Kolej nadzalewowa znów pociąga samorządy

Kolej nadzalewowa znów pociąga samorządy
Fot. Adminstrator

Rdzewieje i zarasta tor tylekroć przez zauroczonych turystów opiewanej Kolei Nadzalewowej. Od czasu do czasu można jeszcze usłyszeć stukot towarowych wagonów po coraz bardziej zdewastowanych szynach, nikt już jednak nie ogląda z okien pociągu zachwycających krajobrazów, popadają w ruinę stylowe (i te nowsze) stacyjki. Jednak sympatycy kolei nie tracą nadziei i nie ustały starania, żeby przywrócić jej życie – i to jeszcze piękniejsze niż kiedykolwiek przedtem.
O tych staraniach i szansach na ich powodzenie rozmawiamy z panem Jerzym Wcisłą, Dyrektorem Urzędu Regionalnego w Elblągu.

Czy w urzędzie marszałkowskim mówi się o kolei nadzalewowej ?
Tak,  mówi się, jest przygotowywane spotkanie przez nasz Departament Polityki Regionalnej, w którym będą brali udział przedstawiciele samorządów lokalnych.  Spotkanie będzie organizowane przy współpracy z Pomorskim Urzędem Marszałkowskim. Przy opracowywaniu koncepcji funkcjonowania kolei nadzalewowej, z uwagi na podobne warunki, chcemy bazować na  przygotowanej już strategii dla kolei na Półwyspie Helskim.

Czy to rozwiązanie dotyczy samej organizacji, zarządzania czy jakichś technicznych rozwiązań?
Bardziej zarządzania i logistyki. Techniczne rozwiązania to pewnego rodzaju problem, który trzeba zbadać. Uczestniczyliśmy w rozmowach z koleją państwową, i tam wyliczono nam, że aby ta kolej sprawnie funkcjonowała, trzeba zainwestować 5,6 mln zł.  Będzie to jakby odtworzenie stanu. Podobno na tej trasie są w tej chwili takie odcinki, na których wolno jechać tylko z szybkością 10 km/godz..
Była też taka koncepcja, żebyśmy przejęli tę kolej. Nie ma dla tego pomysłu entuzjazmu. I ja sam też nie jestem jego zwolennikiem. Uważam, że infrastruktura powinna być utrzymywana przez tego, który się zna na tym, i to będzie taniej. Czyli dalej PKP. A my powinniśmy się zająć (i taki jest kierunek moich dążeń) wygenerowaniem produktu turystycznego na bazie tej kolei. Nasza koncepcja jest taka: nie przejmować torowiska i całej infrastruktury (mosty, wiadukty), zostawić ją we władaniu kolejarzy. Bez badań, możemy na 100% strzelać, że ta linia się nie utrzyma w ramach przewozów Kolei Regionalnych.  Kolej tam nie chce organizować żadnego ruchu.  Chcemy (ja do tego się przygotowuję, nie mając jeszcze kompletnych wyników badań) generować na tym terenie ruch turystyczny. Rozmawiamy z Malborkiem, mamy tu Frombork, mamy ściągnięty z Pomorza pomysł tramwajów wodnych, mamy projekty, które dotyczą Zalewu Wiślanego, mamy tu Kanał Elbląski – to wszystko pozwala zrobić sieć produktów turystycznych, w której ta kolej byłaby jednym z wariantów spędzania czasu wolnego.
Chcę w tym roku, w ramach Biura Regionalnego, zinwentaryzować te walory turystyczne i doprowadzić do takich spotkań w powiatach, od Iławy przez Ostródę, Braniewo, Elbląg, po dwa powiaty woj. pomorskiego, czyli Malbork i Nowy Dwór. Po cichu liczę na to, że te spotkania skończą się wnioskiem, że trzeba powołać jakąś instytucję, która zajmie się wykorzystaniem turystycznym tego terenu. Albo to będzie Lokalna Organizacja Turystyczna, albo jakaś inna struktura, trudno mi powiedzieć. Szedłbym  na to, żeby powstała  Lokalna Organizacja Turystyczna. Można by współpracować wtedy z Pomorską i Warmińsko-Mazurską Organizacją Turystyczną.

Utworzy się wtedy autentyczny region, powiązany wspólnym interesem.
Dokładnie tak, nie przypadkiem mówię o tych właśnie powiatach. One się splatają z tym środowiskiem wodnym, do tego dochodzą takie „ dodatki” jak Malbork, Frombork.  Jeśli uda się wygenerować taką formułę współpracy, to jest też możliwość uzyskania wsparcia finansowego, bo do lokalnych organizacji turystycznych mogą łatwo wchodzić samorządy terytorialne – i lokalne, i marszałkowskie. Ta organizacja  mogła by zagospodarować kolej.

Są tu jeszcze inne lokalne koleje – np. wąskotorówki na Żuławach.
Tak, brali udział w tych rozmowach także przedstawiciele Pomorskiego Towarzystwa Miłośników Kolei Żelaznych. Przez jakiś czas pracowałem w Nowym Dworze  i uczestniczyłem w rozmowach dotyczących kolejki żuławskiej. Byłem uczestnikiem porozumień, gdy to Towarzystwo przejmowało tą kolej. Nie najlepiej to wyszło. Faktycznie tam dzisiaj nie ma podmiotu, który mógłby to prowadzić. Więc gdyby powstała taka szersza organizacja, mogłaby się też zająć  kolejką wąskotorową.

Są też urokliwe stacyjki, które można ciekawie zagospodarować.
Czasami jeżdżę w Bieszczady i kiedyś tam rozmawiałem z ludźmi, którzy tamtą kolejkę prowadzą. To inna sytuacja, bo oni to przejęli od Lasów Państwowych, na innych warunkach, nie ma też takich obostrzeń, jeżeli chodzi o przepisy. Kolejkę przejęło stowarzyszenie i tyle na tym zarabiało, że mogło to odbudować. Tutaj u nas też, gdyby to wziął podmiot, który by miał dobrą koncepcję biznesową, można by było zagospodarować te stacyjki wszystkie (Suchacz, Tujsk), tak jak pani mówi. Na niektórych stacjach pociąg zatrzyma się np. na pół godziny i jest tam, powiedzmy, jakaś restauracja, może staw, gdzie można sobie rybkę złowić i upiec – i za wszystko turysta płaci. Trzeba to u nas zrobić, ale żeby to się udało, to musi to prowadzić entuzjasta, to nie może być jakiś urząd.

A co na to samorządy?
Jesteśmy w kontakcie z samorządami nadzalewowymi, które chcą teraz bronić tej kolei nadzalewowej.  Ale te same samorządy powydawały koncesje na kursowanie różnego rodzaju przewoźników na drogach, którzy odebrali klientów kolei. I ci ludzie już się nie przeniosą z powrotem na kolej. Samorządy są jednak zainteresowane tym tematem, jest szansa, że dołączy się też biznes.
Spotkanie planowane jest już niedługo, w lutym. Wszystko jest dopracowane, pozostało tylko zaklepanie konkretnego terminu.

Dziękuję za rozmowę. Życzę powodzenia.

zdjęcie: kolej nadzalewowa, źródło:www.ostbahninfo.de  Teresa Bocheńska Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 2237

Print Friendly, PDF & Email