Podróż do Rzymu. Rzym święty i codzienny

Podróż do Rzymu. Rzym święty i codzienny
Fot. Adminstrator

Z podróżą do Rzymu – obowiązkową od czasu, gdy w Stolicy Apostolskiej rozpoczął urzędowanie nasz, świętej pamięci już, Papież – zwlekaliśmy bardzo długo. Nadszedł w końcu czas, gdy orzekliśmy, że dłużej nie można. Wyruszyliśmy w drogę z bagażem wiedzy przewodnikowej, opowieści znajomych, obrazów z telewizji i filmów, i trochę się obawialiśmy, że nic nas nie poruszy i nie zaskoczy. Obawy te okazały się płonne. Poza tym, że czuliśmy się w Rzymie jak u siebie, każdy dzień przynosił  wzruszenia i zadziwienia.

O Rzymie napisano całe biblioteki – więc opowiem tylko o tym, co mnie zaskoczyło i zauroczyło.

Rzym starożytny

Zaczęliśmy – jak przystało w Wiecznym Mieście – od pamiątek epoki starożytnej. Wejście do muzealnej dzielnicy starożytności prowadzi od Koloseum. Wrażenie jakie robi jego ogrom można określić jednym słowem: kolosalne. Człowiek jest wśród tych kolumn i korytarzy prawie niewidoczny. Rozległa arena – dziś pozbawiona nawierzchni, przez co odsłonięte są jej podziemia, mimo woli nasuwa przed oczy krwawe sceny  z powieści „Quo vadis”.

Z wyższych kondygnacji Koloseum rozciąga się wspaniały widok na Forum Romanum i Łuk Konstantyna a także na wzgórze Palatyn, gdzie budowali swoje pałace najwcześniejsi władcy Rzymu. Forum Romanum to pozostałości dzielnicy, gdzie w starożytnym Rzymie koncentrowało się życie publiczne miasta: targowisko, na którym handlowano towarami z całego ówcześnie znanego świata – zapewne także bursztynem, przywiezionym bursztynowym szlakiem, a także niewolnikami. Wokół targowiska – świątynie i gmachy publiczne. Dziś to zbiorowisko wyniosłych kolumn, fragmentów murów, miejscami obudowanych późniejszymi budowlami, szczątków marmurowych kapiteli i rzeźb. Trzeba mocno wysilić wyobraźnię, żeby poukładać to sobie w jakąś całość – ale i tak te pozostałości imponują wielkością i pięknem różnych detali. Ocalały w całości dwa tzw. łuki: łuk Konstatntyna i Łuk  Septymiusza Sewera.

Nad Forum Romanum wznosi się Kapitol – niegdyś wyniosłe wzgórze nad Tybrem, w starożytności stała tu świątynia Jowisza. Miejsce to w przeszłości święte i straszne, stanowiło ośrodek władzy (w wielu językach ze słowa „campidoglio” wywodzą się słowa oznaczające stolicę).  Straszne – bo z jednego ze skalistych zboczy – ze Skały Tarpejskiej – strącano zdrajców skazanych na śmierć. Na Kapitolu, na niewysokiej kolumnie, stoi znana na całym świecie rzeźba wilczycy, karmiącej bliźniaków – założycieli miasta: Remusa i Romulusa (rzeźba pochodzi z VI w.p.n.e.).

W pobliżu Forum Romanum napotykamy na pozostałości kolejnych podobnych forów – budowanych już z dużo mniejszym rozmachem, w miarę, jak ludność Rzymu rosła. Ostatnim z nich było Forum Trajana – z piękną kolumną z początku II w., wysoką na 40 m i oplecioną płaskorzeźbami przedstawiającymi sukcesy tego władcy. Dziś na szczycie posąg Trajana zastępuje figura św. Piotra.

W końcu doryckie, jońskie i korynckie kolumny przestają zadziwiać – aż do chwili, gdy niespodziewanie wychylają się ze ściany zamieszkałej kamienicy albo z kąta czyjegoś podwórka. Co chwilę zaskakuje też widok współczesnego budynku, w którym tkwią fragmenty starożytnego muru, gdzie każda kondygnacja jest z innej epoki a dach wieńczy zielony ogródek z palmami. Zewsząd wyglądają też fragmenty olbrzymich murów obronnych, akweduktów i rzeźbionych bram.

Rzym święty

Watykan

Po starożytnościach przyszedł czas na Watykan. To zupełnie inna opowieść. Tu nie byliśmy turystami, ale pielgrzymami, którzy przybyli do świętego miejsca chrześcijaństwa i kolebki swojej kultury. Podzieliliśmy go na dwa etapy: muzea i Bazylika z okolicą.

Do muzeum, zgodnie z radą naszej gospodyni udaliśmy się bardzo wcześnie. Gdy przybyliśmy, kolejka do wejścia ciągnęła się, jak okiem sięgnąć. Kolejka ustawia się pod średniowiecznym, wysokim murem obronnym, otaczającym Watykan. Byliśmy gotowi na wszystko – okazało się jednak, że kolejka posuwa się bardzo szybko i już po 25 minutach przekroczyliśmy bramę. Po szczegóły odsyłam do przewodników. Jest to ogrom rzeźb, obrazów, arrasów – we wspaniałych wnętrzach o ścianach i sufitach pokrytych rozmaitymi malowidłami. Najbardziej oryginalna jest jedna z sal Biblioteki, z namalowanymi na ścianach historycznymi mapami Włoch. Odetchnąć można było na tarasie, z którego roztacza się rozległy widok na miasto. Po kilkugodzinnej wędrówce po tych wspaniałościach nogi odmawiały nam już posłuszeństwa, kiedy na koniec trafiliśmy do Kaplicy Sykstyńskiej. Tu powiem tylko, że zachwyty nad nią nie są przesadzone- monumentalne freski Michała Anioła rzeczywiście zapierają dech, zwłaszcza w połączeniu ze świadomością, że tu właśnie mają  miejsce najważniejsze wydarzenia dla katolików. Na szczęście udało mi się przycupnąć na kamiennej ławie – o co nie było łatwo w tłumie wypełniającym Kaplicę i swobodnie się rozejrzeć. Dalej były już ogromne spiralne schody, wyprowadzające na zewnątrz.

Bazylika Świętego Piotra jaka jest, każdy Polak wie. Kto nie był w Rzymie, widział ją na obrazku lub w telewizji. Jest taka, jaka powinna być najważniejsza świątynia chrześcijaństwa. Ogromna, piękna, pełna świętości i skarbów. Nie jest tylko atrakcją turystyczną: pielgrzym znajduje tu miejsce, gdzie może zatopić się w modlitwie w wyłączonej dla zwiedzających kaplicy, gdzie wystawiony jest Najświętszy Sakrament, a także okazję do spowiedzi w swoim języku, w odgrodzonej części świątyni. Wiedziałam, że zobaczę tam cudną Pietę Michała Anioła, ale nie wiedziałam, że w bocznej nawie jest figura Św. Piotra, którą sznur zwiedzających głaszcze po stopach – nie dowiedziałam się, w jakim celu.

Do grobu naszego Ojca Świętego prowadzi długi korytarz wśród sarkofagów wcześniejszych papieży. Służba porządkowa pilnuje, aby przy Grobie nie tworzyły się korki – ale jest naprzeciwko wnęki z płytą grobową odgrodzone miejsce, gdzie można się zatrzymać, jak długo się chce. Klęczą tam ludzie w różnym wieku i o różnym kolorze skóry, z widocznym wzruszeniem na twarzy.

Obok Bazyliki jest jeszcze jedno małe muzeum, gdzie można zobaczyć m.in. dokumenty i księgi związane z historią Watykanu, ubiory papieży a także pierwszy „papa mobil” – pięknie utrzymany zabytkowy samochód w biskupim kolorze.

Znana  wszystkim ulica prowadząca z Placu Św. Piotra  do Zamku Świętego Anioła i zabytkowych mostów na Tybrze wygląda tak, jak na obrazkach, tylko kolumny w otaczającej go kolumnadzie są większe i aż w czterech rzędach.

Kościoły

Po Watykanie trzeba wspomnieć o kościołach. Rzym, jak przystało na stolicę chrześcijaństwa, jest pełen kościołów. Na każdej ulicy, na każdym placyku pomiędzy domami widać kolumny z reguły barokowej fasady zwieńczonej krzyżem. Otwarte drzwi kościołów zachęcają, żeby do nich zajrzeć,  a każdy z nich jest tego wart. W każdym czyjeś relikwie – bo i świętych w Rzymie dostatek, rzeźby, obrazy, bogate ołtarze i piękne mozaikowe posadzki z kolorowych marmurów.

Najważniejsze z nich to niewątpliwie Bazylika Św. Pawła za Murami i Bazylika Św. Jana na Lateranie. Bazylika Św. Pawła za Murami wydaje się być jeszcze potężniejsza niż Bazylika Św. Piotra. Zewnątrz nie jest tak okazała, za to za przednią fasadą ma piękny arkadowy dziedziniec  z rzeźbą Apostoła pośrodku i wyniosłymi palmami.  Pod rzeźbą robiła sobie zdjęcie para w wieku na oko około 90 lat, w otoczeniu licznej rodziny: ona w wizytowej sukni z bukietem kwiatów, on z kwiatem w butonierce, na wózku inwalidzkim. Wyglądali na zakochanych: zastanawialiśmy się, czy to nowożeńcy czy jubilaci.

W odróżnieniu od Bazyliki Św. Piotra, w tej Bazylice było znacznie więcej pielgrzymów, niż turystów. Z każdej kaplicy dobiegały dźwięki  Mszy św., w których uczestniczyły różne grupy pielgrzymkowe, ze swoimi duszpasterzami. Wnętrze kościoła, surowe i starożytne, też nastrajało bardziej religijnie. W przyległym niewielkim muzeum przy uroczym wirydarzu – kaplica z relikwiami wielu świętych. Pod stropem ciągnie się wzdłuż wszystkich ścian rząd wizerunków wszystkich kolejnych papieży , z latami ich pontyfikatu. Przedostatni jest nasz Papież, na ostatnim, oświetlonym miejscu  figuruje Benedykt XVI – z pustym miejscem na końcową datę.

Bazylika na Lateranie – Głowa i Matka Wszystkich Kościołów Rzymu i Świata tu od najdawniejszych czasów rozpoczynają swoją służbę kolejni papieże.  Wielokrotnie przebudowywana zachowała jednak ..charakter, wzruszają religijne pamiątki, zadziwiają swoim pięknem dzieła sztuki – zapamiętałam szczególnie wzniosłe bizantyjskie mozaiki.

Szczególne wrażenie zrobiły na nas: jeden z najstarszych kościołów rzymskich – starochrześcijański kościół Świętej Praksedy z cudnymi , połyskliwymi bizantyjskimi mozaikami, gdzie uczestniczyliśmy w niedzielnej Mszy św., Kościół Santa Maria degli Angeli – zbudowany w murach starożytnych Term Dioklecjana, przebudowanych przez Michała Anioła, z oryginalnym średniowiecznym zegarem słonecznym na posadzce; Kościół Santa Maria in Cosmedin, Kościół Św. Piotra w Okowach, gdzie można zobaczyć łańcuch, którym Św. Piotr był przykuty w więzieniu, Kościół Świętych Cosmy i Damiana w przebudowanej starożytnej świątyni na Forum Romanum.

O architekturze i skarbach rzymskich kościołów też napisano niejedną książkę, a mój mąż – architekt – wreszcie zobaczył kopuły i fasady, które rysował na podstawie podręczników na egzaminach w czasie studiów.

Rzym codzienny

Autobusem przez spageterię

Spodziewaliśmy się starożytnych zabytków, pięknych kościołów, pamiątek religijnych – ale zupełnie nas zaskoczyły i zachwyciły rzymskie zaułki i placyki.  Centrum Rzymu składa się głównie z wąziutkich, krętych uliczek, co pewien czas rozszerzających się w małe placyki. Na uliczkach i placykach restauracyjki, trattorie i spageterie, wystawiające pod ścianami rzędy małych stolików, otoczonych zielenią w donicach. Gdzie niegdzie nad uliczką powiewa pranie zawieszone na sznurach rozwieszonych pomiędzy domami – jak na starych filmach. W restauracyjkach tradycyjne włoskie potrawy, na czele z makaronem w różnej postaci i pizzą oraz niedrogie wino. Dania serwowane przy stoliku z dala od głównych arterii różnią się (na korzyść) i smakiem i ceną od tych w renomowanych restauracjach. Do tego jako przystawkę podaje się świeżutki chleb, jakiego nie można uświadczyć w sklepie. Kawę pije się na sposób wschodni – mocną, w maleńkich filiżankach napełnionych do połowy.

Na dużych i małych placach – piękne fontanny. Słynna fontanna di Trevi trochę mnie rozczarowała. Sama fontanna jest imponująca, ale otoczenie trochę odejmuje jej uroku, bo jest to stosunkowo mały placyk, gdzie poza fontanną pozostaje niewiele miejsca, nie ma więc odpowiedniej perspektywy. Fontannę trudno też dobrze obejrzeć z powodu tłumu ludzi, który ją bez przerwy otacza i wypełnia cały plac.

Równie tłoczno jest na Hiszpańskich Schodach, które tonęły tak w kwiatach jak i w ludziach, i które też są jakby za duże w stosunku do placu, na którym się znajdują.

Zieleń jest wszędzie obecna, tam, gdzie nie może rosnąć w ziemi, rośnie w donicach i skrzynkach, no i na dachach. Na skwerach i w parkach, w ogrodach otaczających rezydencje, królują palmy i pinie o koronach jak ogromne parasole. Ulice obsadzone są platanami.

U prawdziwych Rzymian

Jeden dzień poświęciliśmy na włóczęgę po Zatybrzu.
Tybr – mniejszy niż sobie wyobrażałam, obmurowany bulwarami, nad nim malownicze mosty, z Mostem Anioła na czele. Mostu Anioła strzeże wiele rzeźb Aniołów, konkurujących urodą.

Zatybrze to plątanina starych, wąskich uliczek i placyków, wybrukowanych czarną, bazaltową kostką, pełnych starych domów z wciśniętymi między nie zabytkowymi kościołami, warsztatów i małych zakładzików i ogrodów na dachach. Poza malowniczością dzielnica słynie ze swoich mieszkańców, którzy uważają się za jedynych prawdziwych potomków dawnych Rzymian. Nad Zatybrzem góruje Plac Św. Piotra, z którego roztacza się piękny widok na miasto. Na wzgórze prowadzą strome schody a wyżej, do dawnego klasztoru pnie się w górę zaułek z Drogą Krzyżową.

Na co dzień i w niedzielę

Na co dzień i w niedzielę miasto wypełnione jest ludźmi. Pełne są ulice, kościoły, muzea, restauracje. Na co dzień w ciągu dnia na ulicach przeważają turyści, rzymianie pojawiają się tam wieczorami: po 18-tej stoliki obsiadają młode i starsze towarzystwa. W bocznych uliczkach moją uwagę zwróciły grupy starszych panów głośno dyskutujących przy stolikach i starszych pań na ławeczkach, bacznie obserwujących, co dzieje się na ulicy. Miałam wrażenie, że tu czas się zatrzymał i życie płynie tak, jak przed wiekami.

W niedzielę natomiast wszystkie restauracyjki, zwłaszcza te tańsze, w porze obiadowej wypełniają wielopokoleniowe rodziny. W t5ym dniu w rzymskich domach chyba nikt nie gotuje.

Zdziwił nas brak sklepów spożywczych: co krok kuszą magazyny z odzieżą i butami, prowadzone w dużej części przez Chińczyków, na rogach ulic można kupić owoce na straganach obsługiwanych przez sprzedawców o urodzie azjatyckiej, ale trzeba się dobrze nachodzić, żeby kupić chleb. Okazało się, że gospodynie domowe zakupy robią rano na targowiskach, których jest sporo, gdzie dostać można wszystko, świeże i w dobrej cenie, a które zwijają się koło południa.

A teraz coś, co u nas trudno sobie wyobrazić: uliczka szerokości około 6 m, pod każdą ścianą rząd stolików, przy nich goście i nagle pomiędzy stoliki wjeżdża miejski autobus, na co nikt nie zwraca uwagi!

Ruch uliczny, poza dużymi arteriami w ogóle wygląda tu zupełnie inaczej: po wąskich uliczkach poruszają się razem ludzie, motocykle i samochody, nie czyniąc sobie wzajemnie krzywdy. Przejście na czerwonym świetle  nie wywołuje reakcji ani policji, ani kierowców, którzy jeżdżą bardzo ostrożnie i z respektem wobec pieszych.

Na ulicach widzieliśmy sporo przedstawicieli różnych formacji służb porządkowych: policji, żandarmerii i innych, bliżej nam nie znanych . Byli wszędzie obecni, ich obecność jednak  w niczym nie przeszkadzała i nie wywoływała uczucia niepokoju, jaki przeważnie towarzyszy widokowi polskiej policji, ale dawała poczucie bezpieczeństwa. Jest to nieodzowne, gdy place i ulice wypełnione są tłumem turystów z całego świata, a wśród nich muszą jakoś przemieszczać się mieszkańcy.

Pięć dni to niewiele, żeby poznać tak wielkie i tak różnorodne miasto, ale wystarczyły, żeby słowa  naszego hymnu „z ziemi włoskiej do Polski” nabrały nowego znaczenia.  Teresa Bocheńska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 3649

Print Friendly, PDF & Email