Co się stało pod Smoleńskiem? Narodziny mitu

Co się stało pod Smoleńskiem? Narodziny mitu
Fot. Adminstrator

…od progu świadomości towarzyszy nam instynktowna, irracjonalna chęć, aby oderwać się od rzeczywistości, porzucić ją na rzecz innej, budowanej wolną od ograniczeń grą wyobraźni” (Gustaw Holoubek)
„To się nie mogło zdarzyć, takie rzeczy się nie zdarzają”… tak mówił premier Donald Tusk, tak mówiło tysiące ludzi, gdy już w ogóle odzyskali mowę, o tragedii, która nie miała prawa się wydarzyć.

Co właściwie się stało 10 kwietnia pod Smoleńskiem? W wymiarze fizycznym, namacalnym odpowiedź jest oczywista. Doszło do katastrofy lotniczej, w której zginęło 96 osób a większość z niech to prominentni politycy z Prezydentem Polski, Lechem Kaczyńskim, na czele. Przyczyna katastrofy jest przedmiotem dochodzenia organów śledczych Rosji i Polski. Polskie władz zarządziły kilkudniową żałobę narodową aby był czas na zidentyfikowanie i sprowadzenie zwłok do kraju, godny pochówek pary prezydenckiej i innych osób oraz by uczcić pamięć wszystkich ofiar tragicznego lotu.

Ta zbiorowa śmierć, ten wypadek dla Polaków ma jednak jeszcze inne wymiary i różne skutki. Niektóre są już znane, jeszcze inne prawdopodobnie poznamy lub uświadomimy sobie w przyszłości. Ta śmierć poruszyła Polaków, obudziła ducha patriotyzmu, zdarła maski, pokazała fałsz i obłudę jednych i ludzkie twarze innych. Otworzyła ludziom oczy. Pokazała też, czego w głębi duszy pragną Polacy, że Bóg, Honor, Ojczyzna nie stały się jeszcze pustymi słowami. W tej wyjątkowej chwili wielu zdobyło się na spontaniczność, szczery żal, odważyło się zrzucić gorset obojętności.
Zapomnieli, choćby na chwilę, o „politycznej poprawności”, która nie pozwala nam być dumnymi z siebie, każe czym prędzej pozbyć się polskości czy też, jak chcą niektórzy, polactwa, bo inaczej nie sposób, ich zdaniem, stać się Europejczykiem, człowiekiem sukcesu, obywatelem świata. Polacy masowo obchodzili żałobę i pochowali, jak króla, Prezydenta, z którego ideałami bardzo wielu, mniej lub bardziej otwarcie, się identyfikowało.

Gdy po latach, ktoś z nowego pokolenia trafi w archiwum na ten artykuł, będzie zdziwiony, dlaczego za demokracji nie można było się otwarcie identyfikować ze swoim, wybranym w bezpośrednich wyborach prezydentem; no i jak to ostatecznie się stało, że pochowano go wśród królów na Wawelu. Ten paradoks to temat na oddzielny artykuł ale powiem chociaż tyle, że „trzecią władzę” współcześnie często, i niestety nie bez powodu, obdarza się epitetami „mendia” i  „merdia”…

Los uczynił bohaterem człowieka bezprzykładnie flekowanego przez media, liberalne elity i ludzi o niewybrednym poczuciu humoru – naigrywali się nawet z jego niewielkiego wzrostu (i z Marii Kaczyńskiej też, że nie była zbyt urodziwa).

I tak właśnie, jak w odwiecznych baśniach bywa, nie tych, w swoim mniemaniu, wielkich i najmądrzejszych, los podniósł do królewskiej godności, tylko tego, którego zalet nie byli w stanie dostrzec. Lech Kaczyński mówił Polakom o prawdzie, sprawiedliwości i solidarności, patriotyzmie, pamięci, honorze. Może za te staroświeckie poglądy był poniżany i niedoceniany za życia? Po tragicznej śmierci stał się dla wielu rodaków symbolem dumnej Polski.

Teraz w szkołach mówi się i pisze wypracowania o patriotyzmie, powstają stowarzyszenia grupujące się wokół „niemodnych” ideałów, tworzą się grupy i społeczności internetowe, których członkowie chcą smoleński dramat przekuć na bliskie ich sercom wartości. W Internecie krążą niezliczone kopie nowo powstałych patriotycznych wierszy i pieśni inspirowanych katastrofą smoleńską i mordem katyńskim.

Narodziny mitu
Na naszych oczach powstaje mit. Tylu niezwykłych zdarzeń nie może tak po prostu odrzucić ludzka wrażliwość. W 70 rocznicę katyńskiej zbrodni, w tym samym miejscu na rosyjskiej ziemi znowu ginie kwiat polskiej elity. Nie porównując oczywiście tamtej zbrodniczej hekatomby do tej katastrofy, nie da się przecież uciec od prostych skojarzeń i symboliki tego wydarzenia.

Prezydent, orędownik przywrócenia pamięci i honoru poległych, udaje się na miejsce mordu aby „przypomnieć o tej tragedii światu” i „aby kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej”. Oczyszczenie tej bolesnej rany ma według Prezydenta rozpocząć proces zdrowienia – pojednania i zbliżenia narodów – polskiego i rosyjskiego. Ukrywana bowiem przez pól wieku prawda o zbrodni i nie rozliczenie jej do dzisiaj, wzniosło niewidzialny, i tym trudniejszy do pokonania, mur żalu i krzywdy.

Nie wiadomo jaki byłby efekt tego wydarzenia, gdyby wszystko przebiegło zgodnie z planem. Zapewne droga do wyjaśnienia wszelkich okoliczności zbrodni stopniowo by się skracała. Prezydent jednak wraz z całą delegacją zginął.

I nagle cały świat dowiedział się, co naprawdę wydarzyło się w Katyniu 70 lat temu.

Informując o katastrofie, w której zginęło tylu wysokich funkcjonariuszy państwowych, duchowieństwa, wojskowych, nie sposób było nie wyjaśnić historycznego kontekstu tej podróży Polaków do Rosji. Wiele krajów ogłosiło żałobę narodową łącząc się w bólu z narodem polskim. W wielu krajach telewizje pokazały film Andrzeja Wajdy „Katyń”. Wielu Rosjan po raz pierwszy poznało prawdę o zamordowaniu tysięcy polskich oficerów.

Eyjafjoell

Na pogrzeb Prezydenta i jego małżonki mieli przylecieć przywódcy dzisiejszego świata – premierzy, prezydenci, przedstawiciele monarchii, w tym Barack Obama, prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki. I znowu dzieje się coś niezwykłego. Wybuch wulkanu Eyjafjoell na Islandii powoduje zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Europą, chmura pyłu wulkanicznego zagraża bowiem bezpieczeństwu lotów. Świat Zachodu zostaje tym samym od Polski odcięty (na uroczystości zjawia się jedynie prezydent Niemiec Horst Kohler.)

Przylatują jednak premier Rosji Dmitrij Miedwiediew, Ukrainy – Wiktor Janukowycz a także prezydent Gruzji – Micheil Saakaszwili, który z Ameryki leciał i jechał etapami, pokonując długą i pełną przeszkód drogę, by wreszcie zdążyć na ostatnie chwile pogrzebu.

Czy Smoleńsk stanie się naszym katharsis?

Paradoksalnie, to co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem może przełamać lody milczenia, żalu i gniewu. Jest taka szansa. Może też pogłębić zakorzenioną przecież mocno nieufność.

Jak czytamy w dzienniku Gazeta Pomorska, po spotkaniu katyńskim premiera Putina z Donaldem Tuskiem 7 kwietnia, ”Frakfurter Allgemeine Zeitung” oceniał, że to pojedynczy gest Kremla i że sam nie wystarczy. Sugerował, że ”Jeśli Putin i inni rosyjscy politycy za wzór polsko-rosyjskich relacji stawiają pojednanie między Niemcami i Francją albo Niemcami i Rosją, to muszą pamiętać, że jego warunkiem było uznanie przez Niemcy historycznej winy”.

Co się zmieni po ostatniej już ziemskiej wizycie prezydenta Kaczyńskiego w Rosji?

Czy przyjazne gesty po katastrofie smoleńskiej, przejdą w namacalne dowody chęci oczyszczenia naszej wspólnej historii z kłamstw, by otworzyć drogę do lepszej przyszłości?

Komentując reakcję prezydenta Dmitrija Miedwiediewa i premiera Władimira Putina na tragedię pod Smoleńskiem 10 kwietnia, rosyjski dziennik ”Wriemia Nowostiej” podkreślił człowieczeństwo w polityce przywódców Rosji dodając, że w ten sposób zamanifestowali nie słabość i zagubienie, lecz siłę i godność. Dziennik wyraził nadzieję, że wydarzenia w Katyniu 7-10 kwietnia staną się punktem zwrotnym w polityce Rosji.

Kogo wiedzie w żałobnej gali?

Czy ktoś się spodziewał, że Lech Kaczyński spocznie wraz z małżonką na Wawelu? Na pewno jemu samemu to przez myśl nie przeszło. A jednak właśnie miejsce pochówku królów stało się najbardziej odpowiednim miejscem dla Lecha Kaczyńskiego, który zabrał ze sobą na Wawel wszystkich zamordowanych 70 lat temu i zakopanych w dołach Katynia, Miednoje, Piatichatkach… a także współtowarzyszy podróży. To nie jest decyzja tego czy tamtego człowieka. Tak zarządziła Historia, z woli… Losu, Boga?…
Teraz czekamy na utworzenie Krypty Katyńskiej na Wawelu.

Prezydent idzie na Wawel

Autor: Henryk Krzyżanowski

Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem,
Salonowcy –  skończcie tę wrzawę.
O czas smutnej zadumy proszę,
gdy Prezydent idzie na Wawel.

Kogo wiedzie w żałobnej gali?
Jakieś cienie, mundury krwawe,
ci w Katyniu z dołów powstali,
z Prezydentem idą na Wawel.
  
Idą wolno, lecz równym krokiem,
bo im marsza rozbrzmiewa grave.
Niezbadanym Boga wyrokiem
z Prezydentem ciągną na Wawel.

Gdy próg przejdą królewskich pokoi,
krótki apel – czas z misji zdać sprawę,
potem spać – pierwsza noc już wśród swoich
z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel.

Ciiiiiicho! śpią …Ale może obudzi
ich los, w nas to, co czyste i prawe?
Niech pojedna – i partie i ludzi,
dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
Zdjęcia pochodzą z portalu http://www.prezydent.pl/  Elżbieta Szczesiul-Cieślak Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 5364

Print Friendly, PDF & Email