. Trudno mi było się z tym faktem pogodzić, zwłaszcza, że miałem w pamięci swoją wysoką formę. Swego czasu trenowałem taekwondo i zawsze byłem wysportowany. Po zastanowieniu się stwierdziłem, że 40–tka minęła, czas na choroby, a lewa ręka słaba, to pewnie od serca. Nigdy nie lubiłem chodzić do lekarzy i zdarzało się to sporadycznie. Jednakże postanowiłem odwiedzić kardiologa. Lekarz zbadał mnie. Skierował na EKG i próbę wysiłkową. Po czym postawił diagnozę – wszystko w porządku, serce jest młodsze od reszty ciała. Wysłał mnie do neurologa. Zanim jednak się doń udałem, zrobiłem analizę krwi i moczu. Ponownie wszystko w porządku. Lekarz neurolog sprawdził bardzo profesjonalnie moje odruchy. Kończąc badanie, napisał skierowanie na rezonans magnetyczny głowy i odcinka szyjnego, upatrując tutaj przyczyny moich kłopotów. Zrobiłem rezonans i znowu nic, wszystko w porządku. Skierowałem swe kroki do ortopedy. On przebadał mnie, zrobił RTG ramienia i skierował na USG. Po tymże badaniu okazało się, że lewy staw barkowy jest nieco przesunięty w osi względem panewki stawowej, co powoduje ograniczony ruch w górnym położeniu ręki. W końcu coś, pomyślałem. Przypomniałem sobie wypadek z przed 20–stu lat, kiedy to 2 miesiące przed ślubem z moją Agnieszką, „skasowaliśmy” Poloneza. Do dziś powtarzam, że Pan Bóg zostawił mnie na poprawę, pewnie jeszcze nie zakończyłem swej życiowej misji…

Podejrzenie choroby Parkinsona

Wkrótce potem poszliśmy do znajomych. Na spotkaniu poczułem się tak zmęczony, iż poprosiłem o możliwość położenia się do łóżka, aby się przespać. Następnego dnia znowu położyłem się do łóżka . Całą noc nie zmrużyłem oka nawet na minutę. Byłem cały usztywniony. Górna część ciała była jakby sparaliżowana. W pewnej chwili w nocy złapał mnie skurcz w okolicy szyi. Był tak silny, że nieomal zacząłem krzyczeć z bólu. Wytrzymałem jednak do rana. Kiedy żona i córki zeszły na dół, przeraziły się, widząc moją przygarbioną postawę i przykurcz rąk. Jeszcze bardziej wtedy, gdy okazało się, że nie jestem w stanie samodzielnie jeść, chociażby podnieść łyżki do ust. Kiedy mnie nakarmiły (po konsultacji z lekarzem i rodziną), wezwały pogotowie. Po ich przyjeździe dostałem zastrzyk rozkurczowy. Zostałem zabrany do szpitala. Tam zrobiono mi badania i od razu określono grupę chorób o nazwie Zespół Pozapiramidowy. W skład tego zespołu wchodzi również choroba Parkinsona i to ona była najbardziej prawdopodobna w moim przypadku, ze względu na charakterystyczne jej objawy i ich ilość. Dlaczego wcześniej tego nie stwierdzono! Pytałem lekarzy. Jeden z nich, znany doktor, który półtora roku wcześniej mnie badał stwierdził, że nie było objawów. Dowiedziałem się również, że początkowe symptomy bardzo często mylone są z depresją (w moim przypadku szczególnie ze względu na to, że „chwilę” wcześniej zmarł mi ojciec niejako na moich kolanach). W ciągu trzech dni pobytu w szpitalu poczułem się dużo lepiej. Reakcja mojego organizmu na lewodopę (od red. lek stosowany w chorobie Parkinsona) była błyskawiczna. Jednakże nadal poddawany byłem badaniom. A to rezonans magnetyczny głowy, a to sprawdzenie jak organizm gospodaruje miedzią. Najgorsze było pobieranie płynu mózgowo–rdzeniowego z kręgosłupa. Pani doktor dwa razy wbijała igłę. Za pierwszym razem poczułem „parzenie” w okolicy uda, za drugim jakby mi ktoś „jajka” przypalał. Omal nie zemdlałem. Ona się przestraszyła i wezwała lekarza, który już bezboleśnie pobrał mi płyn. Badanie to potwierdziło przypuszczenia co do choroby. Gdyby nie ten incydent, pobyt w szpitalu wspominałbym o wiele lepiej. Jakbym był w sanatorium dla VIP–ów. Tak, opieka zarówno lekarska jak i pielęgniarek była na wysokim poziomie. Jedzenie jedynie odbiegało od tego standardu. Ale to załatwiła moja siostra, przynosząc mi codziennie smakołyki. Odwiedziło mnie w tym czasie kilkoro z moich przyjaciół. Inni tylko dzwonili i pytali z troską o moje zdrowie.

Śmiech, muzyka i pogoda ducha – pomaga!

To co wiem teraz na pewno, że w chorobie Parkinsona i w walce z jej objawami bardzo pomocne są:śmiech (kiedy miałem drżenia w klatce piersiowej, wymuszałem śmiech, chichotałem trochę sztucznie, wykrzywiałem twarz na kształt uśmiechu), muzyka i taniec (poprawia poczucie równowagi), pogoda ducha, wiara, optymizm (ułatwia przechodzenie przez problemy), ruch i gimnastyka (szczególnie przy przykurczach, działa jak masaż ), żywienie ( m.in. olej lniany – spowalnia procesy takich chorób jak choroba Alzheimera czy choroba Parkinsona, magnez – odpowiada m. in. za stabilność w układzie nerwowym, kawa – kofeina łagodzi problemy z ruchem oraz myśleniem w chorobie Parkinsona. Pobudza również organizm do zwiększonej produkcji dopaminy.

Sprawdziłem to na sobie. Działa! Zauważyłem też zależność między „pustym” żołądkiem, a wchłanianiem i jednocześnie skutecznością działania leków. Zawsze kiedy byłem tuż po jedzeniu lub tuż przed i wziąłem leki, czułem się potem źle, dużo słabszy. Kiedy w czasie przyjmowania leków byłem na czczo lub gdy przynajmniej godzinę wcześniej jadłem najlepiej lekkostrawny posiłek czułem się o wiele lepiej. To pokazuje, że leki zawierające lewodopę lub rolpinol, potrzebują pustego żołądka, aby skutecznie działać. Reżimowe trzymanie się metod leczenia (myślę to o kompleksowym podejściu) daje wymierne korzyści w postaci poprawy kondycji fizycznej, psychicznej i umysłowej.  

Zobacz również wywiad z Gabrielą Laskowską, z którą rozmawialismy m.in.o tym, jak ważną rolę w procesie leczenia odgrywa psychoterapia i najbliższa rodzina oraz dlaczego nie warto ukrywać tej choroby: TA CHOROBA TO ODWRÓCENIE ŻYCIA O 180 STOPNI

  Red. Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 14188

Print Friendly, PDF & Email