O czym Polak marzy każdego dnia?

O czym Polak marzy każdego dnia?
Fot. Adminstrator

Żeby się człowiek nie wiem jak zżymał na głupie i natrętne reklamy, to w końcu i tak się przyłapie na podśpiewywaniu: „słodka czekolada, pyszne owoce / monte – dziecka czaas…” i już wie, o czym dzieci marzą każdego dnia. A o czym marzą dorośli – pani Wiśniewska i pan Kwiatkowski?

30 lat temu, w kapitalnej komedii muzycznej „Małżeństwo z rozsądku” w reżyserii Stanisława Barei, podglądaliśmy warszawiaków niejako w „życiu na gorąco” i widzieliśmy czego – mam na myśli przede wszystkim dobra materialne –  pani W. i pan K. pragną.
Każdy chciał mieć swoje „M” (ambitniejsi willę z ogrodem), chciał kupić nowe meble, jakiś ekstra ciuch na bazarze, no i samochód, samochód by się przydał!
(„…Dziś nawet smarkacz, co gryzie pestki/ do czterech kółek pociąg ma./ Więc czym Pan jeździ, Panie K.? /Czy Pan już cztery kółka ma? /Czy wciąż w tramwaju, jak ta mysz?…”)
Wyjaśniam młodemu pokoleniu, że przewodnikiem po Warszawie i marzeniach mieszkańców była kapitalna kapela uliczna i fantastyczne – lekkie, zabawne, cudownie trafne – pioseneczki pióra Agnieszki Osieckiej w wykonaniu Tadeusza Chyły.
Wracając do pragnień – warszawiakom i nie tylko, mimo wybitnie niesprzyjających warunków, śnił się też własny interes; dzisiaj powiedzielibyśmy biznes.

A o czym marzymy dzisiaj? Jakich dóbr materialnych i duchowych pragniemy obecnie?
26 pól wyboru, to oczywiście niezbyt dużo, ale i nie bardzo mało. Zwłaszcza, że można też zaznaczyć „inne”, w którym się tak wiele mieści. Ale my skorzystamy z konkretów – 25 przedmiotów pożądania.

Portal internetowy Onet.pl pod newsem o wielkiej loterii Super Euro Millions, w której w piątkowy wieczór (26 września) jest do wygrania 130 mln euro, przeprowadził sondę:

”Gdybyś wygrał/wygrała 100 milionów euro w loterii, na co przeznaczyłbyś/przeznaczyłabyś wygraną?”

Można było wybrać więcej niż jedną odpowiedź.  

I cóż widzimy na pierwszym miejscu „30 lat później”?

Zdecydowanie na prowadzeniu jest kupno nowego domu – 10080 głosów (13%).
Na drugim, pomoc bliskim: „przekazałbym część rodzinie” – 9775 głosów (12%). Na medalowym miejscu znalazła się jeszcze pozycja „na realizację skrytych marzeń” – cokolwiek miałoby to oznaczać – 8012 głosów (9%).
Tuż za tajemniczymi, są niezbyt pomysłowi – pieniądze trafiłyby do banku – 7872 (9%). Następnie miłe zaskoczenie – 7727 osób (9%) wsparłoby cele charytatywne. Na podróż dookoła świata zagłosowało 6892 osób (8%), a 5702  (7%) założyłoby własną firmę. Potem długo nic, aż wyłonił się sportowy supersamochód – 3186 głosów (4%).
(Uff! Statystyka, aczkolwiek pouczająca, nie jest moją pasją, zwłaszcza gdy trzeba łowić cyferki z tabelek, a z tabelek przenieść do pliku, a z pliku…brr…)

Co jednak z tego wynika i czy wynika coś szczególnego?

Na moje oko laika, dom kiedyś i teraz, to lokata kapitału. Ale dla Polaków chyba jest czymś więcej, bo jest też nam okrutnie potrzebny do szczęścia. Bez względu na to czy naprawdę go potrzebujemy – jest naszym niedościgłym, przekazywanym z pokolenia na pokolenie marzeniem o przyzwoitym, łatwo dostępnym lokum, którego nie trzeba nikomu wydzierać i z którego nikt nas nie wyrzuci.
Tak było, jest i będzie najprawdopodobniej jeszcze w najbliższej przyszłości.

W przypadku, gdybyśmy skaleczyli francuskiego totalizatora i stali się obrzydliwie bogaci, taki dom to oczywiście drobiazg, ale Polacy dla własnego lokum gotowi są podpisać własną krwią cyrograf na 30 – 40 lat.
I bardzo wielu to robi – kredyty hipoteczne na zakup nieruchomości sprzedają się jak ciepłe bułki. Zadłużamy się coraz bardziej ochoczo i coraz bardziej. Skoro nie wygraliśmy kumulacji ani w środę, ani w sobotę, to pozostaje bank. I już możemy realizować swoje marzenie o podróżach, o samochodzie, czy własnej firmie.
Głupio? Może i tak. Ale tak z ręką na sercu – czy mamy w tym kraju dużo lepszych wyjść?

Mnie intryguje coś innego. Jak to jest, że nie przeraża nas ani wielkie bum na Wall Street (którego podłożem, jak mówią specjaliści, jest chciwość, strach i …kredyty hipoteczne), ani biurokracja i nie sprzyjające przedsiębiorczości przepisy, ani rosyjski niedźwiedź? Nie osłabia nas nawet polska  scena polityczna, która przecież może wpędzić w głęboką frustrację.

Po prostu, jesteśmy optymistami i narodem przedsiębiorczym, co pewnie jedno z drugim się wiąże. Z przeprowadzonej dwa lata temu ”Diagnozy społecznej”- poważnych badań socjologicznych wynika, że 72 proc. Polaków ma poczucie szczęścia i satysfakcji z życia.

Na zdrowy rozum, nie wiadomo, co nas tak napędza, bo realna rzeczywistość nie jest przecież aż tak kolorowa. Ale jak ktoś chce być szczęśliwy, to będzie i nie przeszkodzą mu rządy takie czy inne.

Czy to dlatego, że jesteśmy w głębi duszy lekkoduchami, nie potrafiącymi do końca przemyśleć i przekalkulować? („Może być skoda, może być moskwicz,/ Panie Kowalski, Panie Kwiatkowski./ W szumie silnika znikają troski i tylko wicher w uszach gra.”)

Czy może chcemy, a wręcz mamy nieodpartą potrzebę by spełnić w końcu wewnętrzny imperatyw: „jesteśmy wolni – musimy to wykorzystać!” Wreszcie – uczyliśmy się przez wieki dbać o siebie sami i nie dawać się przeciwnym okolicznościom.

Ale rządy jednak też powinny dbać o nasze bezpieczeństwo i szczęście…

grafika: kadr z filmu ”Małżeństwo z rozsądku”, zobacz [url]http://www.filmpolski.pl/fp/index.php/121830[/url]  Elżbieta Szczesiul-Cieślak Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 2827

Print Friendly, PDF & Email