Oburzeni. „Kapitał ludzki” mówi: dość!

Oburzeni. „Kapitał ludzki” mówi: dość!
Fot. Adminstrator

Protesty ”Oburzonych” na całym świecie są odpowiedzią na fatalny podział dochodów i ujawniają bezsilność władzy politycznej wobec instytucji finansowych. Są odpowiedzią na złą drogę globalizacji, opartej na ekspansji rynków finansowych, a nie na realnej gospodarce. (prof. Paweł Kozłowski z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN.)


Młodzi ludzie chcą mieszkań, nie kredytów, chcą decydować, mieć wpływ na to co dzieje się w ich kraju i na świecie, chcą wiarygodnej informacji. Buntują się przeciw tyranii rynku i żądają rozliczenia winnych światowego kryzysu. W wielu krajach już demonstrują i walczą na ulicach o swoją godność i przyszłość. Polacy, aczkolwiek nasz poziom życia dalece odbiega od standardów Europy Zachodniej i USA, potulnie milczą, ale to się może niebawem zmienić. Na razie organizują się bardzo młodzi ludzie – licealiści i studenci, jednak nie tylko młodzi są, jak piszą na transparentach, wk…ni. Starsi, którzy po długoletniej pracy dostali głodowe emerytury – też! Większość jednak wstydzi się do tego przyznać. Dlaczego? – Bo wmówiono nam parę rzeczy, a to lepszy knebel niż pałka ZOMO.

”Spekulujecie naszym życiem!”, ”Sprzeniewierzacie naszą przyszłość!” – krzyczą niesione transparenty. Nie sposób nie zauważyć, że rodzi się ruch społeczny na światową skalę, który może wymusić zmiany. Może właśnie dlatego polski minister rozważa przygotowanie, sobie i rodzinie, miękkiego lądowania w Ameryce?

Ruch ”Oburzonych” narodził się w Hiszpanii, gdy 15 maja 2011 r., Hiszpanie, w proteście przeciwko skutkom kryzysu gospodarczego, rekordowemu bezrobociu oraz korupcji wśród polityków, rozpoczęli w Madrycie okupację placu Puerto del Sol. „Ruch 15 maja” skupia głównie młodych ludzi, ale także emerytów, bezrobotnych i niezadowolonych z warunków pracy. Protesty niezadowolonych i oburzonych rozprzestrzeniają się, ostatnio zapowiadano manifestacje w ok. 1000 europejskich miast. W USA trwa okupacja terenu obok nowojorskiej giełdy na Wall Street przez setki osób oburzonych bezkarnością instytucji finansowych. A tak naprawdę, to chyba wszystko zaczęło się w Afryce Północnej, kiedy to ludzie wyszli na ulice.

Jak donoszą media, tysiące głównie młodych ludzi, domaga się ukarania bankierów odpowiedzialnych za wybuch światowego kryzysu i żądają zawsze tego samego: ograniczenia oszczędności kosztem obywatela, więcej sprawiedliwości i demokracji.

Media cytują ich wypowiedzi: „Moim zdaniem kapitalizm to bomba z opóźnionym zapłonem, nie tylko dla ludzi, ale też dla naszej planety. Nasz dobrobyt jest finansowany ze szkodą dla innych państw, a EBC reprezentuje ten niesprawiedliwy i zabójczy system – powiedział jeden z protestujących Belgów, 27-letni Tobias.”

W Polsce tymczasem cisza i spokój, wybory parlamentarne poszły jak maśle. Nawet, jak się okazuje, te miliony ludzi żyjące pod kreską (z dochodami na granicy i poniżej minimum socjalnego i minimum egzystencji), można zakneblować i zignorować. Zaznaczam, że te miliony to nie moje „widzimisię”, lecz fakty potwierdzone przez GUS – instytucję tak beznamiętną, że trudno ją posądzić o wybujałą fantazję, czy stronniczość.
O niezadowoleniu może świadczyć jedynie niska frekwencja wyborcza wskazująca na brak zaufania do polityków i coraz większą świadomość, że nasz wzorowany na demokracji zachodniej system, ma w dużym stopniu charakter fasadowy.

Dlaczego Polacy milczą? Przyczyn na pewno jest wiele, bo bierna postawa – niczym owcy prowadzonej na rzeź – musi mieć nie byle jakie podłoże.

W Warszawie garstka młodych – uczniowie dobrego liceum i studenci, zorganizowali manifestację, na którą przyszło ok. 200 osób. Nieśli transparenty i skandowali hasła: ”Precz z bankami!”, ”Nie płacimy za wasz kryzys!”, ”Demokracja w ręce ludu”, „Chcemy mieszkań, nie kredytów.”, „Stop tyranii rynku!” i także te świadczące o buncie i oburzeniu: „Ignoruj media, dowiaduj się sam”, ”Nie tańcz, jak ci zagrają”, „Jesteśmy wk….ni!” (tylko tam nie było kropek).
Ale to była garstka uczniaków. A co inni? Zadowoleni?

Dlaczego, gdy na Wall Street protestuje się przy ok. 7 proc. bezrobociu, w Polsce bezrobocie 12 proc. jest „normalne” a przez lata było nawet 20 proc., i nic? Rozwarstwienie dochodowe plasuje nas w ścisłej czołówce nie tylko europejskiej – o tym też cisza, czasem tylko coś bąkną media.

Cytowany wyżej profesor Kozłowski wymienia kilka przyczyn bierności Polaków w artykułowaniu swoich potrzeb i wyrażaniu oburzenia. Uważa, że rodacy, podobnie jak protestujący za granicą, mają poczucie braku wpływu na władzę i głosują negatywnie – przeciw komuś, a nie za czymś, z obawy, żeby nie było jeszcze gorzej. Do tego dodaje niski poziom wzajemnego zaufania i brak chęci do współpracy z innymi.

Ale najciekawsze dopiero będzie – chodzi o socjotechniczny majstersztyk – ów niewidzialny knebel, o którym pisałam na początku artykułu. Prof. Kozłowski mówi: „Polacy uwierzyli, że jeżeli im się źle dzieje, to sami są temu winni. Po 1990 r. była bardzo duża presja na tłumaczenie typu: – jeżeli uważasz, że winny jest system, to znaczy, że chcesz powrotu do PRL.”

W opinii uczonego efekt jest taki, że większość Polaków raczej nie dąży do zmiany systemu, lecz stosuje ”indywidualne strategie dawania sobie rady”.

Zdanie profesora poświadczają dyskusje na forach internetowych. Świeżo upieczona emerytka pisze: „Po 35 latach pracy zawodowej i wychowaniu 2 dzieci, naliczono mi emeryturę, która motywuje mnie do pracy do końca życia – wysokości nie podam, bo mi wstyd, czuję się spoliczkowana.
Ta osoba raczej nie wykupi recepty i zapomni o zdrowym jedzeniu, niż upomni się o pomoc. Nikt zresztą nie będzie jej współczuł, bo widocznie sama sobie winna, a poza tym –  każdy ma dosyć własnych problemów.

Userka pisze dalej:
„Nie tylko nie pojadę na Malediwy, jak inni Europejczycy, ale nawet do polskiego sanatorium. A jak zdrowie nie pozwoli pracować, to trzeba umrzeć szybko, aby się nie męczyć. Na razie pracuję, a młodzi zazdroszczą mi pracy i życzą wszystkiego najgorszego. To polska rzeczywistość. Dodam, że starsi ludzie nie mają już tego komfortu, że mogą zrobić jeszcze jeden skok, jeszcze jedną woltę, wyjechać w Bieszczady, pojechać na saksy, wyjść za mąż za miliardera/kę itp, itd. Potrzebują już bezpieczeństwa, na które zasłużyli.”

Przytaczam tę wypowiedź, ponieważ na stronie internetowej Faktu, jest artykuł, w którym autor „zdiagnozował” przyczyny kryzysu w Polsce i w Europie następująco:

„Tymczasem problem nierówności istnieje i jest poważny. Także w Polsce. Nie do końca uświadamiamy sobie, że w naszym kraju, ale też w Europie młodzi ludzie utrzymują starych. To oczywiście pewne uproszczenie, ale miliony emerytów i rencistów dostają swoje świadczenia tylko dlatego, że dwu-, trzykrotnie większa rzesza ludzi pracujących płaci składki, z których są opłacane emerytury i renty. Dzieje się to kosztem tego, że młodzi, zwłaszcza ci, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy zarabiają mniej, albo nie mogą pracy znaleźć ze względu na wysokie pozapłacowe koszty lub też są zatrudniani na tzw. umowy śmieciowe.”

No proszę! Emeryci ze stażem pracy nawet 45-letnim, a więc płacący przez ten czas podatki, bez których nie mogłoby istnieć państwo, płacący składki na ochronę zdrowia i oczywiście emerytalno-rentowe, są wszystkiemu winni!

Ja dodam, że najbardziej winny jest ten, który przez co najmniej 20 lat, a przypuszczam, że dłużej, wychowywał i utrzymywał takiego durnia. Nazwiska autora tych wypocin nie znalazłam i dobrze, niech na zawsze pozostanie anonimowy.
Na zdjęciu: ”Zasób komunalny” w Elblągu. Fot. Monika Stando  Elżbieta Szczesiul-Cieślak Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 7501

Print Friendly, PDF & Email