Widziane z chorej strony. Wiara i Bóg

Widziane z chorej strony. Wiara i Bóg
Fot. Adminstrator

Motto: Nikt nie jest na tyle chory, by nie mieć potrzeb zdrowego człowieka.
profesor Kazimierz Dąbrowski

Przepraszam za trywializm, ale aż westchnę sobie: uff! Bo oto stanęliśmy pod ścianą – murem. A nawet gorzej – pod lodową górą, sięgającą wierzchołkiem samego nieba i niemożliwą do zdobycia. Wiem o tym tak, jak wszyscy, ale też podobnie jak inni zerkam co chwilę na szczyt tej góry, poddaję się zdumieniu i zadumie i mam ogromne, bolesne wręcz pragnienie zdobycia tejże góry i choćby muśnięcia prawdy, może raczej istoty problemu pod pozornie prostą i przewrotną ideą. Przecież Boga, wiarę w niego zrodziła odwieczna, dręcząca do bólu potrzeba zrozumienia ludzkiego losu choćby przez próbę zamknięcia go, okiełznania niejako, poprzez choć trochę wiarygodną odpowiedz na zamykające się kwadraturą koła pytania. „Kto stworzył świat, a szczególnie człowieka? Jakie miejsce ma w tym świecie właśnie człowiek? I w najkrótszym ujęciu: „skąd i dokąd? „Czym jest i czemu, a może komu, służy nasze życie?

I już przy pierwszej próbie odpowiedzi pętlimy się w pajęczej sieci. Jeśli nie Bóg, to co? A jeśli Bóg, to co było przed nim? I tak bez końca. Bezsens! – stwierdzamy szybko i z  rezygnacją wodzimy wzrokiem po bezdrożach dali.

Drogi Czytelniku! W tym miejscu dotykamy istoty narodzin wiary i jej absolutu – Boga. Powiem dosadnie. Gdyby człowiek rozumiał to co niepojęte, nie byłoby potrzeby wiary, Boga, potrzeby jakiejkolwiek religii. Nie jest to wcale bluźniercza myśl. A już na pewno, nie zamierzam obrażać wyznawców wiary, każdej z religii czy też samego Boga. Co najwyżej mogę jedynie pozazdrościć tym, którzy wierzą w Boga i nie mają żadnych wątpliwości co do swojej egzystencji. Wiara czyni cuda, przenosi góry. Wiara nie potrzebuje doradców. Żeby tak było trzeba mocnej wiary.
Tak jest też z Bogiem. Ten kto jest święcie przekonany, że Bóg jest sprawcą wszystkiego i że wszystko co się dzieje na tym świecie jest słuszne, rozumne i dobre, jest szczęśliwcem; szczerze mu zazdroszczę.

Ja nie mam takiego daru. Nie mam takiej wiary. Nie oznacza to, że twierdzę stanowczo, że Boga nie ma. Nie twierdzę też, że jest. Ja po prostu nie wiem. Ja tkwię w niewiedzy po uszy, jestem ciągle na samym dnie mętnych wód niepojęcia.

Tu Drogi Czytelniku, postaram się trochę cię zaskoczyć, a nawet lekko zaszokować. Nie jest dla mnie ważne czy bóg istnieje czy też nie. No może nie tak do końca. Mam na myśli jedynie to, że choć ważne i to bardzo jest istnienie Boga w sensie obiektywnym i absolutnym, to obietnica i możliwość szczęścia wiekuistego „gdzieś tam”, w „jakimś tam” niebie jest bez znaczenia. A przede wszystkim jest potrzebny tu i teraz Nam na ziemi. Uważam, że “Bóg istnieje, bo jest nam bardzo potrzebny”. To moja osobista i tylko osobista maksyma.  

Będzie w niebie, obdarzy może życiem wiecznym – świetnie. Ważne, może nawet najważniejsze. Lecz jeśli to nastąpi, to kiedyś po śmierci. Ale co teraz, na tę chwilę? Na każdą chwilę naszego ziemskiego losu.

Bowiem człowiek potrzebuje Boga w każdym ułamku czasu ziemskiej egzystencji. Przecież nieustanie borykamy się z tajemnicą życia, z bólem istnienia i chcemy, chciwie pragniemy widzieć w tym jakiś głębszy sens. Bez założenia istnienia Boga, jako sprawcy wszystkiego, nie da się pojąć istoty życia w najważniejszym stopniu.

Tu znowu staje przed nami pytanie: wiary w jakiego Boga? Czy w tego, który absorbuje, a co gorsze, który jest sprawcą wszystkiego zła: wojen, głodu, zbrodni? Boga, który był świadkiem zagłady całych narodów w imię wzniosłych idei faszyzmu i komunizmu. Dlaczego swoją, absolutną podobno, mocą sprawczą, nie przerwał straszliwych zbrodni? A przecież zdecydowaną większość ofiar tych zbrodni stanowili ludzie wierzący. Są tacy, którzy mówią, że to człowiek zabijał człowieka, a nie Bóg. To człowiek ma wolną wolę i to człowiek ma rozróżnienie zła i dobra. Trudno takich przekonać i ja nawet nie próbuję.

Mam jednak istotne wątpliwości i kilka jak sądzę ważnych pytań. Po pierwsze. Kto stworzył cały świat, a w nim człowieka? – Odpowiedź: – Bóg! Dobrze. Uznaję, lecz pytam dalej. Nie zadaję jednak prostackiego pytania w rodzaju „a kto stworzył Boga?” To mnie nawet nie obchodzi. Ja pytam inaczej. Pytam: „dlaczego Bóg tworząc świat i człowieka, stworzył zło i dał przyzwolenie na jego straszliwą moc? Nawet najmniejszy człowiek – fachowiec, tworząc jakieś dzieło czyni wszystko, aby było jak najlepsze, jak najdoskonalsze. A cóż dopiero tworząc żywy, ludzki organizm.

I znowu słyszę: „a wolny wybór?” Nic na to nie odpowiadam. Bo co nam przychodzi z wolnego wyboru, jeśli nie umiemy z niego korzystać? To tak, jakby stać na skrzyżowaniu dróg, i co prawda mieć przed sobą i tę jedną, właściwą, a jednak nie umieć jej rozróżnić i nie wiedzieć na którą wstąpić. To tak, jakby dać dzieciom zapałki i dziwić się później, że podpaliły dom.

No i najważniejsze pytanie. Co z ojcostwem Boga? Z jego ojcowską miłością? Nawet normalny, zwykły ludzki ojciec czyni wszystko dla dobra swych dzieci. A jest tylko człowiekiem – tak bardzo niedoskonałym dziełem Boga.

Drodzy Czytelnicy! W tym miejscu schodzę ostatecznie na ziemię. Ale o tym w drugiej części tematu, za miesiąc. Będzie już Nowy Rok i będzie warto porozmawiać o trudnym problemie. Na dzisiaj zwalniamy. Nadchodzi Boże Narodzenie, święta szczególne, rodzinne, czas, w którym należy zawiesić wszelkie emocje. Usiądźmy więc w komplecie rodzinnym przy stole i na te dni – chociaż na te kilka dni – poczujmy ideę Boga akceptowaną przez wszystkich. Przywołajmy ideę Boga, Dobra, Piękna i Miłości. Wesołych, Zdrowych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku.

Z poważaniem Krzysztof Sadowski.

P.S. Elementarny szacunek dla czytelników “RzT” zobowiązuje do poważnego potraktowania tak niezwykle ważnego tematu jak “Wiara i Bóg”. Stąd w kolejnym numerze druga część felietonu.
  Krzysztof Sadowski Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 3089

Print Friendly, PDF & Email