Co się dzieje z tym czasem?

Co się dzieje z tym czasem?
Fot. Adminstrator

Nie byłam w najlepszym nastroju pisząc wiersz, w którym znalazły się słowa “i znowu rok, i znowu rok przetoczył się po niebie…” Ale to chyba normalne, że człowiek brnąc w lata coraz bardziej odczuwa przemijanie… a przy tym wydaje się, że Ziemia wykonuje coraz krótszą drogę w swoim biegu dookoła Słońca. No właśnie – kiedyś zapewne napisałabym wędrówce a nie biegu. Jednak rzeczywiście, wrażenie, że Nowy Rok i Sylwester są jakoś niebezpiecznie blisko siebie, co roku staje się mocniejsze.

Z jednej strony, jak się rzekło, latka lecą, więc i czasu ubywa, cokolwiek by to miało znaczyć. A najprościej tłumacząc owo dziwne zjawisko, można to zrobić racjonalnie: sprint uprawia się do określonego wieku a później po prostu trzeba zwolnić. Nic więc dziwnego, że nie zrobiliśmy tyle ile chcielibyśmy każdego dnia a w konsekwencji w ciągu roku. Z drugiej jednak strony nawet bardzo młodzi ludzie narzekają na brak czasu i także odczuwają jego szaleńczy bieg.

Skrobie się więc człowiek stary i młody w głowę i myśli, jak to jest, że im więcej mamy robotów uwalniających nas od prozaicznej, codziennej harówki, tym bardziej jesteśmy zapracowani? Jak to możliwe, że im doskonalsze, szybsze i dostępne są środki komunikacji, tym trudniej nam nadążyć?
Jak to się stało, że staliśmy się niewolnikami…  

Niewolnikami? Ale czyimi, czego, jak? Przecież żyjemy wolnym kraju i wolnej europejskiej wspólnocie a światowy lider – USA – i pakt wojskowy, do którego należymy, o wolność i demokrację na świecie, walczy nawet orężnie.

Dlaczego zatem tak często czujemy się zniewoleni, a młodzi, ambitni ludzie bez wytchnienia pracują? Ich dom staje się hotelem, w którym nie ma miejsca na rodzinę i dzieci… Przychodzą do domu aby się umyć, wyspać, zmienić ubrania lub wytrzeźwieć po służbowym spotkaniu lub “odreagowaniu” w klubach.

Może to właśnie technika nas przegoniła i… pogania? Czy człowiek może dorównać maszynom, które sam stworzył? Oczywiście, że nie – gwałtowny rozwój techniki nie ma przełożenia na równie gwałtowną ewolucję człowieka. Ta z natury rzeczy musi być powolna, rozłożona na czas niewyobrażalny z perspektywy jednego ludzkiego życia. Jak zatem żyć, aby zaszczytny tytuł “korony stworzenia”, zbytnio nas nie uwierał? Myślę, że to pytanie błąka się po dziejach ludzkości odkąd homo sapiens istnieje.

Ptakowie niebiescy, jak wiadomo, nie sieją i nie orzą, i nie mamy im tego za złe. Do niebieskich ptaszków już tak neutralnie nie podchodzimy. Sama, idąc codziennie rano do pracy, zazdroszczę czasem widząc, że nigdzie się nie spieszą, nie studiują w biegu zapisanej w “komórce” listy spraw i nie wyglądają jak ludzie, którzy mają jakieś sprawy na głowie. Po prostu, wyluzowani siedzą na ławeczce i gwarzą z kolegami o ostatnich wydarzeniach pod nocnym sklepem.

Przyznaję, że nachodzi mnie przelotnie myśl, że to nie oni są godni litości ale my – “porządni obywatele”. Oczywiście prędko przychodzi konrrefleksja, że przecież nie chciałabym tak żyć, nie umiałabym. Ale z trzeciej strony, to znowu myślę, że dobrze byłoby podjąć jeszcze jeden wysiłek… po to, by odnaleźć swoją własną “trzecią drogę”- nie zlumpić się będąc luzakiem albo inaczej – będąc solidnym a nawet ambitnym człowiekiem, nie zostać maszynką samonapędzającą się na coraz wyższe obroty. Bo łatwo się przegrzać.

W Nowym Roku 2010 życzę wszystkim Czytelnikom, jak i sobie (kochaj bliźniego swego, jak siebie samego) tej cudownej równowagi, która daje poczucie harmonii i bycia właściwą osobą na właściwym miejscu.

  Elżbieta Szczesiul-Cieślak Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 4720

Print Friendly, PDF & Email