Elbląg: Samotni bohaterowie – często niezauważalni, ale jakże potrzebni

Elbląg: Samotni bohaterowie – często niezauważalni, ale jakże potrzebni
Fot. Adminstrator

Tylko ten, kto opiekował się w swoim życiu osobą ciężko chorą, wie jaki to heroiczny wysiłek. Zmaganie się na co dzień z bólem i cierpieniem bliskich oraz towarzyszących temu problemów finansowych i emocjonalnych, jest niebywale trudna.

Członkowie rodzin, którzy sprawują często 24–godzinną opiekę nad swoimi bliskimi w domu płacą za to wysoką cenę. Niejednokrotnie rezygnują z pracy, z życia osobistego, zaniedbując przy tym często swoje zdrowie. Dlatego właśnie powstała kampania Fundacji Hospicyjnej „Opiekun rodzinny–samotny bohater?”. Ma ona zwrócić uwagę całego społeczeństwa na potrzebę wsparcia opiekunów rodzinnych w tej trudnej walce, którą toczą każdego dnia. W kampanię włączyło się także elbląskie hospicjum, organizując w miniony weekend swoim opiekunom rodzinnym dzień terapeutyczno– szkoleniowy.

W gościnnych murach Szkoły Policealnej im. Jadwigi Romanowskiej każdy z zaproszonych gości mógł znaleźć coś dla siebie. Można było wciąż udział w warsztatach florystycznych oraz poznać tajniki pielęgnacji dzieci i młodzieży, wykonać masaż karku, zmierzyć ciśnienie czy nieodpłatnie wykonać badania krwi.

– Poprzez tę kampanię chcemy głośno powiedzieć, że jest ogromna potrzeba wsparcia opiekunów rodzinnych i zwrócić uwagę na rozwiązania systemowe, bo na tym polu jest jeszcze dużo zrobienia. Chcemy otworzyć oczy całemu społeczeństwu oraz ludziom, którzy decydują o zapewnieniu wsparcia – tłumaczy Anna Podhorodecka, koordynator akcji w elbląskim hospicjum.

W elbląskim hospicjum na oddziale stacjonarnym znajduje się miejsce dla 28 pacjentów z Elbląga i powiatu elbląskiego, Ponadto około 100 chorych korzysta także z pomocy hospicjum domowego.

– Zdarza się, że osoba ciężko chora zostaje z tym sama, gdyż znajomi i rodzina nie wie jak się zachować, nie umie pomóc, boi się, czy nie zrobi krzywdy takiej osobie, czy chory nie nabawi się odleżyn czy nie wypadnie cewnik – dopowiada Wiesława Pokropska, dyrektor elbląskiego hospicjum.

Dbajmy też o siebie

Jak podkreśla Anna Zalewska, psycholog w elbląskim hospicjum, jedną z trudniejszych rzeczy dla opiekunów osób chorych, jest codzienne zmaganie się z bólem bliskich, często z bezradnością i obserwowaniem tego cierpienia. Z czasem zaczyna brakować sił fizycznych do zabiegów pielęgnacyjnych, pojawia się wyczerpanie, wypalenie, zmaganie codzienne z wieloma emocjami: od smutku i bólu, aż po frustrację i złość.

– Trzeba pamiętać, że razem z chorym, choruje cała rodzina. Nie każdy jest w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. Opieka na chorym, wiąże się często z pewnym kryzysem w rodzinie, co powoduje, że trudno nam porozdzielać i nazwać swoje potrzeby. Tu z pomocą może przyjść psycholog, który pomoże nam uporządkować pewne sprawy w tej emocjonalnej zawierusze. Niestety, często w tej całej sytuacji gubimy gdzieś siebie i zapominamy o własnym zdrowiu, nie mając czas na profilaktykę czy badania. To bardzo ważne, aby zadbać o siebie, bo jeśli zadbamy o swój komfort, będziemy w stanie efektywniej pomóc swoim bliskim – tłumaczy Anna Zalewska.

Nadzieja umiera ostatnia

W 2006 mąż Pani Lucyny Szuksy zachorował na raka płuc, dwa lata później pojawiły się przerzuty do mózgu. – Było dobrze dopóki mąż chodził – wspomina – gdy zupełnie przestał, nie dawałam już rady, było mi bardzo ciężko, nie miałam siły, nie miałam również odpowiedniej wiedzy jak się mężem opiekować.

Kiedy w 2015 r mąż Pani Lucyny zasłabł, ze szpitala przewieźli go do hospicjum, w którym Pani Lucyna otrzymała fachową pomoc i spotkała się z ogromną życzliwością ze strony personelu.

– W hospicjum nauczyli mnie jak pomagać, w jaki sposób przewrócić męża na bok i wiele innych potrzebnych kwestii. Mąż czuł się tam dobrze. Praktycznie przez cały czas byliśmy na dworze, wsadzali go na wózek i wychodziliśmy na spacer. U nas w domu, a mieszkaliśmy na II piętrze, nie było nawet możliwości żeby wyjść nawet na balkon, bo mąż był leżący. Mąż w hospicjum dwa razy był umierający, jednak dzięki lekarzom, dzięki pomocy, przeżył jeszcze jakiś czas – dodaje Pani Lucyna.

U męża Pani Krystyny Gulbertowicz zaczęło się od jelita grubego, które musiało być usunięte łącznie z odbytem, wyłoniono stomię, potem była chemia, następnie usunięto nerkę, doszedł do tego cewnik i tak przez 6 lat.

– Jak chodził to jakoś dawaliśmy sobie radę, pewnego dnia przyszedł jednak krach, mąż dostał ataku drgawek i znalazł się w hospicjum. Tam otrzymaliśmy taką pomoc i niesamowite wsparcie, że przedłużyliśmy mu jeszcze życie o 7 miesięcy – wspomina Pani Krystyna.

Hospicjum, to nie samo zło

W tej chwili obie Pani są po rocznej żałobie swoich mężów i zgodnie przyznają, że wszelkie kampanie hospicyjne są bardzo potrzebne, nie tylko dla osób opiekujących się chorymi, ale także dla społeczeństwa, bowiem łamią stereotypy, dotyczące miejsca jakim jest hospicjum.

– Kiedy dostaliśmy od lekarza onkologa pierwsze skierowanie do hospicjum, pomyślałam hospicjum? Nie! I podarłam kartkę. Podczas drugiej wizyty na onkologii, podeszła do nas psycholog i ona dopiero wyjaśniła nam i naświetliła jak wygląda pobyt i opieka w hospicjum. Dzięki niej umieściliśmy tam męża i jestem jej z tego powodu bardzo wdzięczna – przyznaje Krystyna Gulbertowicz.

– Hospicjum to bardzo potrzeba instytucja, oferują pacjentom różne udogodnienia, bo człowiek sam nie jest w stanie tak się zaopiekować się ciężko chorą, leżącą osobą. Otrzymałyśmy również duże wsparcie psychologiczne. Mimo, że byłyśmy na sali przy mężach praktycznie całe dnie, czułyśmy się tam prawie jak w domu – podsumowuje Lucyna Szuksta.

  Aleksandra Garbecka Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 15103 

Print Friendly, PDF & Email