Zdrowa polityka – bez polityki w zdrowiu

Zdrowa polityka – bez polityki w zdrowiu
Fot. Adminstrator

Wywiad z Elżbietą Gellert
Senatorem RP, dyrektorem Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Elblągu

rozmawiają Elżbieta Szczesiul-Cieślak i Teresa Bocheńska
Gratulujemy wyboru na senatora RP. Domyślamy się, że będzie Pani pracować w senackiej komisji związanej ze zdrowiem?

Rzeczywiście  – jestem w Komisji Zdrowia i, dodatkowo, w Komisji d.s. Rozwoju Wsi i Ochrony Środowiska, a środowisko szeroko łączy się także ze zdrowiem, jak i sytuacja na naszej warmińskiej wsi (uśmiech).

Prof. Religa – Minister Zdrowia – zapowiedział, że pierwszym działaniem, jakie podejmie, będzie ustalenie tzw. koszyka świadczeń zdrowotnych, które będą opłacane z ubezpieczenia obowiązkowego.  Jaka jest Pani opinia w tej sprawie? Jak, Pani zdaniem, powinny przebiegać prace nad koszykiem, czy uważa Pani, że potrzebne są konsultacje społeczne?

Życzę ministrowi, żeby mu się udało. Każdy dotychczasowy rząd zaczynał od deklaracji, że przygotuje taki koszyk, i jak dotąd, na deklaracji się kończyło. Uważam, że dwa lata, to bardzo mało czasu. Nad projektem koszyka powinien pracować specjalnie powołany zespół. Konsultacje społeczne – tak, ale z przedstawicielami poszczególnych środowisk: Izby Lekarskiej, stowarzyszeń osób chorych itp.

Jakie są Pani propozycje co do zawartości koszyka?

Uważam, że powinniśmy się oprzeć na koszyku „negatywnym”, tzn. zawierającym te świadczenia, czy też części kosztów świadczeń i usług, które nie będą gwarantowane. Np. zabieg wstawienia endoprotezy – w wersji standardowej powinien być opłacony z ubezpieczenia obowiązkowego, natomiast gdy pacjent wybierze endoprotezę o podwyższonej jakości, będzie musiał zapłacić różnicę w kosztach (ewentualnie z ubezpieczenia dodatkowego). Większość kosztów nie pokrywanych z ubezpieczenia obowiązkowego powinna dotyczyć opłat za usługi ponad standardowe. Oczywiście taki koszyk musi być stale aktualizowany – standardy w medycynie stają się coraz wyższe. Koszyk „negatywny”  będzie  łatwiejszy do opracowania i zapamiętania. W koszyku „negatywnym” nie powinny się znaleźć żadne świadczenia dla dzieci, a także z zakresu onkologii, położnictwa, ginekologii czy  chorób przewlekłych, jak np. SM. Obecnie zresztą także funkcjonuje system dopłat pacjentów np. na przedmioty ortopedyczne i środki pomocnicze. Jeśli pacjenta nie stać na dopłatę, może się ubiegać o pomoc z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych albo ze środków pomocy społecznej.

Następnym etapem – jak zapowiada minister Religa – będzie zmiana systemu ubezpieczeń poprzez wprowadzenie ubezpieczeń dodatkowych, prywatnych.
Prof. Religa planuje utrzymanie obecnego systemu NFZ przez 2 lata i dopiero potem wprowadzenie ubezpieczeń dodatkowych. Moim zdaniem to za późno, biorąc pod uwagę, że kadencja rządu trwa 4 lata. Prof. Religa wierzy, że uda się „odpolitycznić” służbę zdrowia i przygotował program na 7 lat. Nie ma gwarancji, że następny rząd zechce kontynuować działania obecnego. Nie jest też dobre utrzymywanie aż przez następne dwa lata obecnego systemu, który polega na ręcznym sterowaniu służbą zdrowia. Wojewódzkie Oddziały NFZ nie mają obecnie osobowości prawnej i nie mogą podejmować niemal żadnej samodzielnej decyzji. Minister chce sam decydować o wysokości środków dla poszczególnych regionów i sam wyznacza priorytety i dzieli pieniądze. Bardzo niepokojące są jego zapowiedzi, że NFZ przekaże więcej pieniędzy dla Śląska i Mazowsza, następne w kolejności są kliniki, potem największe szpitale. Tymczasem każdy region ma inną specyfikę, różni się gęstością zaludnienia, siecią szpitali, dróg dojazdowych, problemami zdrowotnymi wynikającymi, np., ze stanu ochrony środowiska. Inne uwarunkowania ma Polska wschodnia, inne centralna, jeszcze inne zachodnia. Powinny być określone kryteria rozdziału środków uwzględniające to zróżnicowanie, a regionalne Oddziały NFZ powinny móc samodzielnie decydować o ich wykorzystaniu, zgodnie ze swoimi potrzebami.

Ubezpieczenia dodatkowe zamierzał wprowadzić w II etapie reformy już rząd AWS – do tego II etapu już jednak nie doszło. Stąd moje przekonanie, że trzeba zmieścić się z reformami w jednej kadencji – a więc zaczynać je na początku.
Ubezpieczenia dodatkowe mogłyby funkcjonować, jak banki, na zasadzie konkurencji  – pacjent mógłby sobie wybrać ubezpieczyciela, który w sytuacji, gdy potrzebowałby usługi wykraczającej poza świadczenia gwarantowane, płaciłby za nią. Obecnie panuje błędna opinia, że jest to  rozwiązanie dla bogatych – potrzebna jest dobra kampania informacyjna.

Prasa alarmuje, że niedługo zabraknie nam lekarzy i pielęgniarek. Czy z Pani szpitala wyjechało za granicę dużo pracowników?

Na razie są to pojedyncze osoby, nie ma zagrożenia, że w szpitalu zabraknie lekarzy czy pielęgniarek. Natomiast my przygotowujemy  się do obsługi pacjentów z zagranicy, w tym celu  personel  uczy się języka angielskiego. Obecnie prowadzone są dwa intensywne kursy dla służb pierwszego kontaktu – Izby Przyjęć, pracowników pracowni radiologicznej, laboratoriów itp.

W dyskusjach publicznych ciągle powraca temat lekarzy rodzinnych. W założeniach reformy służby zdrowia ich rola miała być znacznie większa, niż to się obecnie dzieje. Można powiedzieć, że lekarze rodzinni nie spełnili oczekiwań autorów reformy i pacjentów. Jaka jest pani opinia w tej sprawie?

Na początku reformy wprowadzanej przez AWS rola lekarza rodzinnego była rzeczywiście pomyślana bardzo kompleksowo i w okresie funkcjonowania Kas Chorych  wszystko było na dobrej drodze. Wszystko zmieniła centralizacja struktury służby zdrowia. Obecnie lekarze rodzinni  mają za mało pieniędzy, a co za tym idzie i za mało obowiązków. Szpitale są przepełnione, a kolejki do specjalistów się wydłużają, bo lekarze rodzinni nie są w stanie skierować pacjentów na odpowiednie badania i postawić diagnozy. Tymczasem lekarz rodzinny po kilku latach obserwacji swoich pacjentów najlepiej zna ich problemy zdrowotne i potrzeby.
Lekarz rodzinny powinien mieć określony zakres obowiązkowych badań wraz z odpowiednią pulą środków. Zakres badań obowiązkowych powinien uwzględniać specyfikę danego regionu. Poważnym problemem jest brak diagnostyki. Potrzebne są centra diagnostyczne, z których mogliby korzystać lekarze rodzinni i specjaliści – nie byłoby wówczas konieczności kładzenia pacjentów do szpitala w celu zdiagnozowania.

Co Pani sądzi o takiej reformie, o której zresztą wiele się mówiło, aby pieniądze „szły za pacjentem”? – Pacjent mógłby wybierać placówki, w których chce się leczyć, a Kasa Chorych – czy NFZ –  płaciłby lekarzowi, placówce za wykonaną usługę.  

Dobre szpitale na to czekają, żeby tak właśnie było – nie limity środków, a co za tym idzie –  pacjentów, lecz pieniądze tam, gdzie jest pacjent. Czekamy na uwolnienie finansów na tyle, żeby taka reforma była możliwa. Być może, przynajmniej częściowo, sytuację poprawią dodatkowe ubezpieczalnie i będzie można podpisywać umowy bezlimitowe.  AWS tak właśnie planował, utworzenie kas alternatywnych, ale jak wiadomo, reforma została przeprowadzona połowicznie. Ubezpieczalnie będą konkurować i zapewne przedstawią różnorodną ofertę – usług i cen. To byłoby najzdrowsze.

Ile lat pracuje się na nagrody , wyróżnienia,  i czołowe miejsca w różnych rankingach?

Pracujemy nad tym systematycznie od 8 lat. Doskonalimy organizacje pracy i ciągle gonimy jakość, bo jest, jak ten króliczek, którego raczej nie da się dogonić raz na zawsze. Postawiliśmy na jakość i dobrą medycynę – stale prowadzimy szkolenia. Owoce zaczęliśmy zbierać po czterech latach. W rankingach bierzemy udział, nie tylko po to, żeby się promować, jak uważają niektórzy, ale także żeby się sprawdzić, czy mieścimy się w kryteriach i jak wypadamy na tle innych. Są rankingi oddziałów i szpitali. Ranking w najnowszym numerze Wprost pokazuje, że nasza Ortopedia, wszczepianie endoprotez biodrowych i kolanowych znalazły się wśród najlepszych w kraju. W rankingu Rzeczpospolitej znaleźliśmy się na 5 miejscu w stawce 350 szpitali, to była ocena „za całokształt” – od zarządzania, po jakość leczenia i warunki pobytu pacjentów w placówce.

Podstawa sukcesu placówki, to dobrzy ludzie i sprawne zarządzanie. Nie sterujemy pracownikami, wytyczamy kierunki, mówimy co chcemy osiągnąć, a fachowcy – każdy w swojej dziedzinie – potrafią to zrobić. Prowadzimy rozsądną politykę kadrową – przyjmujemy systematycznie młodych lekarzy, żeby była równowaga młodej i doświadczonej kadry.

Wiele mówi się obecnie o zwalczaniu korupcji. W tym kontekście, niestety, są często wymieniani lekarze. Toczy się wiele postępowań karnych, zapadł wyrok skazujący na karę więzienia za łapówki wymuszane od pacjentów. Czy w kierowanym przez Panią szpitalu pojawią się tabliczki: Nie przyjmujemy prezentów od pacjentów i ich rodzin? Prof. Religa popiera tę akcję.

To delikatny temat. Zastanawiam się czy pierwsi by mnie zlinczowali pacjenci czy personel, bo taka treść mogłaby być odebrana, jako potwierdzenie, że u nas się bierze lub brało łapówki.

A jednak dla pacjentów jest ważna rozmowa o tym problemie i nie chodzi o napiętnowanie kogokolwiek, ale oczyszczenia atmosfery i wyraźną wskazówkę: nie musisz dawać, a wręcz możesz się narazić na przykrości. W jednym z bydgoskich szpitali lekarze założyli związek zawodowy Antykorupcja, a minister Religa powiedział wywiadzie dla Newsweeka, że chciałby doczekać chwili, gdy koledzy nie będą chcieli podawać ręki łapówkarzom.

To są nowości, z którymi się zapoznam i będziemy zapewne rozmawiać na ten temat, najpierw w dyrekcji, a następnie z lekarzami. Myślę, że reforma i przejrzyste procedury, a także świadomość pacjentów, co im się należy w ramach ubezpieczenia, wiele może poprawić także na poletku walki z korupcją.

Dziękujemy za rozmowę i życzymy wielu kolejnych sukcesów – zawodowych i w służbie publicznej.

  Red. Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 722

Print Friendly, PDF & Email