Sport: Zawalczył o swoje marzenia i wygrał

Sport: Zawalczył o swoje marzenia i wygrał
Fot. Adminstrator

Czasem wystarczy chwila, aby życie zmieniło się nieoczekiwanie o 180 stopni. Potrzeba wtedy dużo determinacji i hartu ducha, aby totalnie się nie załamać, szczególnie po wypadku samochodowym kiedy po 2–tygodniowej śpiączce, okazuje się, że amputują jedną nogę zaś uszkodzenia w drugiej są na tyle poważne, że, szansa, aby ponownie na niej stanąć są nikłe.

To był ogromny cios dla 27–letniego Jacka Dubickiego. Wewnętrznej siły dodał mu sport, który w jego życiu był obecny od zawsze. Dzięki niemu nie poddał się i zawalczył nie tylko o swoje życie, ale także o marzenia. W maju br. Jacek Dubicki, 5 lat po wypadku, zostaje mistrzem Polski Federacji WPF dla inwalidów w kulturystyce, a następnie kilka tygodni później wicemistrzem Europy w tej samej kategorii.

Od kilku lat na stałe mieszka w Szwecji, ale urodził się w Elblągu. Jako młody chłopak lubił grać w piłkę nożną, pływać, ćwiczyć na siłowni.

– Chciałem być silniejszy i dobrze wyglądać, więc ucieszyłem się kiedy tata kolegi postanowił kupić mu atlas do ćwiczeń Zrobiliśmy potem zrzutkę z kolegami na sprzęt na wspólną siłownię w garażu. Tak wyglądały moje początki – wspomina Jacek Dubicki.

Punktem zwrotnym w jego życiu okazał się rok 2011 kiedy doszło do tragicznego w skutkach wypadku samochodowego z jego udziałem. W jego wyniku amputowano mu pól prawej nogi, a w drugiej w kość piszczelową wkręconą rurę tytanową, zaś w kostkę i kolano blachy i śruby.

– Początki nie były łatwe. Otarłem się o depresję, ale starałem się z tym walczyć. Było mi naprawdę ciężko. Gdy na lotnisku podchodziły do mnie dzieci nie wiedziałem jak się zachować. Siedziałem na wózku bez nogi nie wiedząc jak się zachować. Czułem się osamotniony, było mi przykro, sądziłem że jestem ofiarą losu. W początkowych tygodniach po wypadku nie docierała do mnie diagnoza lekarzy, którzy nie dawali mi praktycznie żadnych szans na to, że będę chodził. To mną bardzo wstrząsnęło. Zawziąłem się jednak i zacząłem intensywnie się rehabilitować – mówi Jacek Dubicki.

Najtrudniejsze to odwodnienie organizmu

Po roku od wypadku stanął już na własnej protezie. Dzięki której jak podkreśla czuje się jak osoba pełnosprawna. Mimo przeciwności losu, nie odwrócił się od sportu i postanowił być wciąż aktywny. Najpierw przez 2 lata trenował w Szwecji koszykówkę na wózkach inwalidzkich, gdyż wciąż uczył się poruszać na protezie. Jednak w 2013 roku kiedy odzyskał większą sprawność powrócił na siłownię. Tak naprawdę nigdy nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek wyjdzie na scenę, dopiero po wypadku samochodowym, gdy „stanął na nogi”, pomyślał, że skoro to się udało, więc może warto zrobić krok dalej i zaczął stricte przygotowywać się pod zawody kulturystyczne. Początkowo wahał się, gdyż udział w takich zawodach to spore koszta. W Szwecji nie mógł startować, gdyż nie ma tam zawodów dla inwalidów. Postanowił spróbować w Polsce, znalazł trenera – Pawła Smolika w Olsztynie i pojechał na konsultacje. Wtedy na dobre rozpoczęła się jego przygoda z kulturystyką.

– Ludzie nie zdają sobie sprawy ile wysiłku trzeba włożyć, żeby się przygotować na takie zawody, ile kulturyści muszą wiedzieć o anatomii człowieka, odżywianiu, procesach zachodzących w organizmie, żeby nie zrobić sobie krzywdy. To jest naprawdę ogrom wiedzy, którą trzeba przyswoić, trzeba też poznać swój organizm i jego potrzeby. Najtrudniejszym procesem to nawodnienie i odwodnienie organizmu, ponieważ trzeba wypić odpowiednią ilość wody i na 24h przed zawodami przestac ją pic i zacząć ładowanie węglowodanami , które za każdym razem mogą przynieść inny rezultat, a co za tym idzie sylwetka może wyglądać lepiej lub gorzej .To trudny proces, ważna jest tu konsekwencja i regularność posiłków, gdyż jedząc za wcześnie lub za późno można zniweczyć cały trud – tłumaczy Jacek Dubicki.

Kulturystyka to pasja i styl życia

Systematycznością, żelazną konsekwencją i samozaparciem udało mu się wywalczyć już na pierwszych zawodach tytuł mistrza Polski Federacji WPF dla inwalidów w kulturystyce, a następnie kilka tygodni później wicemistrza Europy w tej samej kategorii. To dodało mu skrzydeł i podsyciło ambicje. Poprzeczkę postawił sobie wyżej – kwalifikacje na Mistrzostwa Świata Federacji WPF. Niestety wiąże się to z ogromnymi nakładami finansowymi. Trzeba opłacić trenera, hotel, przelot, pobyt.

– Moim marzeniem było wyjść na scenę i zrobić formę startową. Udało się i do końca życia nikt mi tego nie odbierze, a jak zdrowie i finanse pozwolą to postaram się do 2018 zdobyć kwalifikacje na Mistrzostwa Świata. W tym roku nie startuje, z racji tego, że każde odwodnienie to wycieńczenie organizmu, a staram się patrzeć na zdrowie i słuchać trenera – wyjaśnia Jacek Dubicki – Trzymam formę i dietę, ale nie restrykcyjną. Jem zdrowo i sam sobie gotuję posiłki. Uwielbiam naleśniki, ich robienie opanowałem do perfekcji. Odpoczywam, trenuję delikatnie, 5 w tygodniu, codziennie inną partię. Wbrew pozorom najbardziej lubię trenować nogi, chociaż nie jest łatwo robić przysiady na jednej nodze – przyznaje z uśmiechem Jacek Dubicki – Staram się wiele rzeczy robić sam, ale moja dziewczyna bardzo mnie wspiera, często ćwiczy też razem ze mną. Tak właściwie to cały czas jest nad czym pracować, każdy ma bowiem inne uwarunkowania genetyczne, ja mam np. do pleców, nie muszę dźwigać dużo, a same rosną – dodaje.

Wypadek zmienia perspektywę

Jacek Dubicki od kilku lat mieszka już w Szwecji, w Sztokholmie, w kraju który bardzo dba o osoby niepełnosprawne poruszające się na wózkach, ułatwiając im znacznie życie licznymi udogodnieniami. W Szwecji ukończył też liceum, gdyż polskie wykształcenie się tam nie liczyło. Mimo odniesionych sukcesów twardo stąpa po ziemi i twierdzi, że kulturystyka to pasja, a nie zawód na całe życie, dlatego rozważa w przyszłości podjęcie studiów na kierunku inżynieria budowlana.

Ludzie w trudnych sytuacjach życiowych reagują różnie. Jackowi Dubickiemu jak sam przyznaje nie doskwiera niepełnosprawność na co dzień. Wypadek spowodował, że bardzo szybko musiał dorosnąć. To doświadczenie go ukształtowało i utwierdziło w przekonaniu, ze jest w stanie sobie poradzić w trudnych sytuacjach.

– Po wypadku zmieniło się moje podejście do życia. Kiedyś nie robiłem nic konkretnego, miałem beztroskie życie, ale dopiero po wypadku doceniłem jego wartość. Nie można się poddawać, trzeba walczyć i przetrwać ten najtrudniejszy okres po wypadku, przeżyć ten żal i obrać sobie cel do którego będzie się dążyć, bo życie mamy tylko jedno. Staram się żyć zgodnie z wyznawanymi zasadami i się ich trzymać, a wstając rano i spoglądając w lustro, móc sobie powiedzieć: „Jacek, jesteś dobrym człowiekiem, było ciężko, ale dałeś radę”. Chciałbym podziękować mojemu trenerowi Pawłowi Smolikowi oraz całemu Smolik Team za pomoc w przygotowaniach, opiekę i przyjacielskie rady oraz mojej dziewczynie Joannie, za ogrom pracy, który włożyła, bo to oni w trudnych chwilach podnosili mnie na duchu i dopingowali żebym się nie poddawał, to między innymi im zawdzięczam swój sukces – podsumowuje Jacek Dubicki.

  Aleksandra Garbecka Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 14365

Print Friendly, PDF & Email