Antysemityzm!? cz. I

Jest wiele powodów, dla których powstał nasz cykl felietonów „Widziane z chorej strony”. Sumą ich wszystkich jest niezgoda na zło w życiu ludzkim. Na zło, które wręcz przelewa się z kart historii człowieka. Dzisiaj jest niewiele lepiej. I codzienność i tzw. życie publiczne, i wielka polityka międzynarodowa nieustannie dowodzą, że z ludźmi, poszczególnymi i w wymiarze całego gatunku jest najoględniej mówiąc „coś nie tak”. Konflikty, wojny, rabunek planety wiodą donikąd, w otchłań zagłady. Jeśli dodamy do tego terroryzm, najczęściej pod szyldem Boga i rasizm, to obraz człowieczeństwa jawi się w ponurych barwach. My się na to nie godzimy. Nie jesteśmy pierwsi naiwni. Nasza niezgoda nie jest mitomanią. Jesteśmy w pełni świadomi trudów wyzwania. A nasze wyzwanie sięga, naszym zdaniem, do samego jądra zła.

Tym jądrem, źródłem wszelkiego zła, jest obowiązująca od zarania ludzkich dziejów filozoficzna formuła bytu w ogóle, a ludzkiego w szczególności. W ogóle! Bo przecież  teoria Darwina-Wallace’a, ludzkiego, bo „zło jest wszechobecne, wszechmocne i obiektywne”, „chcesz przetrwać to uderz pierwszy”, „Bądź szybszy i silniejszy od drugiego”, „Umiesz liczyć licz na siebie”. „W polityce liczy się skuteczność, a nie moralność”, „Kłamstwo często powtarzane staje się prawdą”, „Żyje się raz, a potem już tylko straszy”. Aż po najstraszliwsze „Wojna jest czynnikiem postępu”, „Kiedy umiera jeden człowiek to jest tragedia, kiedy giną miliony dzieje się tylko historia”. Ostatni cytat to osławione powiedzenie samego Stalina. Słowa super zbrodniarza mówią wiele, a właściwie wszystko o zaprzedaniu się człowieka w służbę złu. Ale te słowa i poprzednie są niestety prawdziwe.  Obnażają do nagości prawdę o kołowrocie ludzkiej historii. Prawdę, na którą większość z nas jest ślepa.

My! Ludzie chorzy, tak jak dziecko w bajce Andersena, które  jako jedyne dojrzało nagość cesarza, także widzimy rzeczywistość w pełni jej barw i szybko odkrywamy kłamstwo. Także czujemy, mamy swoisty „psi węch”, kłamstwo wyczuwamy na odległość. Nie odrzucamy teorii ewolucji, broń Boże, nie lekceważymy jej. Ma ona przecież solidne, naukowe podstawy. A prawdy się nie odrzuca. Z prawdą się tylko dyskutuje dla jej zrozumienia albo się ją pogłębia i poszerza. I tak my właśnie czynimy. Przecież jednym z kanonów teorii ewolucji jest wpływ środowiska na całokształt życia i zachowania się wszystkich istot. A czymże jest w końcu filozofia ludzkiego bytu, trwania i jego wszelkich działań, jak nie środowiskiem ludzkiego życia? A środowisko jest mobilne i kształtowane przez człowieka i tegoż człowieka kształtuje. W tym leży nasz handicap. Ta prawda ma dla nas wielką wagę. Jest ona według nas wielką nadzieją i wielką, być może ostatnią szansą. Przypominam w tym miejscu, że naszym zdaniem, Bóg scedował na gatunek ludzki dalsze swoje stawanie się w nieustającym już, wiecznym procesie życia. Ale stawanie się, dopełnianie się boskości może zaistnieć tylko w procesie czynienia Dobra. Co najważniejsze, Stwórca oddzielił Dobro od Zła i nauczył człowieka je odróżniać. Dał też mu wolność wyboru. W tym miejscu przewiduję niepewne, wątpiące miny i podkreślam: na teraz, prawda, że koniunkturalnie! Odrzucamy przeklęty relatywizm wszystkiego. Szczególnie, nie obrażając filozofii, w wymiarze filozoficznym. My, z wrzącego tygla życia zaczerpujemy tylko to, co jest ewidentnie dobre, to co najlepiej się już sprawdziło w służbie Dobra, to co przełożyło się konkretnie, niejako dotykalnie na lepsze życie, lepsze człowieczeństwo.

Drodzy Czytelnicy! Nie sposób jest pojąć i pogodzić się z wieloma złymi zjawiskami życia bez wgłębienia się w materię filozofii. Ale też nie wszystko jest ulotne, boskie, nie z tego świata. Jakkolwiek wody płodowe nowej filozoficznej formuły bytu ludzkiego mają ogromne znaczenie, to nie tylko one zadecydują o nowym lepszym ludzkim świecie. Wkład Boga jest niezaprzeczalny! Jednak i człowiek wiele może. Nie da się stworzyć nowego ładu życia bez Boga, ale nie da się też bez człowieka. Wygaszamy więc ogień pod tyglem życia, wstrzymujemy ruch i rozpalamy znów po chwili do białości. Z tym, że z kotła naszych refleksji i przemyśleń, z naszej skruchy i pokory wyłoni się już lepszy świat. Świat, w którym sensem ludzkiego bytu będzie wszelkie dobro. Dobro, które nie będzie szyderstwem losu i niczyją łaską. Dobro, którego ukoronowaniem będzie stający się nieustannie Człowiek-Bóg i Bóg-Człowiek. W bezkolizyjnej, służącej po równo i Bogu i Człowiekowi współpracy.

Moi Czytelnicy! Antysemityzm jest nie jedynym, ale najważniejszym powodem mojego, a myślę, że i większości z Was, sprzeciwu wobec dzisiejszej formuły ludzkiego bytu, wobec historii człowieka. Żeby historia stała się w końcu dobrą nauczycielką życia, a nie uczyła, jak dotychczas, głównie, jak być pierwszym i lepszym w zadawaniu zła. Żeby historia nie była więzieniem dla recydywistów, gdzie na swoistym Uniwersytecie Występku przestępcy uczą się, jak być lepszymi przestępcami i nie dać się złapać. Według tej zasady postępowali Stalin i Hitler. Byli oni najlepszymi uczniami starej formuły bytu. W zbrodniczo pojmowanej przez nich walce o byt, liczyły się tylko ich obłąkane, chciwe krwi idee. Jak to się skończyło, wiemy! Ludzkość zapłaciła straszliwą cenę za przymykanie oczu na zło, za zaniechanie choćby zdecydowanych prewencji. Niewyobrażalną ofiarę na ołtarzu nowej, nieludzkiej wierze – nazizmowi, złożył naród żydowski.

Szanowny Czytelniku! Znasz już moje przesłanie i nie dziwisz się, że podobnie jak przy innych tematach, sięgam najpierw do przyczyn zjawisk, mniejszą wagę przywiązując do faktów. Te można obecnie znaleźć w dowolnym wymiarze, chociażby w Internecie. Uznaję wagę faktów, często są wymowne. W końcu zamknięte są w nich intencje, uczucia i ludzkie działania. Jednak idę dalej w rozważaniach o życiu. Bardziej jest dla mnie ważna przyczyna zjawiska. Nie umniejszam przy tym skutków. To przy temacie antysemityzmu byłoby nie mniejszą zbrodnią niż sam Holocaust. Przecież dla dobrego lekarza największą wagę ma nie tylko zdiagnozowanie choroby, ale też jej źródło, aby nie tylko wyleczyć jednego pacjenta, lecz by zapobiec epidemii. A antysemityzm nie jest tylko krwawą melodią przeszłości. Ma się całkiem dobrze i wielu miejscach świata czai się do skoku.

Drogi Czytelniku! Sądzę, że zrozumiałeś ostatecznie, dlaczego w swoich rozważaniach poświęcam tak dużo miejsca filozofii. Nie bujam jednak w obłokach. Bóg Bogiem, ale Człowiek też wiele może! Dotychczas wiele mógł przede wszystkim po stronie zła. W końcu „ludzie ludziom zgotowali ten los”. Zmarły niedawno, niepospolity wprost człowiek, Marek Edelman powiedział z goryczą „człowiek jest złym urządzeniem”. Święte słowa! Dla mnie te słowa są testamentem tego wspaniałego człowieka. Człowieka, który do ostatniego dna doświadczył zbrodni upodlenia człowieka przez człowieka. Zarazem człowieka, dla którego nie było innej alternatywy wobec zła, jak walka z nim. I to nie tylko wtedy, gdy stugłowa hydra zbrodni dławiła naród żydowski i inne nie aryjskie narody. Słowa Marka Edelmana zobowiązują nas do wyzwolenia się z niewoli starej, wrogiej Dobru formuły bytu ludzkiego. Formuły, według której zło jest wszechobecne, potężne, a człowiek musi mu płacić daninę, więc chodzi jedynie o to, żeby konkretnie na nas nie padło.

Odrzucam taką receptę. My odważymy się walczyć, więcej, my chcemy wymieść przyczynę zła i zbrodni na samo dno piekła. I aby się nigdy nie uwolniła w potrzebie zemsty, tworzymy nowe wody płodowe nowego ludzkiego ładu. Ładu, gdzie człowiek w harmonii z Bogiem, będą dopełniać się człowieczeństwem i boskością wyłącznie w jednoznacznie rozpoznawalnym obszarze Dobra. A wtedy straszliwa hańba ludzkiego bytu, krwawiący krzyk sumienia ludzkiego gatunku – antysemityzm. będzie tylko potwornym wspomnieniem „ku przestrodze” i nigdy się nie powtórzy.

Na dzisiaj jednak zagrożenia złem i to w licznych jego postaciach, w tym uzasadniona obawa odrodzenia się antysemityzmu, są aktualne! Dlatego też pamiętając o czysto ludzkim wkładzie w narodzenie się antysemityzmu, w jego rozwój, aż po hekatombę zbrodni, w drugiej części omawiania tematu porozmawiamy o dzisiejszym polskim antysemityzmie. Zadziwię jednych, zirytuję drugich, ale już uprzedzam, że antysemityzm w Polsce, w dzisiejszej Polsce – jest faktem i to wcale nierzadkim. Ale to już za miesiąc.

Ps Niniejszy felieton przypada w listopadzie, w miesiącu pamięci o zmarłych. Z szacunku dla niech, pozwolę sobie załączyć do felietonu własny wiersz na temat przemijania. Ten wiersz z racji obecności w nim krzyża, przedkładam przede wszystkim chrześcijanom. Nad grobami i popiołami zamordowanego narodu żydowskiego pochylam się ze szczerą czcią i współczuciem. Mój ból, szczerą rozpacz szarpię dławiącym pytaniem, jak mogło do tego dojść?… I w imieniu swojego człowieczeństwa, lecz też w imieniu człowieczeństwa w ogóle, mówię: To się nie może! Nie ma prawa! To się nigdy nie powtórzy! Więc trzeba przeciwdziałać.

Na odludziu cmentarnej ciszy
Krzyż samotny cieniem swego grobu
Zwołał wszystkie zagubione dusze
Na modlitwę udręczonych zgonów
Pochylonym od tęsknoty drzewcem
Poczerniałym w zwątpieniu ramieniem
Przy pomocy samotnego znicza
Chce wymodlić na Bogu zbawienie
Śle więc żale, skargi, niepokoje
Nawet śmiałe i głośne pretensje
Pragnie dostać tylko to, co jego
Pragnie dostać tylko życie wieczne
Miał być mały, cichy i cierpliwy
By nagrodę dostać w siódmym niebie
A tymczasem stoi w zapomnieniu
I wypala ze zniczem cierpienie
Był młodzieńczym jaworem pod lasem
I przytulał swym cieniem kochanków
Wysłuchiwał z radością ich wyznań
Nie znał grozy cmentarnych poranków
Teraz noce i dnie takie same
Takie same towarzystwo znicza
Zamiast pieśni ciernistego gaju
Wytłumiona, cmentarna cisza…

handicap [wym. händikep] sztuczne wyrównanie szans silniejszego i słabszego przeciwnika w zawodach sport. i grach (przez zróżnicowanie dystansu, obciążenia, liczby dozwolonych uderzeń, punktów do zdobycia itp.); niekorzystne położenie, sytuacja utrudniająca dokonanie czegoś; por. for.  

Etym. – ang. ‚jw.’ od nazwy dawnej ang. gry hazardowej, przy której pulę (stawkę, bank) trzymano w garści ukrytej w czapce; hand ‚ręka’; in ‚w’; cap ‚czapka’.
for przywilej, przewaga początkowa (w punktach, pozycji, ruchach, materiale) dana przeciwnikowi słabszemu w grze, wyścigu itp. (por. handicap); (w l.mn. fory) poparcie, protekcja, względy, łaski.  
Etym. – nm. vor ‚przed; naprzód’.
  Krzysztof Sadowski Wersja archiwalna wpisu dostępna pod adresem: http://razemztoba.pl/beta/index.php?NS=srodek_new_&nrartyk= 4613

Print Friendly, PDF & Email