Z perspektywy rodziców: Na długie zimowe wieczory

Z perspektywy rodziców: Na długie zimowe wieczory
Fot. Adminstrator

Teraz są dłuższe, bo słońca jak na lekarstwo, a ciemno zaczyna się robić w połowie dnia. Do tego pogoda nie zachęca do spędzania czasu na dworze i nasza aktywność w okresie jesienno–zimowym jest (delikatnie mówiąc) bardzo ograniczona. Czym więc zagospodarować te ekstra godziny tak, by nie myśleć o dokuczliwym niedoborze światła słonecznego i tak, by nam i dziecku przyjemnie minął czas?

My mamy łatwo – korzystamy z faktu, że Julka uwielbia czytać książki. Jakie? Otóż dokładnie wszystkie. Przynajmniej wszystkie jakie dla niej wybieramy. Ok, może gdyby spróbować przeczytać jej poradnik samodzielnej nauki księgowości okazałoby się że jednak nie wszystkie…

Nie ryzykujemy więc i poruszamy się w bezpiecznej przestrzeni książek przez Julcię uwielbianych. Nie jest to trudne. Julka na samo wspomnienie o czytaniu cała się rozpromienia. To dla nas wielka przyjemność obserwować, jak z zaciekawieniem słucha i ogląda obrazki obserwując w napięciu pojawiające się na kolejnych stronach wydarzenia. Śmieje się w głos już kiedy ściągamy książkę z półki. Różne niepełnosprawności zapewne w różny sposób wpływają u dzieci na chęć spędzania czasu na czytaniu. Bazując na doświadczeniu i obserwacji możemy jednak śmiało założyć, że nigdy nie jest to z góry przegrana sprawa – zawsze, w jakiejś formie jakaś książka do każdego w końcu trafi. Trzeba tylko umieć odpowiednio ją sprzedać i nie mamy tu na myśli talentów marketingowych. Może jest to nieco bardziej skomplikowane i może trochę bardziej wymagające, ale i tak jest to jedna z ulubionych form spędzania czasu.

Jak wygląda nasze wspólne czytanie? Niezbędny jest ulubiony fotel Julci, na którym możemy się razem wygodnie usadowić. Pokazujemy na początku dwie książki do wyboru, Jula wskazuje wzrokiem którą chce. Kartki przewracamy jej rączką. Reszta to radość i snucie opowieści. Julka z niesłabnącą ciekawością przyjmuje czytanie w kółko tych samych książek. Zupełnie nie przeszkadza jej fakt, że czytamy je po kilka razy. To, że je zmieniamy, jest często więc naszą własną inwencją twórczą – tak by i dla nas była to ciekawy czas, bo jakkolwiek bardzo lubimy wspólne czytanie, dwudziesty szósty raz czytane to samo przestaje być zabawne… Na szczęście Julcia bardzo polubiła grubsze książki, takie, w których jest mniej obrazków (ale jakieś muszą być), a więcej treści i wtedy wszyscy z ciekawością poznajemy przygody bohaterów. Tak oto mamy za sobą kolejną, czwartą już część, Przygód Mikołajka, który z niesłabnącym urokiem pakuje się w coraz to nowe kłopoty, by ostatecznie z gracją się z nich wyplątać. Odkrywamy na nowo przygody bohaterów z naszych dziecięcych lat – Bolka i Lolka, Misia Uszatka i Reksia. Piękne wydania ich historii stanowią dodatkową zachętę do tego, by po nie sięgnąć. Od razu gotowy jest temat prezentów przy kolejnych okazjach – nowych części nie brakuje, więc nasza kolekcja się powiększa. Nie może też zabraknąć Misia Puchatka – Jula uwielbia wszystkich jego przyjaciół, a ogrom książek wszelkiej postaci z ich udziałem daje spore pole do popisu. Nie poprzestajemy na języku polskim. Babcia mieszkająca za granicą regularnie uzupełnia naszą biblioteczkę w książki angielskie, które Julka uwielbia. Czytamy je po angielsku i po polsku, a Julcia słucha tak samo uważnie.  Babcia jest też mistrzynią w wyszukiwaniu książeczek, które wymagają więcej zaangażowania niż tylko czytanie. Tu trzeba coś wyciąć, tam wypchnąć, potem przykleić i pomalować – kupowanie takich perełek to Babci specjalność, a dla nas wszystkich frajda. Mamy ich w księgozbiorze całkiem sporo.

Czytamy Julci odkąd była malutka, ponieważ przy jej niepełnosprawności kwestia wieku jest raczej umowna i mimo, że Jula zaraz kończy 13 lat, niewiele się zmieniło w tym temacie. Nadal to uwielbia i przyjmuje spędzany w ten sposób czas z wielkim entuzjazmem. Wspólne czytanie wykształciło u niej umiejętność dłuższego skupiania uwagi, która jest zauważalna i bardzo pomocna w różnych innych sytuacjach. To bardzo cenne.

W dzisiejszych czasach dążymy do ułatwiania sobie życia, coraz to nowe rozwiązania techniczne mają sprawiać, że jest nam wygodniej i prościej. Ta tendencja widoczna jest też w czytelnictwie. W ostatnim czasie pojawiło się wiele "samo–czytających" się książek i zabawek, które mają wgrane opowieści wybrzmiewające po naciśnięciu guziczka. Musimy przyznać, że i nas porwała fala mody i Jula jest w posiadaniu misia czytającego książeczki i kilku takich właśnie zautomatyzowanych książek, ale w naszym przypadku zupełnie się nie sprawdziły. A już na pewno nie ułatwiły sprawy– skoro Julcia i tak nie umie sama nacisnąć misia i trzeba być obok, to równie dobrze można czytać samemu. To zdecydowanie ciekawsze i przyjemniejsze.

Kiedy więc przyjdzie wieczór (tym bardziej, że przychodzi dużo szybciej w obecnym czasie) sięgnijmy po książkę, aby zabrać nasze dziecko na nową (albo tę samą po raz dwudziesty szósty…) przygodę. Kiedy zima się już skończy, a wieczór zacznie tak jak przystało – wieczorem – nie rezygnujmy. To bezcenna forma spędzania czasu niezależnie od pory roku.

A gdy już nasza pociecha pójdzie spać, nie zapomnijmy też o sobie. Oczywiście przygody Misia Uszatka są niezwykle fascynujące, ale dla równowagi czasem trzeba porzucić je na rzecz jakiegoś dobrego kryminału albo rzewnego romansu. Bo nic tak nie poprawia samopoczucia jak dobra lektura, która wciągnie nas bez reszty i oderwie choć na chwilę od codziennych trosk.

  Ilona i Damian Nowaccy Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 17220 

Print Friendly, PDF & Email