Bez cięć: Smutne czasy nastały

Bez cięć: Smutne czasy nastały
Fot. Adminstrator

Książek już prawie nie czytamy, listów nie piszemy, znajomych mamy tylko w mediach społecznościowych, większość dnia spędzamy w pracy lub przed komputerem.

Przez przyzwyczajenie do social mediów coraz gorzej wychodzi nam rozmowa w cztery oczy. Płacimy nawet za możliwość przytulenia się do kogoś (bez podtekstów). Spieszę wyjaśnić, o co chodzi. W centrum Warszawy powstał salon, który za odpowiednią opłatą świadczy usługi przytulania. Wystarczy tylko wybrać płeć osoby przytulającej i zapłacić. Wydaje się to absurdalne, aby płacić za możliwość przytulenia się do kogoś? W naszym kraju to jest novum i budzi pewnego rodzaju zdziwienie. Tymczasem za granicą, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, jest to na porządku dziennym. Funkcjonuje tam kilkadziesiąt takich firm, które zatrudniają setki profesjonalnych „przytulaczy”, którzy "świadcząc" swoje usługi pozwalają się swoim „klientom” odprężyć się i zrelaksować. To kolejny przykład na to, jak we współczesnym świecie człowiek musi być samotny (nawet mając rodziny i setki „znajomych”), że decyduje się na skorzystanie z usług „przytulacza”.

Ostatnio w redakcji dyskutowaliśmy o wpływie social mediów na współczesnego człowieka. Są idealnym narzędziem, które pozwala na utrzymywanie kontaktów między ludźmi niemal w każdej chwili i bez zbędnej zwłoki. Kilkanaście lat wstecz z pewnością wiele z tych dzisiejszych znajomości z czasów studenckich, a nawet szkolnych nie przetrwałaby próby czasu. Naturalnym było, że w pewnym momencie życia każdy szedł swoją drogą i kontakt się urywał. I tylko ci najbardziej wytrwali pisali do siebie listy i dzwonili.

Postęp technologiczny pozwolił nam utrzymywać ten kontakt dłużej i „towarzyszyć” niemal w każdej ważnej chwili naszym znajomym. Ważne tylko, by nasz znajomy nie zapomniał o tym nas poinformować na swoim profilu.

Z drugiej strony Internet i social media sprawiły, że wiele relacji międzyludzkich spłyconych zostało do krótkich rozmów, emotek i wielu życzeń oraz współczuć, o których tak na dobrą sprawę nie wiadomo czy są szczere, czy tylko z gatunku „bo wypada”. Często więc mamy nawet po kilkudziesięciu znajomych, a tak naprawdę utrzymujemy kontakt tylko z kilkoma, a reszta jest jakby dla zaspokojenia swojej potrzeby ciekawości, jak się temu komuś wiedzie.

I tutaj dochodzimy do momentu, w którym pojawiają się osoby starsze – nasi rodzice, dziadkowie. Choć wielu z nich, w mniejszym lub nieco większym stopniu, korzysta z dobrodziejstw współczesnej technologii, to z pewnością wielu rzeczy nie są w stanie zrozumieć. Choćby faktu, że coraz rzadziej się ich odwiedza, o wszystkim dowiadują się z social mediów (o ile mają to szczęście, że takowy profil posiadają) i ogólnie stali się jakby zapomniani. Z całą tą swoją dobrocią i historiami, które mają do opowiedzenia pozostali sami sobie w świecie ciągłej gonitwy. Najsmutniejszym przykładem niech będzie przykład pewnego starszego pana, który potrafił wielokrotnie dzwonić na numer 112, gdyż jak mówił, nie ma z kim porozmawiać. Oczywiście nie popieram takiego zachowania, lecz po chwili zastanowienia pokazuje ono, jak smutna jest to historia i jak straszna zarazem. Widzimy w niej starszą osobę, pozostawioną samą sobie, która szuka kontaktu z drugim człowiekem w miejscu, gdzie rozpoczyna się ciągła walka o życie i zdrowie innych. To dowód na to, że już za parę lat dzisiejsze młode i średnie pokolenie wchodząc w „jesień wieku” będzie potrzebowało kolejnej usługi na rynku, tym razem osoby ….”do porozmawiania”. Przecież chyba w pewnym momencie zdamy sobie sprawę jak wiele za nami i niewiele przed nami, a świat wirtualny to przecież nie wszystko. Chociaż śmiem twierdzić, że pokolenie social mediów do ostatnich swoich dni będzie zamieszczać posty, ćwierkać i publikować selfie. Wszystko po to, by mieć choćby świadomość, że jest się bliżej świata i ludzi…

Puszczając wodzę wyobraźni, pozostaje pytanie, czy naszą ostatnią drogę też będą transmitować w Internecie, a przed trumną stanie tylko garstka osób, podczas gdy reszta ograniczy się do „towarzyszenia” nam w tych ostatnich chwilach, siedząc przed komputerem lub smartfonem? 

Podsumowując, ludzkość boi się dominacji robotów i maszyn. A sami oddajemy swoje życie komputerom i telefonom, które już dziś wiedzą o nas więcej niż my sami i nasi najbliżsi. Więc wszystko jeszcze przed nami…I z pewnością nie rysuje się to w kolorowych barwach…

  Rafał Sułek  Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 17002 

Print Friendly, PDF & Email