Z radością przyjęłam uchwalenie ustawy o ochronie zwierząt, która kładzie kres barbarzyńskiej hodowli na futra i innym okrucieństwom wobec zwierząt. Ustawa została uchwalona ponad podziałami politycznymi.

Bardzo cieszy też fakt, że według informacji wnioskodawców, ponad 70 proc. Polaków, w tym rolników, jest przeciwna hodowli zwierząt futerkowych – z empatii do zwierząt, ale i z powodu uciążliwości dla otoczenia. Kategorycznie, głośno i agresywnie sprzeciwiali się hodowcy, roztaczając wizję upadku rolnictwa i katastrofy gospodarczej, co nie ma żadnego uzasadnienia wobec niewielkiej skali tej działalności.

Wielokrotnie zostały opisane i pokazane tortury, którym są poddawane miliony zwierząt, tylko dlatego, że mają piękne, puszyste futerka. Niestety, nie przemówiło to do wszystkich sumień. Zastanawiam się, po co komu futro w czasie, gdy sklepy zarzucone są odzieżą z najrozmaitszych materiałów, także imitujących różnego rodzaju futra. Niewątpliwą motywacją jest snobistyczna chęć imponowania bogactwem. Podejrzewam, że nie jedyną. Może człowiek wystrojony w futro świadomie lub podświadomie czuje się panem stworzenia, z którym może robić, co chce, a może odzywa się w nim jakiś pierwotny instynkt – w końcu pochodzimy, przynajmniej cieleśnie, od zwierząt. Te pierwotne instynkty i odruchy widać zresztą w różnych sytuacjach.

Wiele złego narobiło opaczne tłumaczenie biblijnego nakazu panowania nad ziemią. Panowanie nie jest bezmyślną eksploatacją bez umiaru, niszczeniem i dręczeniem. Mądry władca to taki, który zapewnia swoim poddanym ład, spokój i dobrobyt. W dodatku w Księdze Rodzaju, w której jest o tym mowa, Pan Bóg daje człowiekowi za pokarm wyłącznie rośliny: „oto daję wam wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie; dla was będą one pokarmem” (Biblia Tysiąclecia, 1991) – po wiedział Bóg do Adama, a po wypędzeniu go razem z Ewą z raju nakazał mu uprawiać w pocie czoła ziemię, bo jego pożywieniem miały być płody rolne. Tak więc, według Biblii, Pan Bóg poddając człowiekowi ziemię nie dał mu licencji na zabijanie.

Coraz więcej ludzi, także chrześcijan na czele z papieżem Franciszkiem, rozumie, że obowiązkiem człowieka jest troska i dbałość o całe stworzenie. Niestety w naszym kraju wciąż jeszcze panowanie nad naturą rozumie się archaicznie i – delikatnie mówiąc – nierozsądnie. Nawet dzisiaj, gdy coraz wyraźniej widać zbliżającą się katastrofę klimatyczną, gdy naukowcy ekolodzy alarmują, że co roku giną dziesiątki gatunków zwierząt, pokazują martwe podwodne przestrzenie mórz i oceanów, pustynniejące interiory kontynentów, u nas uznaje się ich za oszołomów, beztrosko wycina stare lasy zastępując je plantacjami drewna, odstrzeliwuje, czyli wybija całe gromady zwierząt pod pozorem ochrony przed chorobami lub regulacji populacji – chociaż wiadomo, że są znacznie skuteczniejsze na to sposoby, bezbolesne dla przyrody.

Znane mi rozlewisko ujścia Warty jest miejscem lęgowym kilku gatunków ptactwa, które gromadzi się tam tysiącami. Z wielkim bólem przeczytałam, że ostatnio słyszy się tam więcej strzałów niż głosów ptaków i przylatuje ich coraz mniej. Strzelania do ptaków nie można wytłumaczyć nawet pseudonaukowymi czy gospodarczymi przesłankami, to czysta żądza zabijania, zupełne barbarzyństwo. Nie bez kozery ministerstwo ochrony środowiska zamieniło się w ministerstwo środowiska, które zamiast dbać o środowiska przyrodnicze i zasoby naturalne rozporządza nimi w najgorszym tego słowa znaczeniu.

Dziennikarze komentujący wniesienie przez PiS projektu wspomnianej ustawy koncentrowali się głównie na aspektach politycznych. Jednak ustawa ta ma znaczenie wykraczające poza bieżącą politykę: może uczynić przełom w traktowaniu zwierząt przez naszych rodaków, a także nareszcie dołączyć Polskę do licznej grupy krajów europejskich, które ochronę praw zwierząt uznały za jeden z priorytetów etycznych. A dumnie paradujące w drogich futrach elegantki częściej niż zazdrość, będą budzić uczucia odrazy.

Print Friendly, PDF & Email