Kobiety i Matki

Kobiety i Matki
Fot. Pixabay

Co wspólnego mają ze sobą marzec oraz maj? Oba miesiące rozpoczynają się na literę m i mają po trzydzieści jeden dni. I wydawać by się mogło, że na tym podobieństwa się kończą.

W marcu powoli żegnamy się z zimową aurą, podczas gdy w maju coraz to intensywniej rozpoczynamy rozmyślać o wakacyjnym wypoczynku. Jest jednak jeszcze coś, co te dwa miesiące ze sobą łączy. 8 marca świętują kobiety, a 26 maja – matki. I to moim zdaniem te miesiące jeszcze łączy. Szczególnie, że jak bardzo byśmy się nie starali, to jeszcze nie znalazł się na tym świecie ktoś, kto sprawiłby, by to męska część planety mogła rodzić dzieci. Tak już matka natura sobie to zaplanowała i nie ma się co na to obrażać czy rozwodzić.

Zarówno Dzień Kobiet, jak i Dzień Matki są ze sobą połączone. Każda matka jest kobietą i każda kobieta może być matką, choć bywają niestety sytuacje, że nie jest to z różnych względów możliwe. I właśnie temu tematowi chciałbym poświęcić tym razem trochę miejsca – a konkretnie sytuacji kobiet wychowujących dzieci, także (jeśli nie szczególnie) te z niepełnosprawnościami.

Obecnie kobieta zatrudniona w ramach umowy o pracę może zrobić sobie przerwę w zatrudnieniu nawet w okresie od początku ciąży aż – w skrajnych przypadkach – do ukończenia przez dziecko 4. roku życia. W znacznie gorszej sytuacji jest matka, która nie ma „etatu” i w tym wypadku może liczyć tylko na dobrą wolę pracodawcy.

Jest to jeden z tych elementów, który powinien być czym prędzej uregulowany i kobietom tym, bez względu na stosunek pracy, powinny przysługiwać takie same prawa i przywileje. Innym zupełnie tematem jest powrót kobiet do pracy.

Obecnie kobieta ma możliwość skorzystania (w całości lub częściowo zamiennie z ojcem dziecka) z urlopu macierzyńskiego i rodzicielskiego oraz urlopu wychowawczego. Z czego ten ostatni etap ma jeden wielki minus – jest to urlop bezpłatny. Nie mnie oceniać, kiedy matka chce wrócić do pracy i w jaki sposób zorganizuje opiekę swojemu dziecku.

Tutaj panie powinny mieć dowolność wyboru: jedne z pewnością będą chciały czym prędzej wrócić do przerwanej aktywności zawodowej, a inne wolałyby jak najdłużej pozostać ze swoją pociechą.

Ograniczamy się tutaj tylko do kobiet, ale uwierzcie mi Państwo, znam przypadki, kiedy to ojciec przejął główny ciężar wychowania maleństwa, a matka wróciła do pracy w pierwszym możliwym terminie. Często są to wybory subiektywne, ale wynikają one także nierzadko z chłodnej kalkulacji finansowej.

Wróćmy jednak do wspomnianych urlopów. O ile dwa pierwsze są płatne, to już, jak powszechnie wiadomo, sam wychowawczy, mogący trwać maksymalnie 36 miesięcy, jest już bezpłatny. Pomijam już fakt, że samo nazewnictwo „urlop” – macierzyński, rodzicielski, wychowawczy – jest, delikatnie mówiąc, nietrafione. Jak podaje definicja PWN, „urlop” to „ustawowo zagwarantowana płatna lub niepłatna przerwa w wykonywaniu pracy”.

Czym więc jest opieka nad dzieckiem: karmienie, przewijanie, usypianie, opiekowanie się i czuwanie przez niemal całą dobę, pranie, prasowanie, zarywanie nocy, poświęcenie każdej wolnej dotąd chwili dziecku? Czy można nazwać to urlopem, czy bardziej ciężką i odpowiedzialną pracą często ponad siły i wymiar godzinowy etatu, który wykonywało się przed urodzeniem dziecka?

Stąd też uważam, że kobiety (albo i mężczyźni, jeśli się na to zdecydują) powinny mieć od pierwszych chwil po narodzeniu dziecka wypłacane stuprocentowe wynagrodzenie, jakie otrzymywały do tej pory. I dla jasności, ciężar ten powinien spoczywać na państwu, a nie pracodawcy. W końcu to państwo powinno być największym beneficjentem tego, że rodzi się więcej nowych obywateli. Także państwo powinno przejąć na siebie odpowiedzialność wsparcia rodziców podczas urlopu wychowawczego.

Uważam, że – nawet kosztem sztandarowego programu 500+ – w pierwszych latach życia dziecka powinno się dać rodzicom możliwość płatnego urlopu wychowawczego do osiągnięcia przez to dziecko wieku przedszkolnego, a w sytuacjach dzieci z niepełnosprawnościami – nawet dłużej. Od roku do lat trzech, zanim dziecko poszłoby do przedszkola, jedno z rodziców otrzymywałoby od państwa zamiast 500+ wypłatę w postaci „wychowawczego”, które, moim zdaniem, nie powinno być niższe niż najniższa krajowa, zarazem powinna być jednakowa kwota dla wszystkich chętnych.

Wówczas rodzice mieliby wybór, a system wsparcia rodzin byłby pełniejszy i zabezpieczał sytuacje, kiedy oboje rodzice muszą wrócić do pracy, gdyż nie mogą sobie pozwolić na bezpłatny urlop wychowawczy. Jestem zdania, że wielu rodziców, nawet tych zarabiających więcej niż wspomniane minimum, zdecydowałoby się na pozostanie w domach z dziećmi i opiekę nad nimi.

Podsumowując, mam nadzieję, że ktoś poważnie kiedyś podejdzie do tego tematu, szczególnie że dane demograficzne są bezlitosne, a obecny system wsparcia rodzin pozostawia wielokrotnie wiele do życzenia.

Jednocześnie, korzystając z okazji, wszystkim Kobietom i Mamom w imieniu swoim, jak i – mam nadzieję – całego męskiego grona, dziękuję za ten trud wychowania. Trud, który w dużej mierze ponoszą kosztem swojego życia zawodowego, osobistego i niejednokrotnie zdrowia.

Print Friendly, PDF & Email