Joker – złoczyńca czy człowiek chory?

Joker – złoczyńca czy człowiek chory?
Fot. Adminstrator

Joker – najbardziej znany i najokrutniejszy komiksowy złoczyńca, którego różne wersje mogliśmy oglądać na przestrzeni lat. Jego nową historię przedstawił nam w swojej produkcji Todd Philips, jednak jego wizja może zupełnie zmienić wasze dotychczasowe zdanie o sadystycznym antybohaterze. Wyśmienita rola Joaquina Phoenixa na długo zapadnie wam w pamięci, a charakterystyczny śmiech nie opuści was przez wiele godzin.

Arthura Flecka (Phoenix) poznajemy nie jako geniusza zła i psychopatycznego mordercę (nim stanie się później), ale jako człowieka chorego psychicznie, odrzuconego przez społeczeństwo, nieznajdującego zrozumienia. Poznajemy go, kiedy pracuje przed jednym ze sklepów, a grupa dzieciaków kradnie mu szyld, aby następnie pobić go w ciemnej uliczce. To również pierwsza scena, w której patrząc na bezbronnego, leżącego na ulicy bohatera, czujemy smutek i współczucie. Jednocześnie z tyłu głowy wiemy, że ten sam człowiek stanie się jednym z najgroźniejszych złoczyńców, których widziano w Gotham.

Jednym z głównych powodów cierpienia Arthura jest dolegliwość, która objawia się w sytuacjach stresowych – napady niekontrolowanego, maniakalnego śmiechu. Sytuacja jest o tyle satyryczna, że największym marzeniem Flecka jest zostać zawodowym komikiem, w końcu od dziecka matka powtarzała mu, że powinien rozweselać ludzi. Dopiero pod koniec filmu sam przyznaje: „W swoim życiu ani przez moment nie byłem szczęśliwy”.

Mężczyzna, któremu brakowało w rodzinie męskiego wzoru odnajduje go w telewizyjnym komiku Murrayu Franklinie (Robert De Niro). Widzimy jak Joker właśnie podczas oglądania jednego z odcinków jego programów pierwszy raz przenosi się w świat swojej wyobraźni, gdzie zostaje zaproszony na scenę i razem ze swoim idolem rozbawiają publiczność. Inne urojenia złoczyńcy możemy obserwować przez większą część filmu i szczerze mówiąc, niejedna osoba może być zaskoczona, kiedy dowiadujemy się, że bliska relacja Arthura z jego sąsiadką okazuje się być jednym wielkim kłamstwem, istniejącym tylko w jego głowie.

„Joker” nie jest jedynie historią o wrogu Batmana, tak naprawdę w filmie w ogóle mogłyby nie istnieć nawiązania do kultowego super bohatera. To opowieść o człowieku, który z każdym dniem spotykając się z drwiną, niezrozumieniem i brakiem szacunku, nie wytrzymuje rosnącego napięcia. Nie otrzymuje on zrozumienia od nikogo i jak sam słusznie zauważa, co możemy wyczytać w notatkach w jego dzienniku, „Najgorsze, że człowiek chory psychicznie zdaniem innych ma zachowywać się jak zdrowy”. Wpływ na głównego bohatera ma również środowisko, w którym żyje. Filmowe Gotham tonie w brudzie, zmaga się z plagą gigantycznych szczurów, a konflikt między klasą średnią a wysoko postawionymi osobami wciąż rośnie.

Każda kolejna sytuacja, każdy cios wymierzony w mężczyznę sprawiają, że złość i nienawiść rosną w Arthurze, który pewnego razu nie wytrzymuje napięcia i popełnia swoje pierwsze zabójstwo, strzelając do trójki biznesmanów w metrze. To po tym zdarzeniu człowiek z makijażem klauna pierwszy raz zostaje pokazany w gazecie i staje się twarzą wielkiego buntu przeciw klasie zamożnych. Wznoszony na piedestał zyskuje poparcie tłumów, mimo że jak sam wspomina, nie miał zamiaru mieszać się w sprawy polityki. Pierwsze zabójstwo Jokera prowadzi oczywiście do następnych i choć w filmie nie ma stosunkowo dużo scen mordów, to każda kolejna zbrodnia oraz jej okoliczności są coraz bardziej sadystyczne i nieprzewidywalne.

„Jokera” warto obejrzeć z wielu powodów. Pierwszy z nich to na pewno wyśmienita rola Joaquina Phoenixa, która na pewno przejdzie do historii jako kultowa. Śmiech lub czasem nawet przerażający rechot, na którego naukę mężczyzna poświęcił wiele czasu, raczej nie rozbawi nikogo z publiczności, za to na bardzo długo zapadnie w pamięci. Uwagę należy zwrócić również na doskonałą ścieżkę dźwiękową, za którą odpowiedzialna była Hildur Guðnadóttir (choć niektóre utwory wzbudziły wiele kontrowersji). Kolejny ukłon w stronę producentów należy się za kadry, które często sprawiają wrażenie wręcz klaustrofobicznych, ciemne odcienie, mocne zbliżenia, wszystko idealnie oddaje cechy otaczającego świata, w którym przyszło żyć Arthurowi Fleckowi.

„Joker” to film, który zostaje w widzu na dłużej i skłania do wielu przemyśleń. Warto obejrzeć narodziny najgorszego złoczyńcy Gotham z nieco innej perspektywy i zastanowić się, czy w pewnym sensie nie współczujemy Arthurowi, któremu przyszło żyć w świecie pełnym nienawiści i okrucieństwa, gdzie zwykły szary człowiek pogrążony w chorobie nie ma szans na normalne, godne życie.

Magdalena Wójcik
Fot. kadr z filmu
Print Friendly, PDF & Email