Wywiad - rzeka z archeologiem Grażyną Nawrolską, rozkochaną w starociach

(Wywiad przeprowadzony we wrześniu 2006 r. i  opublikowany w październikowym numerze drukowanego miesięcznika ”Razem z Tobą”.)
Rzeźby, dzbanuszki i miotły – skarby ze średniowiecznych… latryn, publikacje, wystawy i inne ciekawostki o wpółczesnych wykopaliskach i dawnym Elblągu
                          
Niedawno zakończył się sezon wykopaliskowy na Starym Mieście w Elblągu. Wyniki podobno są rewelacyjne. Poprosiliśmy więc Grażynę Nawrolską prowadzącą te badania, o informacje z pierwszej ręki. Pani Grażynie bliskie jest wszystko, co wiąże się ze Starym Miastem, także to, co jest na powierzchni ziemi.

Na Starówce pojawił się z dawna oczekiwany Piekarczyk. Rzeźba nie wszystkim się podoba. Jak Pani ją ocenia?

To dobrze, że ona wzbudza różne reakcje. Oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania, ale przynajmniej nie jest się obojętnym. Myślę, że się do niego przyzwyczaimy, to był taki zwyczajny chłopak. Na pewno wrośnie w ten pejzaż… W sobotę (w dniu odsłonięcia rzeźby – red.) ludzie biegali do niego, za nos łapali, fotografowali się – a to jakoś ożywia. Może niedługo będziemy mówić:  spotkamy się przy Piekarczyku. Wszystko się dzięki takim rzeczom zaczyna po prostu ocieplać. W wielu wypadkach takie drobiażdżki robią atmosferę – tak jak w domu.

Brakuje mi fontanny…
Dzwonił do mnie kiedyś Prezydent i pytał o jakieś materiały ikonograficzne. Coś tam wybierano i była mowa o tym, żeby ją gdzieś postawić. Fontanna była ładna, taka gotycka, charakterystyczna dla Elblaga i na pewno dobrze  by wyglądała.
Więc jest nadzieja. Zanim przjdziemy do rzeczy, chciałabym przedstawić panią naszym Czytelnikom. Od kiedy związana jest pani z Elblągiem ?
  Od 1980 roku.  
To nie jest Pani rodowitą elblążanką?
O nie, nie. Urodziłam sie w Chodzieży w Wielkopolsce; ojciec, jak skończył studia, był i tu, i tam. Od 1957 roku mieszkaliśmy w Oliwie, studiowałam w Poznaniu, na Uniwersytecie, potem wróciłam do Gdańska, pracowałam 2 lata w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku, wyjechałam z mężem do Szczecina, następnie razem wyjechaliśmy do Zamościa. Zaproponowano Tadeuszowi utworzenie pracowni archeologicznej i tam byliśmy od 1977 do 1980 roku. Tak, jak sobie zakładalismy – 3 lub 4 lata. W 1980 r. Tadeusz otrzymał propozycję przyjścia do PKZ-tów gdańskich, z konkretnym wskazaniem na badania archeologiczne na Starym Mieście w Elblągu. No i tak to poszło. Prace tutaj rozpoczęliśmy w końcu ’80 roku, trwały miesiąc, w roku ’81 – pierwsze pół roku i tak w kolejnych latach – praktycznie trwają one nieprzerwanie do dzisiaj. Tak, że już 26 lat jestem związana ze Starówką. Pół roku byliśmy w Gdańsku, bo tam mieszkaliśmy, pół roku w Elblągu.
Jak zostałam sama, po śmierci męża, byłam tu praktycznie cały czas, więc w końcu przeprowadziłam się do Elbląga – nie miało sensu takie życie na dwa fronty. Na stałe jestem tu od 1994 roku, to już też 12 – 13 lat.
Czy teraz, oprócz prac wykopaliskowych na Starówce, ma Pani jakieś inne zadania?
Kieruję Pracownią Archeologii Miast. Ta pracownia zajmuje się tylko i wyłącznie badaniem Starego Miasta w Elblągu, od 1980 roku. Jej siedzibą jest muzeum w Elblągu, które teraz  nazywa się Archeologiczno-historyczne. Prowadzę tę pracownię, kieruję pracami archeologicznymi, opracowuję  materiały, robimy wystawy, wydałam książkę, teraz szykuję następną – będzie to publikacja oparta na materiałach z sesji pomorzoznawczej, którą zorganizowałam właśnie w ubiegłym roku w muzeum w Elblągu.
Sesja pomorzoznawcza?
To była XV Pomorzoznawcza Sesja. Sesje takie odbywają się co dwa lata w innym mieście na Pomorzu i dotyczą przeglądu badań na takim szeroko pojętym Pomorzu, od Szczecina aż do Noteci. Obejmują też obszar Dolnej Wisły – okolice Elbląga, badania na ziemi toruńskiej. Dzięki tym spotkaniom, wiemy, co się dzieje. Badań, inwestycji jest tak dużo, że nie sposób tego śledzić. W ubiegłym roku po raz pierwszy sesja odbyła się w Elblągu.
To znaczy, że Elbląg to jednak bardziej Pomorze niż, powiedzmy, Mazury..
No tak, mówi się Pomorze Wschodnie, Prusy – bo zawsze to ciążyło bardziej na Zachód niż na Wschód. Nawet jak tu było Państwo Zakonne, to zawsze skierowane było na zachód a nie na wschód. Elbląg leży właściwie na takiej granicy kulturowej między wschodem a zachodem.
No właśnie, nawet granica geograficzna między Europą Wschodnią i Zachodnią leży niedaleko,  przebiega pomiędzy Elblągiem a Olsztynem
No więc właśnie, granice geograficzna i kulturowa tutaj się pokrywają.
  Wracając do sesji – trwała trzy dni, od 30.listopada do 2 grudnia.  Referatów było ponad 100 – około 110, tylu było gości.  Sesja bardzo dobrze została oceniona.  W przyszłym roku odbędzie w Szczecinie.
Czyli najbliższe plany ”publikacyjne” związane są z materiałami z tej sesji.. Są też kolejne spotkania – najblizsze w Gdańsku, na temat stanu badań miast w północnej Polsce. W listopadzie będę na, kolejnym, VI już , Kolokwium w Lubece. Co dwa lata Lubeka organizuje spotkania archelogów z miast północnych od Londynu aż po Talinn. Zawsze jest jeden temat sesji – w tym roku jest to ”Styl życia – luksus w mieście średniowiecznym”. Trzeba to przedstawić nie tylko od strony faktów ale i od strony człowieka.
Czyli potrzeba trochę wyobraźni …
Właśnie. Napisałam już ten ten tekst, muszę go jeszcze przejrzeć i dać do przetłumaczenia na angielski. Koledzy archeolodzy ze Skandynawii zazdroszczą mi. Mówią: ty to masz o czym pisać! Rzeczywiście, mam. Mamy jedwabie w XIII wieku z Włoch, m.in. w Elblągu jest jedyna w Europie znana dotychczas tkanina jedwabna pokryta płatkami złota, czy np fragmenty taft.Jedwabie stanowiły 10 % tkanin w Europie w średniowieczu.  Więc te nasze znaleziska to jest ogromny procent. Fachowcy, którzy z nami współpracują, mówią, że Elbląg to bardzo bogate miasto. Elblążanie sprowadzali sobie osełki do ostrzenia w kuchni  z Norwegii, mamy 6 kamiennych możdzierzy – niektóre w kawałkach, niektóre całe, sprowadzanych z Anglii i Francji, – były tylko dwa takie miejsca, gdzie je wytwarzano. I takich importowanych przedmiotów jest mnóstwo.  Jeżeli ludzie sobie coś takiego sprowadzali, musieli mieć po prostu pieniądze.  

Mniej więcej w jakim okresie czasu to miasto było takie bogate?
Najlepszy okres dla Elbląga, tak mówili historycy, to jest  wiek XIII, to jest wiek XIV – do początku XVw. Zawsze było takie utarte pojęcie, że od XV wieku Gdańsk przejmuje taką rolę. Bo Gdańsk był do tego czasu po prostu dziurą.
Konkurencja Gdańska, odcięcie Nogatu, zamulanie toru wodnego – coraz mniejsze obroty w porcie…
No więc właśnie. W dotychczasowej historii wyglądało to tak, że to miasto nagle zamknięte zostaje na klucz Ale jak się patrzy na te materiały bogate z XVI, XVII,  XVIII wieku – to już nawet profesor Groth mówi: ja też myślałem inaczej, ale tego regresu w XVI nie ma.

I dopiero jak zaczął rozwijać się przemysł, gospodarka  odżywa.
Tak, ale to wcale nie jest do końca prawda, bo jeżeli my mamy dziesiątki talerzyków czy czarek z chińskiej porcelany w znaleziskach z XVIII wieku, to przecież to  o czymś świadczy. Nie każdy mógł to sobie kupić. Mamy podejrzenie, że jest nawet porcelana z Japonii. Wszystko to sprowadzał  Amsterdam,  potem to ciągnęli dalej do nas – a to znaczy, że ktoś to zamawiał i musiał być na to  zbyt. W tym roku mamy bardzo bogate materiały z badań, ja nawet nie o wszystkich mówiłam  publicznie, np jest mnóstwo porcelany chińskiej, mnóstwo fajansów z  miast  holenderskich. Są wyroby angielskie, są piękne wyroby cynowe, i tak dalej – no więc to jest bogate miasto.Po prostu tego się nie da ukryć. Mówi się, że  wiek XVIII i XIX był ciężki, bo Szwedzi weszli  – rzeczywiście weszli, złupili, kontrybucję wzięli, ale ci ludzie dalej tutaj funkcjonowali i to wcale nieźle.  Pewnie, że zawsze byli biedni i bogaci – to jest normalne.
Akurat w tym okresie, nastąpił zabór pruski i w jego następstwie wielkie przemiany polityczne.
Właśnie, potem zaczyna się rozwój przemysłu, zmienia się gospodarka. Wracając do archeologii – mamy ogromne zbiory, staramy się to pokazać na wystawach i w publikacajach -w Polsce i za granicą.
Na spotkaniach zagranicznych widać, jak środowisku naukowemu w Europie zależy na tym, żeby wiedzieć, co tu się dzieje. Elbląg bardzo wszedł w orbitę tych miast a książka …. też bardzo wiele zrobiła. Ze środowisk w Niemczech, Szwajcarii, Skandynawii. otrzymałam podziękowania za przysłanie jej.
To świetnie.  Ciągle mamy taki niedosyt promocji miasta.
No tak, to rzeczywiście duża rzecz. No i wystawa – w Warszawie się podobała i w Poznaniu.W Poznaniu, na otwarciu, dyrektor świetnie powiedział: proszę Państwa, my w naszym muzeum archeologicznym mamy na naszej stałej wystawie 2800 obiektów, a tu na wystawie czasowej z Elblaga jest 3500! A przecież mamy tego znacznie więcej, ciągle jest dylemat, co wybrać, można by spokojnie dwie wystawy zrobić.
Kiedy zobaczymy ją znowu w Elblągu?
Od stycznia właśnie chcemy robić tę wystawę jeszcze raz. Rzeczywiście trudno, żeby w Elblągu nie było wystawy o Elblągu, bo to nawet nieładnie.Dużo osób poza tym pyta o tą wystawę,
Wystawa będzie rozszerzona.To będzie średniowiecze i czasy nowożytne. Chcę nawet dać troszeczkę inny tytuł  : ”Życie w dawnym Elblągu”,  albo coś takiego, bo to obejmie aż XIX wiek. Będą też aranżacje wnętrz, jeszcze chciałabym coś dodać, nawet mam takie nowe pomysły.
No, to już czekam na tą wystawę. Domyślam się, że zobaczymy też jakieś eksponaty znalezione w tym roku. Przejdźmy więc do zakończonego sezonu. Jak było?
Oj, w tym roku było fajnie! Prowadzilismy prace  w  części zachodniej, przy Mikołaju,
czyli tej bogatszej…
Muszę Pani powiedzieć, że to jest tak różnie. Mnóstwo rzeczy wspaniałych jest też w  części wschodniej, która  zawsze uchodziła za uboższą. Na pewno jest przewaga  bogatszych znalezisk na stronie zachodniej, ale nie ma takiej zdecydowanej różnicy. W tym roku prowadziliśmy badania na czterech podwórkach kamienic i, naprawdę , wyniki sa wspaniałe Znależliśmy właściwie wszystkie przedmioty, których mieszkańcy normalnie używają  i z którymi mieli do czynienia. Każda  część miasta ma swoją przewagę  pewnych rzeczy. W tym roku np było bardzo dużo materiału z XVII – XVIII wieku. I tu właśnie było dużo porcelany chińskiej. mnóstwo fajansów holenderskich, jest wspaniała kolekcja kieliszków XVIII – wiecznych, oczywiście nie wszystkie są całe. Widać, że te kamienice były rzeczywiście bogate,  w jednej z nich mieszkał burmistrz, w innej jakiś rajca,  rzeczywiście widać, że  oni tę zastawę mieli bogatszą . Są bardzo ładne metale, są piękne noże  do owoców, XVII wieczne, z bardzo ładnymi rękojeściami, są wyroby cynowe, dzbanuszki jakieś, jest np świetny średniowieczny, taki ogromny, ciężki, młot metalowy, ale na  chudej drewnianej rączce. Nie można by było podnieść go za tą rączkę, nawet przesunąć w inne miejsce, więc nie wiem, do czego oni go używali. Jest też element, jak my to mówimy, windy towarowej, takiego urządzenia, przy pomocy którego wciągano na najwyższe kondygnacje ciężkie rzeczy .Winda jest XIII-wieczna – w tej chwili w konserwacji.
O! Do czego służyła?
Na razie boimy się może łączyć  ją tak zdecydowanie z budową kościoła, ale skoro obok w tym czasie stały tylko i wyłącznie drewniane domy, to przecież tego nie używano do wciągania 2 desek na parterowy dom. Więc to musiało być używane przy budowie, być może przy budowie kościoła – ale to jest  na razie hipoteza.
Czy wiemy coś więcej o technologiach budowlanych z tamtego okresu?
Jeździły np. takie specjalistyczne  grupy, jak ”strzechy budowlane,” które otrzymywały zlecenia z różnych miast Europy. Były i inne grupy specjalistów. Weźmy np budowę zamku krzyżackiego. Oczywiście do prostych robót można było zatrudnić ludzi stąd, ale musieli też być specjaliści. Może niektórym z nas się wydaje, że  wystarczyło  wziąć sobie kupę kamienia, deski i postawić. A przecież musiał być jakiś plan -były projekty, nie możemy myśleć, że ot tak budowano sobie coś z głowy. Większość obiektów miała plany, tylko one się nie zachowały do dzisiaj. Wszystko było wielce przemyślane, bardziej niż nam się wydaje. Żeby zbudować kościół, trzeba było ściągnąć jakiegoś projektanta – architekta w dzisiejszym pojęciu. Zachował się taki trzymetrowy pergamin , na którym jest projekt katedry w Strasburgu – jest tam gdzieś w skarbcu u nich. A ta katedra po prostu powala – jaka to musiała być wspaniała organizacja pracy, przy tych narzędziach, dłutkach i łopatkach. Nie dość, że te wszystkie materiały trzeba było wciągnąć, to przecież  musiały gdzieś leżeć, z jakichś kamieniołomów  trzeba było je przywieźć . Przecież to jest potworna robota. Nawet tutaj. W XIII wieku funkcjonuje tu miasto drewniane – trzeba było skądś to drewno przywieźć. Gdy zaczęto budować kamienice – były potrzebne ogromne wykopy budowlane pod fundamenty, całą tą ziemię trzeba było furmankami stąd wywieźć, przywieźć cegły, przedtem te cegły gdzieś tam zrobić. a  tych  kamienic było 600! Gdy usuwaliśmy ziemię z wykopu pod przyszły skansen – takie dwie nieduże hałdki – to przez cały dzień pracowała ładowarka Fadroma i kilka wywrotek, a przecież wówczas pracowano łopatkami!
W północnej części  miasta było 5 cegielni, które pracowały wyłącznie dla zamku, kościołów dwóch (św. Mikołaja i Dominikanów), ratusza i szpitala Św. Ducha.  Trzeba było przywieźć do nich glinę, gdzieś te wyroby składować. Cegły były tak znakomite, że do dzisiaj można je używać. Cegielnie były miejskie – dopiero w XIV wieku, po wybudowaniu zaplanowanych budynków, zostały wydzierżawione elbląskim mieszczanom.
No tak, każda jedna czynność to był problem techniczny.
Rozwój rzemiosł następował bardzo szybko. Praktycznie tuż po założeniu miasta zaczęły działać pierwsze wytwórnie potrzebnych przedmiotów oraz organizacje rzemieślnicze, które z czasem przekształciły się w cechy.
Były też już wtedy  przetargi . Nie wiem jak tutaj u nas, ale czytałam o przetargu we Florencji, na te słynne drzwi Brunolesciego. Przetarg ogłoszony był przez Radę Miasta. Wyłoniono kilku kandydatów,  którzy mieli w ciągu pół roku wykonać określoną pracę. I dopiero po ocenieniu tych prac został wyłoniony zwycięzca, któremu powierzono wykonanie drzwi. I rzeczywiście dobrze wybrano, drzwi do dzisiaj są cudem techniki.
Budowa Elbląga trwała podobno dość krótko ?.
W sumie w XIV wieku to miasto już stało.Około 100 lat przyjmuje się na  ukształtowanie terenu i zabudowę – wiadomo, że potem były ciągle poprawki, – jeden dobudował, drugi zburzył, trzeci  się spalił, i to ciągle żyło, i się zmieniało, ale w głównym zrębie to miasto zostało.
Wracając do zasadniczego tematu dzisiejszej rozmowy –  tegorocznych wykopalisk, co znaleźliście?
Jest  ta piękna główka z drewnianej rzeźby.
Trudno zinterpretować pochodzenie tej rzeźby , wymaga to porównań do Skandywaii i Anglii (XIII w.) ale rzeźba z XIII w. to  fantastyczna rzecz.
Muszę się skontaktować ze specjalistami, którzy określą, czy to mogło być wytworzone tutaj, czy było skądś przywiezione, być może nigdy się tego nie dowiemy, ale trzeba próbować. Są bardzo ładne metalowe wyroby, wyroby drewniane, jest 8 mioteł.  Niby rzecz prosta, banalna, ale w końcu, mieć coś takiego z XVIIIw, zwłaszcza, że trzy z nich są w całości zachowane – mają 1,2 m długości,  to duża rzecz! Różne miotły i szczotki mamy z poprzednich wykopalisk, ale jakieś krótsze, mniejsze, natomiast takie coś to rzeczywiście będzie rewelacja. Jest około 80 zabytków w konserwacji w Muzeum Morskim. Część metali już też poszła do konserwacji, ale duża część zbiorów jeszcze na to czeka. Rzeczy ze skóry konserwujemy sami – a jest ich sporo, m.in. buty
Mamy w tym roku około 15000 fragmentów ceramiki, i naczyń całych różnych, to wszystko trzeba było umyć, skatalogować, opisać i popakować jakoś. Część ceramiki jest do wyklejenia, my sami też wyklejamy, ale jest nas tak mało, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrobić od razu.  jakoś musimy sobie z tym radzić.
Mało, to znaczy ile?
W pracowni jest trzech archeologów- kolega i ja, a ostatnio także absolwentka archeologii. Jest też dwóch rysowników, a w lecie zatrudniam dodatkowo rysowników, ostatnio byli studenci na praktykach, w przyszłym roku też przyjadą – ale to wszystko jest nic, jeżeli nie ma się niżej niż 15000 skorup każdego roku.
Robota jest faktycznie ogromna.
Ale fajna, naprawdę. Z tego roku mamy też np. całe jajka, są takie leciutkie i w środku coś lata, takie sproszkowane już żółtko czy białko.
Prześwietlaliście je?
Jeszcze nie, ale trzeba by rentgena zrobić,
albo jakąś tomografię…
Jakbym z tym jajkiem poszła do szpitala, powiedzieliby – zwariowała .
Jest taka połówka jajka śmieszna, gdzie to białko stanowi taki jakby materiał wykładzinowy, tak się ścięło, że tworzy takie delikatne, cieniutkie wnętrze. Widocznie w latrynie, pełnej różnych substancji organicznych, zachodzą jakieś takie procesy chemiczne.  Niby rzecz bardzo prozaiczna, ale jak się takie XVII-wieczne jajko od XVII -wiecznej kury weźmie do ręki, to porusza to wyobraźnię.
Czyli plon jest przebogaty . Kiedy zobaczymy jakąś wystawę?
Będziemy chcieli to robić na początku przyszłego roku, dużą wystawę, do której włączymy część zbiorów z tego roku. Chcemy ją zrobić jak najszybciej – w I kwartale przyszłego roku. Teraz musimy porobić wszystkie opracowania, dzienniki badań, to wszystko, co  trzeba zrobić po zakończeniu sezonu. Jesienią też odbywają się zwykle jakieś konferencje, w tym roku będzie w Gdańsku. Potem będziemy przywoziź wystawę z Torunia, musimy ją tam całą spakować, to też trochę potrwa, następnie czeka mnie konferencja w Niemczech , a potem nas pewnie karnie wyrzucą na urlop, bo jeszcze na urlopach nie byliśmy.
Tak jak rolnicy, urlopy macie w zimie ?
I to jeszcze siłą nas wyrzucają , żeby się kartoteki zgadzały. Ja też jeszcze nie byłam ani dnia na urlopie w tym roku. Planowalismy sobie we wrześniu jakiś wyjazd, ale nie było szans.Już trzy lata  marzę o Toskanii – zamierzałam wybrać się tam w tym roku, ale nie wyszło. A w listopadzie to już nie jest ta pora no i te, wspomniane wyżej, konferencje.
Z kolei w  grudniu przyjedzie kolega z Krakowa  i będzie robił zdjęcia do wystawy ”Kolegia średniowiecznej Europy”. W Krakowie taką piękną wystawę Biblioteka Jagiellońska przygotowuje .
Kiedyś otrzymałam stamtąd list, że podobno mamy trochę zabytków z okresu średniowiecza, czy mogłiby przyjechać i coś ewentualnie pożyczyć. I przyjechał dyrektor z taką panią, jak zobaczyli to wszystko, co mamy, byli zachwyceni. Pożyczają od nas 40 obiektów. Wystawa będzie otwarta w przyszłym roku. Na tych wystawach są  zawsze piękne katalogi, te zdjęcia były robione  właśnie do katalogu.  Musimy też jeszcze z kolegą napisać  notki bibliograficzne do każdego z tych obiektów. To są rzeczy, które wpadają nie przewidziane, trzeba je zrobić i nie ma rady. I to fajnie jest, tylko z tym czasem zawsze jest nie po drodze.
Kiedy znów zaczniecie kopać?
Ani się obejrzymy, a zacznie się nowy sezon. Sezon zaczynamy zwykle w kwietniu, najpóźniej w maju . W tym roku zaczęliśmy w połowie kwietnia, pracowaliśmy prawie pięć miesięcy, i pracowaliśmy wszystkie soboty. Tak, że dostaliśmy trochę w kość, zwłaszcza w te upały. Ale taka jest już nasza specyfika i nie przejmujemy się tym, specjalnie . Każdego roku zatrudniamy sezonowych pracowników, w większości to jest stała ekipa Oni nie są nigdzie zatrudnieni na stałe. Jakichś się tam dorywczych prac w zimie chwytają, a w grudniu już się dopytują, kiedy zaczynamy.
To  są to już wyuczeni pracownicy?
Tak, oczywiście, i nawet jak przyjmujemy jakichś nowych ludzi, to muszą to być ludzie, których tamci znają. Mają dobrze pracować, mają nie pić. Kiedyś, w dawnych czasach, wypłata zawsze była w piątek, żeby w sobotę i niedzielę mogli pić, a w poniedziałek już był spokój. A teraz wypłata bywa w środę czy w poniedziałek, i jeżeli się zdarzy, że ktoś jeden nie przyjdzie nazajutrz to jest wszystko. A ludzie ciężko pracują.W tym roku pracowalismy we wszystkie soboty. Kiedy zapowiadam przcującą sobotę, słyszę: ”o jak dobrze, kierowniczko”. Dla nich są to oczywiście pieniądze , ale nie tylko.Oni naprawdę lubią tę pracę. Każdy ma swoją specjalizację.Są tacy, którzy wolą najczarniejszą robotę robić, byle nie musieli niczego czyścić. A są tacy, którzy potrafią perfekcyjnie mur wyczyścić szpachelkami, szczotkami. Ale wszyscy to doskonali pracownicy, wspaniale się z nimi pracuje. A przecież w tych latrynach są naprawdę ciężkie warunki pracy, i do tego trzeba też mieć wyczucie, Nie dość , że w tej mazi nic nie widać, to jeszcze trzeba te zabytki stamtąd wybierać. Jest to bardzo dobry zespół – podobnie, jak w pracowni.
Czy jest jakiś harmonogram prac na Starówce, aż do zakończenia badań?
Kiedyś Wydział Kultury mnie prosił o taki plan na lata 2005 – 2013. Był to taki zakres terytorialno-merytoryczny, określiłabym to tak. Bo trudno mi jest przewidzieć, jakie fundusze dostanę na przyszły rok i każdy następny. Zakres prac jest automatycznie uzależniony od możliwości finansowych. Bywają też takie sytuacje, że zgłasza się do miasta inwestor. I wiadomo, że my jesteśmy bardzo elastyczni i badamy wtedy to , co jest potrzebne. Teraz np. badaliśmy ten teren właśnie, ponieważ powstał pomysł i projekt zrobienia  tam w przyszłości skansenu. Wiemy już co tam jest, i teren jest już gotowy. Jesteśmy w kontakcie z Urzędem Miejskim, jeżeli pojawi się inwestor, który będzie chciał wykupić ileś działek pod budownictwo, to ten teren przygotujemy. Jeżeli nie będzie inwestora, to będziemy badania prowadzić w taki sposób, żeby jakiś konkretny obszar był zwolniony pod inwestycje.
Nie zdarzyła się taka sytuacja, żeby trzeba było czekać, aż skończycie?
Nasi archeolodzy nigdy nie blokowali terenu, nigdy nie było tak, że przyjechali i powiedzieli: wara, my tu będziemy dwa lata siedzieć. Mamy dobrą współpracę i z konserwatorem zabytków, i z miastem, Jakakolwiek była opcja rządząca, bylo duże zrozumienie dla tych naszych prac. Jeśli mamy problemy, wystarczy chwila rozmowy z Prezydentem i znajduje się jakaś pomoc, ostatnio np przy wywożeniu ziemi z terenu przyszłego skansenu. Koledzy z innych miast i krajów skarżą się, że muszą ”uciekać przed koparką” bo tuż za nimi już trwają roboty, a my mamy taki komfort, że nikt nam nad głową nie stoi, nie pogania. Oczywiście staramy się to robić tak szybko, jak pozwalają na to metody pracy.
Bardzo się interesująco rozmawiało, ale niestety trzeba kończyć. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Bardzo chętnie i bardzo zapraszam
Dziękuję za rozmowę. W imieniu redakcji życzę dalszych wypełnionych skarbami latryn :) i wymarzonego urlopu w Toskanii.

                                                                                                                    Teresa Bocheńska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 1474

Print Friendly, PDF & Email