Prof. Radziwon: Coraz więcej ozdrowieńców oddaje osocze, ale jeszcze bardziej rośnie zapotrzebowanie na nie

Prof. Radziwon: Coraz więcej ozdrowieńców oddaje osocze, ale jeszcze bardziej rośnie zapotrzebowanie na nie
Fot. Pixabay

Coraz więcej osób, które wyzdrowiały po zakażeniu koronawirusem oddaje osocze, ale jeszcze szybciej wzrasta zapotrzebowanie na nie, by podać je w terapii innym chorym – ocenia prof. Piotr Radziwon z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Białymstoku.

Białostockie centrum koordynuje oznaczanie przeciwciał w osoczu od ozdrowieńców z COVID-19 na szczeblu ogólnopolskim. Centrum oznacza wszystkie próbki osocza z całego kraju.

Prof. Radziwon poinformował, że dotąd (dane z 2 listopada) w Polsce pobrano ponad 2,9 tys. donacji od ozdrowieńców, z czego uzyskano ok. 4,1 tys. jednostek osocza. Podano je w terapii około trzem tysiącom osób (niektórym pacjentom trzeba podać w terapii więcej niż jedną jednostkę osocza). Zaznaczył, że to dane szacunkowe, bo szczegółowych nie ma.

Stacje krwiodawstwa w całej Polsce nieustannie apelują do osób, które wyzdrowiały z COVID-19, aby podzieliły się osoczem, bo przeciwciała w nim zawarte mogą pomóc innym.

Zaznaczył, że to istotne, tym bardziej, że widać, że w ciągu ostatniego tygodnia znacznie pogorszyła się sytuacja w szpitalach, jest hospitalizowanych coraz więcej osób.

– Dzięki apelom, tych ozdrowieńców zgłasza się teraz troszkę więcej, ale zużycie (osocza) rośnie jeszcze szybciej. Ta równowaga pomiędzy tym, co pobieramy, a tym, co wydajemy, ciągle jest bardzo krucha i w wielu miejscach tego osocza może brakować – podkreśla prof. Radziwon.

Krwiodawcy tłumaczyli wielokrotnie wcześniej, że nie każda osoba, która przechorowała COVID-10 może być dawcą osocza, z potencjalnym dawcą prowadzona jest najpierw szczegółowa rozmowa telefoniczna i ustalane wszystkie szczegóły, sprawdza się, czy spełnia kryteria. W pobranym osoczu oznacza się poziom przeciwciał, gdy jest ich za mało lub są „złej” jakości, również nie mogą być podawane chorym. Także nie u każdego chorego można zastosować terapię osoczem.

Wiele osób publikuje np. w mediach społecznościowych prywatne apele o oddawanie osocza przez ozdrowieńców dla osób, które ciężko przechodzą COVID-19, dla konkretnych osób o konkretnych grupach krwi.

Prof. Piotr Radziwon ocenia, że takie apele pojawiają się dlatego, że osoby prywatne chcą zmobilizować do pomocy swoich znajomych, przyjaciół, w momencie, gdy zdarzają się braki osocza w jakimś centrum krwiodawstwa.

– Myślę, że te apele są naprawdę potrzebne, żeby wszyscy, którzy wyzdrowieli i chcieliby za swój dobry los podziękować, żeby jednak się zgłaszali, bo dużo osób potrzebuje tego osocza – mówi dyrektor białostockiego RCKiK.

Radziwon wskazuje, że do stacji dociera wiele przyjemnych informacji i reakcji, które świadczą o tym, że podanie osocza pomogło pacjentom. – Ciągle mamy takie sympatyczne oddźwięki, jak to osocze pomaga, że następnego dnia pacjent czuje się lepiej, oczywiście nie u wszystkich, ale duża grupa. To bardzo optymistyczne – dodał Radziwon.

Specjaliści podkreślają także, że z prowadzonych obserwacji wynika, że u jednych osób, które przechorowały COVID-19, przeciwciała utrzymują się dłużej, u innych krócej, u niektórych potrafią się utrzymywać powyżej pięciu miesięcy (utrzymuje się wysokie miano przeciwciał) i takie osoby mogą oddać osocze ponownie.

– U niektórych z kolei, po trzech miesiącach jest ich już (przeciwciał) tak mało, że wtedy rezygnujemy z tego pobierania (…) Reguły nie ma. Każdy, kto już oddał osocze i ma jeszcze te przeciwciała jest mile widziany, aby jeszcze raz się nimi podzielił – mówi prof. Radziwon. (PAP)

Izabela Próchnicka
Print Friendly, PDF & Email