Tolerancja i tolerowanie cz.I

Drodzy Czytelnicy! Od dzisiaj przez dłuższy czas będą naszym rozważaniom towarzyszyć dwie główne sentencje. Dwie filozoficzne myśli. Myśli mądre i obiecujące. Myśli dające człowiekowi i wielką nadzieję i, co jest pewnie ważniejsze, wielką praktyczną szansę na przeobrażenie tej nadziei w rzeczywistość, chciałoby się powiedzieć w codzienną praktykę nowego, ludzkiego bytu. Lepszego bytu. Sentencje Rainera Marii Rielke wyrażone mistrzowsko i do bólu prawdziwe, w jego niezwykłej poezji są, moim zdaniem, szczytem człowieczego sprzeciwu, wręcz buntu przeciwko złu i jego wszędobylskiej potędze. Są też zarazem, i znowu uznam to za ważniejsze, drogowskazem dla człowieka na jego wędrówkę przez ziemskie wertepy. Co więcej, poeta nawołuje do zmiany człowieka, a nawet Boga. O tym jednak, i to w szerokim zakresie, w kolejnych felietonach.

W tym miejscu Drodzy Czytelnicy przypominam słowa poety: „Ruch wszelki wstrzymany nagle” i „jest rzecz, gdy ktoś jej zapragnie”. Myśli te mówią jednym głosem o potrzebie i o konieczności zmian w otaczającym nas świecie. O tym jednak w zasadniczym ujęciu – później. Nie sposób jednak uwolnić się do granic pełnej swobody z tak przerażająco jednorodnej istoty życia i podzielić tę istotę na oddzielne, żyjące własnym życiem fragmenty. Przypomnę więc, że wszystko, absolutnie wszystko, jest ze sobą powiązane na zawsze. Na życie i śmierć! Wszystko w ludzkim losie jest dla siebie na przemian i źródłem i ujściem. I tak bez końca. Stąd ten przeklęty relatywizm. Ta wirująca zmienność rzeczy i zjawisk.

Drogi Czytelniku! Wierzę w Twoją mądrość i wrażliwość. Absolutnie nie zakładam, że może być inaczej. Jestem więc pewien, że zrozumiałeś dlaczego pod tytułem felietonów przystępuję od razu do meritum rzeczy w ścisłym ograniczeniu się do ram tematu. Zgodzisz się więc chyba Drogi Czytelniku ze mną, że nie da się mówić o życiu ludzkim w oderwaniu od bolesnej jedności jego losu. I to na żaden temat. Poza tym konwencja naszych rozważań jest głęboko filozoficzna, a filozofia (o niej już niedługo i to w nowym, prowokacyjnym ujęciu) nie poddaje się ostrym cięciom noża, warsztatowi żadnych, a już w szczególności literackich, rozważań.

Drodzy Czytelnicy! Teraz, kiedy jak sądzę, rozumiemy się jeszcze lepiej możemy podjąć rozważania o tolerancji i o tolerowaniu. Już na wstępie ostrzegam, że tak, jak nie ma „czystych”, oderwanych od siebie rzeczy, uczuć i zjawisk, tak i dzisiejszy temat nie jest wolny od różnych uzależnień. Stąd, żeby nie dreptać w miejscu, nie zamotać się w sieci względności, już dzisiaj niejako samoistnie, lecz przede wszystkim z konieczności, zaczniemy naszą filozoficzną grę, zabawę. Chociaż czy zabawę do końca? Nie! W sensie intelektualnym będzie to zabawa. Jej skutki praktyczne mogą być, i jestem nawet pewien, że będą, poważne i w dużym stopniu odmienią nie tylko nasze patrzenie na życie, a co więcej mogą i pewnie, oczywiście w dłuższym czasie, to życie odmienią. Wyłącznie na lepsze!

Drodzy Czytelnicy! Zaczynamy od „tolerare”; po łacinie oznacza cierpieć, znosić. Jakże te pojęcia mają się do naszego, potocznego rozumienia tolerancji? Otóż jasnym się wydaje, że stoją w opozycji wobec naszego pojmowania tolerancji. Ja jeszcze poszerzę tę różnicę aż do wielkości przepaści. Na obecnym etapie (a innego nie mamy) wszystko (ciągle to podkreślam) jest dwubiegunowe. Jest, mówiąc najkrócej, trochę dobre i trochę złe. Niejako jest samo w sobie i trochę „za” a trochę „przeciw”. Chciałoby się też w tym miejscu powiedzieć, że nic nie jest bezinteresowne. Wszystko jest zniewolone straszną prawdą teorii Darwina-Walleca. Czy możemy więc coś zmienić, skoro praw natury zmienić się nie da.

Nie do końca się z tym zgadzam. Jeszcze nie znamy wszystkich praw natury, poza tym wszystko się zmienia i wciąż poszerzają się granice ludzkich możliwości, także w obszarze dobra. Wciąż mamy prawo wyboru i coraz lepiej rozróżniamy, co jest dla człowieka złe, a co dobre. Współcześnie też dotykamy nieustannie prawdy, że nie ma wyłącznie „mojego losu”. Chociaż ja jestem w tym życiu najważniejszy, to mój los jest tylko cząstką losu wspólnego całego ludzkiego gatunku (zagrożenia obiektywne i niestety subiektywne coraz wyraźniej stają przed wszystkimi). Tylko i aż. Jednostka nie jest zupełnie bezbronna. Jeśli ma dobry, szlachetny cel i samozaparcie – może wiele. Tolerancja dla samego siebie na początku.

Tak! To nie pomyłka. Wybaczanie sobie, ale z odpowiednimi wnioskami na przyszłość, ciągłe poszukiwanie w sobie dobra. Nie, nie mizdrzenie się do siebie! Lecz widzenie siebie, jako niezwykłą i niepowtarzalną cząstkę ludzkiej i boskiej tajemnicy jest fundamentem dobrego, życzliwego traktowania innych – tak samo ważnych dla Wszechświata, tajemnych cząstek. Przytulenie się do własnego człowieczeństwa, w najlepszym rozumieniu tego słowa, jest źródłem dobrego człowieka w ogóle. Każdy z nas jest tylko kroplą źródła życia, ale choćby bez tej jednej kropli, źródło by szybko wyschło, a ziemia, żeby tylko! –  los ludzki stałby się jałowy i pustynny.

Drodzy Czytelnicy! Powoli zbliżam się do końca. Przychodzi mi to z trudem, gdyż natłok myśli jest tak ogromny, a temat tak ważny, że chciałoby się wspomnieć jeszcze i o tym, i o tym. Cóż! Odmianę zastałej od zarania ludzkich dziejów filozofii życia zaczynam od siebie. Powstrzymuję się więc, a nie jest to łatwe, od dalszych rozważań poza jeszcze jednym akapitem.

My ludzie chorzy, dużo wiemy o nietolerancji. Tak! O nietolerancji. Tolerancja nie jest dla nas problemem. Często myślimy: dlaczego tak mi się nieprzychylnie przyglądają? Dlaczego śmieją się szyderczo? Dlaczego drwią z nas, robią pełne obrzydzenia miny? Przecież jestem takim samym człowiekiem w zakresie odczuć i potrzeb. Pytania bolesne, ale niestety też nieuniknione! Dopóki karty życia rozdaje „dzisiejsza filozofia życia”, dopóty zło i głupota będą w cenie, a dobro będzie kryć się we łzach i zadumie w obszarach tęsknot, marzeń i w ucieczce w świat złudzeń. Co najwyżej, dobro będzie się pocieszać i żywić resztkami z pańskiego stołu, w postaci łaskawego tolerowania inności. A tolerowanie do tolerancji ma się tak do siebie „jak pięść do oka”. Bowiem, chociaż tolerancja nie jest do końca „czysta”, to tolerowanie nie ukrywa swojej istoty, którą jest interesowność według zasady „coś za coś”.

Drodzy Czytelnicy! Nie ma wyjścia. Musimy zacząć na serio naszą filozoficzną grę. Musimy (i uczynimy to od najbliższego felietonu) tworzyć nową filozofię życia według sentencji R.M. Rielke, a której przewodnią myślą będzie „Nowy, lepszy człowiek, w nowym, lepszym życiu.” Są przed nami duże wyzwania, ale i ogromne możliwości. Przecież sam jestem żywym dowodem, że mimo wieku, wielu trudności, życie ludzkie idzie ku lepszemu, a suma ludzkich postaw na drodze do lepszego świata, ma kolosalną wagę. Tylko potrzebna jest ścisła i długa (sądzę, że wieczyście długa, ale to dobrze, jest zajęcie na zawsze dla przyszłych ludzkich pokoleń) współpraca człowieka i Boga w nieustannym stawaniu się dobra. Wielką rolę mają i będą ciągle miały w tym procesie i nauki ścisłe i humanistyczne, a w szczególności filozofia. Według sentencji: „Jest rzecz, (także i uczucie i zjawisko) gdy ktoś jej zapragnie”. A przecież wszyscy pragniemy lepszego. I to jest nasza legitymacja do działania. I o ile łatwiej będzie się poruszać we wszystkich obszarach życia! Przekonają nas o tym następne felietony.

PS. Po namyśle: W następnym felietonie porozważamy jeszcze o tolerancji i tolerowaniu. Temat jest za poważny, żeby potraktować go pobieżnie i stanowi dobry wstęp do naszej filozoficznej batalii o nowe oblicze człowieka i Boga.  Krzysztof Sadowski Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 4326

Print Friendly, PDF & Email