Wielka podróż śladami bursztynowych kupców

  

Wybrać się w wielką podróż badawczą można na dwa sposoby: po starannym przygotowaniu i analizie wszelkich potencjalnych trudności, zapewnieniu środków, promocji i ewentualnej ewakuacji, albo … po prostu pewnego ranka spakować się i wyruszyć. Pani Mirosława Stroińska wybrała sposób drugi. Pewnego dnia stwierdziła, że nadszedł czas spełnienia marzeń o zbadaniu, jak dziś wygląda starożytny  bursztynowy szlak.  

Miał to być temat jej pracy magisterskiej w dziedzinie kulturoznawstwa. W wyniku różnych życiowych okoliczności praca magisterska została napisana na inny temat, ale marzenia pozostały. O swojej niezwykłej wyprawie pani Mirosława opowiedziała na spotkaniu w Kawiarence Historycznej „Clio” (w Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Elblągu), ilustrując tę opowieść pięknymi zdjęciami.

Drogi bursztynem znaczone
Bursztynowe szlaki prowadziły znad Adriatyku nad Bałtyk – w okolice dzisiejszej Zatoki Gdańskiej i półwyspu Sambia, a zostały wydeptane przez kupców handlujących bursztynem. Bursztyn, w czasach starożytnych, ogromnie ekscytował mieszkańców cesarstwa rzymskiego. Wyroby z bursztynu kosztowały niekiedy więcej niż niewolnik; w cenę „złota północy” kupcy wliczali bowiem trudy i niebezpieczeństwa dalekiej podróży do barbarzyńskich krajów.

Przebieg tych szlaków uczeni odtwarzają z dość dużą dokładnością na podstawie źródeł pisanych i odkryć archeologicznych – składowisk bursztynu i nagromadzenia przedmiotów, które na bursztyn wymieniano: rzymskie naczynia, ozdoby, monety.

Bursztynowe szlaki zaczęli przecierać Celtowie, w I w.p.n.e.. Początek znajdował się w Aquilei, słynącej z ogromnej „fabryki” wyrobów bursztynowych. Z Aqvilei (nie istniejące już miasto w pobliżu Triestu) wędrowano do Lentii (dzis. Linz – Austria). W następnych wiekach kupcy rzymscy, do granic cesarstwa mogli dojechać po doskonałych rzymskich drogach.

Główna droga bursztynowa prowadziła najpierw z Aqvilei poprzez Virunum (Zollfeld- Austria) do Lentii, później z Aqvilei przez Emonę (Ljubliana – Słowenia), Poetovio (Pruj – Słowenia), Savarię (Szombathely – Węgry), Scarbantię (Sopron – Węgry), do Carnuntum. Za Lentią i Carnuntum kończyło się Cesarstwo Rzymskie.

Przedłużenia tych dróg, prowadzące do miejsc wydobycia bursztynu, nazwano właśnie szlakami bursztynowymi. Wiodły one od miejscowości do miejscowości,  przez polne i leśne ścieżki, górskie przełęcze, wzdłuż dolin rzecznych, po przejściach między bagnami.

Szlak z Lentii, po przeprawie przez Dunaj, prowadził przez Przełęcz Wyszehradzką, z biegiem Wełtawy, do Kotliny Czeskiej. W okolicach dzisiejszej Pragi kupcy rzymscy zbudowali dużą osadę. Z osady tej biegło na północ kilka odgałęzień szlaku, jedno z nich prowadziło w górę Łaby i Metuji, przez przejścia w Sudetach koło Nachodu i Nowej Rudy, wzdłuż Bystrzycy Dusznickiej lub Śreniawy do Kotliny Kłodzkiej. Dalej szlak wiódł poprzez Śląsk do Wrocławia (pod Wrocławiem odkryto 3 duże składy bursztynu, w obrębie osady z I w.p.n.e). Idąc w kierunku północno-wschodnim kupcy w rejonie środkowej Prosny natrafiali na szlak z Carnuntum. Stąd można było wybrać drogę wodną lub lądową na Kujawy i do ujścia Wisły.

Trasy tych szlaków miały swoje stałe punkty – jak przełęcze górskie lub przeprawy przez rzeki, miały też mniej więcej stały kierunek, jednak ich przebieg nieraz się zmieniał w zależności od pory roku czy warunków atmosferycznych.

Początkowo miejscem docelowym był zachodni brzeg Zatoki Gdańskiej (między dzisiejszą Oliwą, a Gdańskiem), gdzie morze wyrzucało na brzeg duże bryły bursztynu. Z czasem drugim punktem docelowym stało się wybrzeże Sambii (obecnie w Obwodzie Kaliningradzkim), gdzie do dziś znajdują się najbogatsze złoża „złota północy”.

Według historycznych relacji, trasa z Lentii do ujścia Wisły miała długość około 940 – 960 km i prowadziła przez 38 do 41 punktów etapowych. Ocenia się, że dziennie można było w ówczesnych warunkach przejść 23 do 25 km, co pozwalało przebyć całą drogę w czasie około 7 tygodni. Do Sambii było 100 km dalej.

Kupcy rzadko przechodzili całą tę trasę: częściej korzystano z etapowych targowisk, ulokowanych wzdłuż szlaku. Świadczą o tym znaleziska archeologiczne. W oparciu o handel bursztynem rozwinęły się osady handlowe wzdłuż dolnej Wisły i Nogatu, a także na obrzeżu Wysoczyzny Elbląskiej, gdzie dowożono bursztyn z Sambii. Przypuszcza się, że handel bursztynem przyczynił się do gęstego zaludnienia obszaru obecnego Elbląga.

W drodze po śladach kupców
Pani Mirosława wyruszyła na szlak z Pragi, 30 lipca 2006 roku, zaopatrzona w mapy, wykonane na podstawie starożytnych opisów. Dysponowała dużym plecakiem, niewielkim funduszem, pozyskanym od rodziny i przyjaciół, i wielkim zapasem optymizmu.

Wędrowała od miejscowości do miejscowości, wskazanych w zachowanych, starych relacjach. Zamierzała nocować w miejscach dawnych etapów, jednak okazało się to tylko częściowo wykonalne. Etapy wypadały często w małych wioskach, gdzie nie zawsze znalazła nocleg, czasem trzeba też było doprowadzić się do porządku – domyć i doprać we współczesnych warunkach. Były więc sytuacje, gdy dojeżdżała do najbliższego hotelu, aby rano wrócić z powrotem na szlak.

Wędrowała samotnie, szukając punktów oznaczonych na mapie, pytając o drogę napotkanych ludzi, idąc przez pola, lasy i szukając brodów przez rzeki. Zdarzały się odcinki, które trzeba było przejść po szosie, jednak, jak zauważyła pani Stroińska, częściej po dawnym szlaku kupieckim biegną dziś tory kolejowe.

Ludzie, których pytała o drogę lub prosiła o nocleg nie zawsze chcieli jej pomóc, przy czym okazywali dużo więcej zrozumienia i życzliwości, gdy w lokalnej prasie ukazywały się artykuły, czy choćby wzmianki o jej przedsięwzięciu. Jednak, jak pani Mirosława przyznaje, ku jej rozczarowaniu, dziennikarze nie byli tym zbytnio zainteresowani. A wystarczyła by nawet prosta informacja, że oto idzie przez Polskę taka „baba z plecakiem”. Niezawodna natomiast okazała się rodzina i grupa przyjaciół, która w kryzysowych sytuacjach organizowała „zrzutę” i przychodziła z pomocą finansową.

Przez Ziemię Elbląską do Sambii
Zgodnie z planem, pani Mirosława zawędrowała najpierw do Sambii, aby wrócić do Kwidzyna i zbadać drugą odnogę szlaku, wiodącą do dzisiejszego Gdańska. Na naszej ziemi bursztynowy szlak wiódł z Kwidzyna przez Ryjewo, Sztum, Gościszewo, Malbork, Nową Wieś, Dąbrówkę, Dzierzgoń, Bągart – tu drewniane pomosty przez bagna – Święty Gaj, Stare Dolno, Stankowo, Jelonki, Elbląg, Kadyny, Tolkmicko, Frombork.

Z Fromborka do Kaliningradu przejechała pani Stroińska autobusem, dalej pojechała na zachodni brzeg Sambii, a stamtąd znów pieszo przez Primorskoje, Gardnoje, Krugłowo, Jantarnię – gdzie do dziś istnieje kopalnia bursztynu – do końca Półwyspu Sambijskiego, który był także końcem całego szlaku.

Stromy brzeg, wąska plaża, na którą od tysięcy lat fale Bałtyku wyrzucają lekkie, przezroczyste, złociste bryłki – tak fascynujące, że przybywali po nie ludzie z odległych o tysiące kilometrów krajów, narażając się na liczne niebezpieczeństwa – niewiele się zmienił, od czasu, gdy po raz pierwszy zobaczyli go kupcy z dalekiego Rzymu.

To „niewiele” jest jednak bardzo przykre.  Jak zauważyła podróżniczka, ze wszystkich wymienionych miejscowości płyną dziś do morza nie oczyszczone ścieki.
Ten przykry widok nie zmącił jednak radości z osiągnięcia zamierzonego celu – zapewne nie mniejszej, niż jej poprzedników sprzed dwóch tysiącleci.

Odpoczynek nie trwał długo – z Sambii powrót do Kwidzyna, skąd przez przeprawę w Korzeniewie, gdzie dawniej był bród przez Wisłę, powędrowała pani Mirosława do Gdańska.
Podróż trwała od 30 lipca do 13 września. W tym czasie pani Stroińska przeszła 1062 km (licząc obydwie odnogi szlaku), robiąc tylko jedną przerwę – pięciodniową, spowodowaną zwichnięciem nogi.

Marzeń ciąg dalszy
Pani Mirosława planuje już kolejną podróż – chce zbadać pozostały odcinek szlaku, od Pragi do Aquilei. Tym razem, nauczona doświadczeniem, chce zorganizować ją inaczej: znaleźć patrona medialnego i sponsorów. Jest to konieczne, choćby dlatego, że koszt wędrówki przez obce kraje będzie wyższy niż w Polsce, trudniej też będzie o pomoc ze strony mieszkańców tamtych ziem. W tym wszystkim może pomóc kampania promocyjna.
Poza tym¬ będzie tak samo: piesza wędrówka trasą opisaną w starożytnych relacjach.

Pani Mirosława Stroińska jest jedyną osobą, która spenetrowała tak dokładnie bursztynowy szlak, co powinno być rewelacją nie tylko naukową – a jej dzielność i wytrwałość w dążeniu do celu jest godna najwyższego podziwu. Wierzę, że uda jej się do końca zrealizować to „bursztynowe” marzenie, czego z całego serca życzę.
  Teresa Bocheńska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 1525

Print Friendly, PDF & Email