Z wizytą w Wilhelmshaven

Z wizytą w Wilhelmshaven
Fot. Adminstrator

Niemcy śmieją się z Fryzyjczyków, tak jak my z mieszkańców Wąchocka.

– U nich wszystko jest na odwrót – mówią. – Mają morze, które codziennie cofa się na kilka godzin, zegary chodzące do tyłu. Witają się zwrotem „Moin, moin” zamiast „Guten Tag”, a na wodę gazowaną mówią –„woda z muzyką”.

Fryzyjczycy nie przejmują się tym gadaniem i robią swoje, a robią to dobrze, czemu mogliśmy przyjrzeć się podczas wizyty studyjnej w lutym 2005 r.
Parytetowe Związki Organizacji Socjalnych Dolnej Saksonii zaprosiły organizacje zrzeszone w Federacji Organizacji Socjalnych z regionu Warmii i Mazur. Elbląg reprezentowali przedstawiciele Elbląskiej Rady Konsultacyjnej Osób Niepełnosprawnych i Centrum Wolontariatu. Wizyta ta była finansowana przez Porozumienie Niemiecko-Polskie w ramach programu „Akcja Człowiek”.

Podczas 4 dniowego pobytu odwiedziliśmy m.in. grupę wsparcia i warsztaty dla osób upośledzonych umysłowo, Artec Roffhausen (zakłady pracy, w których pracują niepełnosprawni), bank żywności „Wilhelmshavener Tafel”. Poza tym uczestniczyliśmy w zajęciach grupy sportowej „Wiki”, odwiedziliśmy placówkę pomocy młodzieży „Schwalben”, przedszkole i szkołę dla dzieci specjalnej troski oraz centrum wolontariatu. Byliśmy również gośćmi burmistrza miasta i lokalnych polityków.

Integracja po niemiecku
W wizytowanych przez nas zakładach pracy dla osób niepełnosprawnych Artec Roffhausen, pracownicy zatrudniani są przy produkcji półfabrykatów do wiatraków wytwarzających energię elektryczną oraz meble ogrodowe, nakrętki, śrubki i części elektryczne do pralek. Mebelki ogrodowe jeszcze kilka lat temu były sprowadzane do Niemiec m.in. z Polski. Od czasu kiedy produkcją zajęły się osoby niepełnosprawne, nie ma już takiej potrzeby.
Naszą szczególną uwagę zwróciło przedszkole integracyjne, w którym dzieci zdrowe i niepełnosprawne (w różnym stopniu i z różnymi schorzeniami) wspólnie poznawały świat i rządzące w nim zasady.
Dlaczego to przedszkole było takie szczególne? Powodów było wiele, a najważniejszym ten, że dzieci niepełnosprawne rosną razem ze zdrowymi. Dzięki temu mogą przyzwyczaić się do niepełnosprawności, nie ona dla nich czymś odmiennym, dziwnym.
Na uznanie zasługuje już sam budynek, w którym mieści się przedszkole. Budynek jest duży, wnętrza kolorowe, bez barier architektonicznych. Pracują tam specjaliści pedagodzy, rehabilitanci i psycholog. W przedszkolu najważniejszy jest przedszkolak i jego prawo do rozwoju. Maluchy mają prawo do gorszego samopoczucia, czy do złego nastroju.
W każdej niemal salce obok stolików, krzesełek i materiałów dydaktycznych znajdują się kuchenki, w których dzieci mogą podgrzać sobie przekąski, zmywarki, w których myją brudne naczynia i oczywiście umywalki, aby mogły umyć brudne rączki. Każde dziecko może przynieść sobie coś do jedzenia, coś, na co akurat ma dziś ochotę, a nie znalazło się w jadłospisie przedszkolnej stołówki.

Sposoby na chandrę
Ponadto, w każdej sali zorganizowano kącik wypoczynkowy. Kiedy dzieci poczują się gorzej, obrażą się na kolegę lub będą chciały zregenerować siły, mogą przytulić się do wielkiego, puszystego misia i chwilę poleniuchować. Wychowawca nikogo na siłę nie wygania z owego kącika i można tam przebywać tak długo, jak długo ma się ochotę.
Kiedy któreś dziecko jest szczególnie mocno rozdrażnione lub wręcz agresywne, wychowawca prowadzi go do sali „doznawania świata”.
Nie chodzi się tam za karę, ale po to, aby wyciszyć się i odzyskać równowagę. Przedszkolak siada lub kładzie się na wodnym łóżku (!) i ogląda kolorowe obrazy wyświetlane na ścianach i suficie. To wydaje mu się, że leży pod drzewkiem, to znowu, że jest na łące i ogląda chmurki. Po sesji, której czas trwania jest indywidualnie dobierany do potrzeb konkretnego dziecka, przedszkolak wraca do obowiązkowych zajęć.

Inne podejście
Ciekawostką jest pracownia malarska. Wiadomo, że dzieci nie przykładają dużej roli do czystości i porządku, dlatego, żeby wychowawca nie musiał bez przerwy zwracać dzieciom uwagi, a dzieci mogły w pełni rozwinąć się artystycznie, sala, w której odbywają się zajęcia plastyczne jest prawie pusta. Nic się nie stanie, gdy rozleje się farbka lub gdy brudną rączką dotkniemy mebelków.
Ciekawostką jest także tunel, w którym można dać upust swoim emocjom. Ten tunel to po prostu wygięta, zawieszona na łańcuchach blacha, którą można szarpać, lub w nią uderzać. Zabieg ten robi dużo hałasu i pozwala wyładować nadmiar energii.
Urządzenie bardzo proste, ale pomysłowe, no i nie trzeba szarpać kolegów, aby pozbyć się negatywnych emocji.
Na uwagę zasługuje spójny system integrujący z resztą społeczeństwa – od przedszkola, poprzez szkołę, aż do pracy zawodowej. Oceniane są możliwości i predyspozycje osób niepełnosprawnych oraz planowana jest ścieżka ich rozwoju zawodowego. W Polsce dopiero pracujemy nad podobnym modelem.  Anna Trzuskolas, RM Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 366

Print Friendly, PDF & Email