Starzejemy się, a to była dla nas przygoda życia

Starzejemy się, a to była dla nas przygoda życia
Fot. Adminstrator

2200 osób głuchych, z 25 państw z całego świata wzięło udział w niecodziennym rejsie po Karaibach. Na pokładzie ogromnego, 13 – pokładowego statku pasażerskiego, jako jedyni z Polski, znaleźli się Marianna i Marek Maliszewscy – głuche małżeństwo z Elbląga.

5 wysp w 7 dni

– Przeglądając różne strony dla niesłyszących w Internecie natknąłem się na informację, że jest organizowany Rejs dla Głuchych po Karaibach. Nasz głuchoniemy znajomy ze Stanów przekonał nas, że warto pojechać i wziąć w nim udział – wspomina Marek Maliszewski – Pomysł bardzo nas się spodobał, ale nie byliśmy pewni czy otrzymamy wizę do USA, bowiem chętnych było bardzo dużo. Udało się, więc natychmiast zgłosiliśmy nasz udział i zarezerwowaliśmy miejsce. – Rejs odbył się wokół 5 karaibskich wysp na przełomie października i listopada tego roku. Codziennie zawijaliśmy do portu, gdzie był czas na zwiedzanie. Odwiedziliśmy stolice: Portoryko – San Juan , Antigui – Saint John`s, Brytyjskich Wysp Dziewiczych – Tortolę, Aruby – Oranjestad i Curacao – Willemstad. Te dwie ostatnie podobały nam się najbardziej. Ciepło, przyjemnie, czyściutka woda, choć bardzo zasolona. Mógłbym tam zamieszkać na stałe – dodaje z uśmiechem Marek Maliszewski.

Moc atrakcji dla każdego

Jewel of the Seas (od red. pol. Klejnot Mórz) bo tak nazywał się statek pasażerski, na którym 7 beztroskich dni spędzili Państwo Maliszewscy, to ogromny wycieczkowiec, który robi wrażenie. 13 piętra, kilka sal restauracyjno–dancingowych, 3 basenów, jacuzzi, siłownia, miejsce do grania w koszykówkę czy tenisa, masaże, bary z przekąskami i najróżniejszymi alkoholami. Ponadto 900 osób z załogi, znającej język migowy w stopniu komunikatywnym oraz 100 tłumaczy języka migowego. Kabiny przystosowane dla osób niepełnosprawnych, a w szczególności dla osób głuchych, a w każdej dzwonki świetlne, informujące, że ktoś puka.

– Warunki były wspaniałe – podkreśla Marek Maliszewski – Poza tym to było niesamowite uczucie widzieć tyle osób głuchych w jednym miejscu, z tylu stron świata, m .in. z USA, Japonii, Australii, Indii czy Argentyny. Poznaliśmy masę fajnych ludzi, nie mieliśmy problemów ze zrozumieniem się. Słyszący jak nie zna języka obcego to trudno jest mu się porozumieć, głusi nie mają problemu z komunikacją, gdyż języki migowe są do siebie zbliżone.

Poza osobami głuchymi, na statku znalazło się także kilka osób głucho–niewidomych oraz osób głuchych, poruszających się na wózkach inwalidzkich. Było też około 30 osób głuchych, z pochodzenia Polaków, którzy wyemigrowali za granicę wiele lat temu.

W programie rejsu jedną z atrakcji były spotkania z ciekawymi, sławnymi ludźmi głuchymi, którzy osiągnęli życiowy sukces oraz wieczorne dancingi, przedstawienie teatralne i taneczne, także kabaret w języku migowym

– Każdego dnia obowiązywał inny strój. Jednego – wszyscy musieli być ubrani na biało, drugiego– na styl karaibski, trzeciego – w piżamy. Nie zabrakło również wieczoru Halloween oraz wieczoru eleganckiego, podczas którego byliśmy ubrani w nasze barwy narodowe. Miałem na sobie białą koszulę z czerwoną muchę oraz czerwone spodnie – nadmienia z uśmiechem Marek Maliszewski.

Podróże to ich żywioł

Śmiało można stwierdzić, że Państwo Maliszewscy mają „podróżniczego hopla”. Byli już we Włoszech, Szwecji, kilka razy w USA, Holandii, Danii, Austrii, na Węgrzech oraz w Rumunii. I ciągle im mało. Jak porozumiewają się ze słyszącymi? Na gesty, na migi, brak słuchu bowiem nie jest dla nich barierą. Dla osób głuchych taki rejs organizowany jest co 4 lata, co ciekawe organizator sam jest osobą głuchoniemą. Jak przyznają Państwo Maliszewscy za Oceanem zupełnie inaczej patrzy się na możliwości osób głuchych, które mają naprawdę dobre warunki dożycia, mają też pracę, a co za tym idzie stać ich na podróżowanie. W Polsce sytuacja osób głuchych nie wygląda tak różowo, ale pomimo tego wiele osób głuchych w Polsce, zwyczajnie nie odczuwa potrzeby podróżowania

– Będziemy tam jeździć chyba do końca świata. Starzejemy się, a to była dla nas przygoda życia. W końcu – raz się żyje! – dodają zgodnie.

  Aleksandra Garbecka Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 11950

Print Friendly, PDF & Email