Lekarze rodzinni chcieliby mieć znacznie większą elastyczność w kwalifikowaniu pacjenta z podejrzeniem COVID-19 na test. Obserwujemy rozwój sytuacji, a pod koniec września, na spotkaniu z ministrem zdrowia, chcielibyśmy taką modyfikację zaproponować – podkreślił rzecznik prasowy KLRwP dr Michał Sutkowski.
Rzecznik prasowy Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce w rozmowie z PAP przyznał, że rozwiązanie zawarte w aktualnych przepisach dotyczących zlecania testów przez lekarzy rodzinnych, w przypadku jednoczesnego występowania czterech objawów, to pewien kompromis, który udało się osiągnąć po poniedziałkowym rozmowach z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim. Pierwotnie lekarze według projektu rozporządzenia mieli kierować na wymaz pacjentów z podejrzeniem COVID-19 na podstawie badania fizykalnego. Ostatecznie jednak od środy medycy mogą to robić w ramach teleporady, pod warunkiem, że pacjent ma jednocześnie gorączkę powyżej 38 st. C, duszności, kaszel oraz utratę węchu lub smaku.
– To jest na razie drobny krok i minister tego nie ukrywał. My nie jesteśmy zadowoleni z tego rozwiązania i myślę, że minister też nie jest do końca zadowolony. To jest rozwiązanie przejściowe, do monitorowania. Natomiast z jednego jesteśmy zadowoleni, że pojawiło się pole do rozmów – powiedział.
Przyznał, że nowelizacja rozporządzenia w wynegocjowanym brzmieniu weszła w życie i odbiega od tego rozwiązania, które „leżało na stole”.
– Chodzi o to, że pierwotnie założono, że wszyscy pacjenci z objawami COVID-19 musieliby być osobiście przez lekarza rodzinnego zbadani. A to w placówkach POZ byłoby niezwykle trudne. Nowela rozporządzenia to drobny krok w dobrą stronę, ale nie „odtrąbiamy” na razie sukcesu. Na razie udało się otworzyć pole do rozmów – przyznał.
Analizując obowiązujące przepisy dr Sutkowski zaznaczył, że w wielu przypadkach ocena stanu zdrowia nie jest tak prosta.
– Czasami jest tak, że jakiś objaw występował, a teraz pacjent mówi nam, że już ustąpił, nie ma go. W jaki sposób więc to zakwalifikować? To tak, jak w sądzie, w przypadku człowieka niewinnego. Staje się winny, jeżeli udowodni mu się winę. Również tutaj, w tym przypadku powinno być tak, że rozstrzygać trzeba medycznie na korzyść pacjenta – tłumaczył dr Sutkowski.
Równocześnie zaznaczył, że lekarze chcieliby dostać więcej swobody w decydowaniu o tym, czy w danym przypadku mogą skierować pacjenta na test diagnostyczny.
– Wolelibyśmy, by przepisy były tak sformułowane, by dawały nam możliwość zlecenia wymazu, w przypadku gdy występuje wysokie prawdopodobieństwo zakażenia. Sami moglibyśmy decydować o tym, a nie sztywny akt prawny – podsumował. Dodał równocześnie, że przedstawiciele lekarzy będą o to wnosić w czasie najbliższego spotkania z ministrem zdrowia. Ma ono odbyć się pod koniec września.
– Mamy nadzieję, że rozpatrując liczbę testów i dostępność do mobilnych punktów wymazów będziemy za dwa tygodnie mądrzejsi. Czekamy na to spotkanie. Mam nadzieję, że wtedy ustalimy bardziej korzystne dla pacjentów i nas rozwiązanie, tak by lekarz mógł decydować bez ograniczeń administracyjnych o zlecaniu testu. Tak byłoby najlepiej – powiedział.
Pytany o to, jak wprowadzony przepis będzie sprawdzał się w praktyce stwierdził, że zlecanie testów będzie wyglądało bardzo różnie, w zależności od stanu klinicznego pacjenta.
– Oczywiście lekarze będą postępować zgodnie z literą prawa, ale także ze swoją najlepszą wiedzą i sytuacją kliniczną pacjenta. Nie mamy wrażenia, że poprzez teleporadę będzie zlecane wykonywanie nadmiernej liczby testów. Mamy raczej wrażenie, że pacjenci będą korzystać z tej możliwości z umiarem. Niekoniecznie wszyscy też z objawami będą dzwonić do lekarza. Nawet po dzisiejszym dniu w praktyce mogę powiedzieć, że sami pacjenci wybierają różną formę kontaktu. Jedni poprzestają na teleporadzie, inni wolą osobistą wizytę.
Dodał też, że największą niewiadomą teraz jest to jak epidemia będzie przebiegać w okresie jesienno-zimowym.
– To jest największe wyzwanie. Co do całej reszty, to jestem optymistą. Wierzę, że z resortem uda się porozumieć w sprawie uelastycznienia przepisów. Bardziej martwię się o to, by wirus nie pokrzyżował nam pracy – zaznaczył.