Szanowni Państwo, Andy Puddicombe – nauczyciel medytacji i uważności, jeden z głosów w aplikacji Headspace – często przywołuje uroczą metaforę, która bardzo do mnie trafia (a którą być może interpretuję po swojemu). Nasz umysł jest jak czyste niebo. Czasem pada deszcz, czasem zbierają się nad nami ciemne lub burzowe chmury… Bez względu na okoliczności, błękit nieba nie znika – trzeba tylko o tym pamiętać. Tylko i aż tyle.

Piszę o tym, ponieważ uświadomiłam sobie, że wybierając tylko pozytywne aspekty w moim mówieniu do Państwa, dokładam cegiełkę do czegoś, z czym bardzo mi nie po drodze: lukrowania rzeczywistości. Współczesny świat, zwłaszcza w mediach społecznościowych, mieni się kolorami „idealnego życia”, zakłamując rzeczywistość, a w efekcie przyczyniając się do depresji, szczególnie wśród młodych ludzi.

Jesienne dni

Październik, jak każdy miesiąc, zawiera w kalendarzu całe spektrum „świąt nietypowych”, które mają różny wydźwięk. Niektóre są humorystyczne, inne upamiętniają wydarzenia, a jeszcze inne mają za zadanie podjąć ważny społecznie temat i zwiększać świadomość problemów. Wśród tych ostatnich można wymienić całe spektrum dni związanych ze zdrowiem: osteoporozy, łuszczycy, udaru mózgu, reumatyzmu, mózgowego porażenia dziecięcego, onkologii, menopauzy i andropauzy, walki z wirusowym zapaleniem wątroby… Mamy też dzień osób starszych, osób jąkających, pracownika ochrony zdrowia. Jest dzień bez przemocy, opieki paliatywnej i hospicjów, dzień dziecka utraconego

Cały październik jest też miesiącem komunikacji alternatywnej (AAC) – temat ten podejmuje Paweł Borowiecki. To również miesiąc, w którym ze zdwojoną mocą dba się o zdrowie kobiet poprzez walkę z nowotworami piersi. 15 października przypada światowy dzień białej laski, a 10 dnia miesiąca – światowy dzień zdrowia psychicznego. W związku z tym ostatnim chcę podzielić się z Państwem osobistą historią.

Przeciw stereotypom

Kilka miesięcy temu napisałam tekst związany z tą problematyką. Najlepszy recenzent moich artykułów skomentował go w następujący sposób: „Twoje słowa, szczerość i odkrycie świadczą – moim zdaniem – o niezwykłym szacunku i zaufaniu do Czytelników”. Miał rację.

Wtedy tekst nie ujrzał światła dziennego, ponieważ potrzebowałam dojrzeć do myśli, że wrażliwość to siła.

Musiałam też odpowiednio ukierunkować swoją odwagę i dokładnie przyjrzeć się temu, co zmienia się we mnie w zależności od okoliczności zewnętrznych i wewnętrznych. Od tamtego czasu zmieniło się tyle, że dziś jestem gotowa o tym opowiedzieć.

Wielokrotnie na łamach „Razem z Tobą” opisywałam historie ludzi zmagających się z zaburzeniami zdrowia psychicznego i publikowałam artykuły prezentujące całe spektrum różnych problemów. Wszystko po to, by coraz mniej osób słyszało krzywdzące komentarze, odciągające od poproszenia o pomoc. Wierzę, że edukowanie społeczeństwa i oswajanie tematyki przyczynia się do zwalczania stereotypów. Normalizacja tematu najróżniejszych problemów, z którymi mierzą się ludzie, w ostateczności może sprawić, że nie będą czuli wstydu czy poczucia winy z powodu sięgnięcia po wsparcie specjalisty.

Przygnieciona jesienią

Rok temu, w równie deszczowy i ponury dzień jak w tegoroczne obchody tego nietypowego święta, czułam się naprawdę okropnie. Bardzo chciałam przygotować artykuł na temat znaczenia tej kartki w kalendarzu, która przypomina o tak ważnej kwestii. Moje „chcę” nie miało żadnej mocy. Czułam, że jestem zbyt mała i nieważna, by mówić cokolwiek do kogokolwiek. Na pierwszy plan wybijało się dziwne poczucie hipokryzji. Skoro „coś jest ze mną nie tak”, to kim jestem, żeby pomagać innym? Poprosiłam Magdalenę Wójcik, by przygotowała artykuł o wydźwięku „It’s ok not to be ok” (mogą go Państwo znaleźć tutaj). Nie dałam rady stworzyć żadnego materiału na ten dzień – po prostu zabrakło mi sił.

Z pracy wróciłam przygnieciona jesienią. Płacz, który wstrzymywałam przez wiele godzin, znalazł swoje ujście, a po chwili zmienił się w histeryczny śmiech. Próbowałam zrozumieć, dlaczego nie mogłam napisać nic „wystarczającego”, by dać Czytelnikom trochę słońca. Tak właściwie te próby to wielość trudnych emocji i słów, które kierowałam przeciwko sobie. Miałam wyrzuty sumienia z powodu poczucia niezrealizowanej misyjności mojej pracy. Sama o sobie myślałam, że jestem niewystarczająco dobra, pokutowało we mnie przekonanie o tym, że bez względu na okoliczności powinnam czuć się w określony sposób i działać zawsze na pełnych obrotach.

Wielość trudności

Wspomniałam kiedyś Państwu, że moja niepełnosprawność nie stanowi dla mnie problemu – to prawda. Jestem osobą niedosłyszącą i nauczyłam się z tym żyć. W 2019 roku w pewnym wymiarze stałam się również osobą o ograniczonej mobilności – z tym było mi o wiele trudniej. Frustracja, niemoc, bezsilność, poczucie braku sprawczości, smutek, złość, strach, a przede wszystkim ogromny ból – było tego bardzo dużo. Nie potrafiłam dostrzec przyczyn tego stanu. Moja perspektywa – zazwyczaj bardzo szeroka – zawęziła się. Nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tym, że moje ciało mnie zawodzi, nie wiedziałam, skąd biorą się te trudności. Kiedy 2020 rok zaskoczył nas pandemią, wszystkiego stało się dla mnie za dużo i – mówiąc wprost – nie udźwignęłam tego ciężaru.

Na dodatek raz za razem popełniałam ten sam błąd: porównywałam się. Do siebie samej z lepszych momentów. Do ludzi, którzy „mają gorzej”. Do osób, które są tak inspirujące, że z podziwu rodzi się wzruszenie prawie nie do przyjęcia.

Moje problemy są moje

W przeciągu tych lat w Elbląskiej Radzie Konsultacyjnej Osób Niepełnosprawnych i „Razem z Tobą” poznałam mnóstwo ludzi mierzących się z trudnościami, przy których moje problemy wydawały się wręcz nie na miejscu. Przykład? Wywiad, który przeprowadziłam z Łukaszem Kuftą. SMA każdego dnia odbierało mu siłę, podniesienie szklanki z herbatą było dla niego wyzwaniem. Mimo to mobilizował społeczność chorych na rdzeniowy zanik mięśni do skoków spadochronowych, by zwrócić uwagę społeczeństwa na problem i sprawić, że niedostępny w Polsce lek nie tylko dotarł do kraju, ale i został refundowany. Dziś osoby z tą chorobą przyjmują Nusinersen, Łukasz też – stan jego zdrowia znacząco się poprawił, a on sam rozwija swoją firmę i pomaga wielu osobom.

Porównując się (często nieświadomie), czułam, że nie mam prawa do swoich emocji, a tak naprawdę sama je sobie odebrałam. Bardzo długo z różnych względów starałam się ukrywać mój stan i nie byłam skłonna w pełni szczerze rozmawiać z tymi, którzy oferowali mi pomoc. Miałam z tego powodu wyrzuty sumienia, a także paskudne poczucie własnej niewdzięczności – mam przecież wszystko, czego potrzeba mi do szczęścia, a jednak czuję „nie tak”.

Razem z M

Problemy zdrowotne na jakiś czas odebrały mojemu życiu wiele kolorów i sprawiły, że zamknęłam się na świat, a przede wszystkim na samą siebie. To one spowodowały, że w tej przestrzeni brakuje mojego zdjęcia, a ja zredukowałam się do „M.”.

Gdy po roku pełnienia obowiązków redaktora wydania postanowiłam wnieść do tego miesięcznika coś „od siebie”, chciałam pokazać Państwu tworzenie czasopisma „od kuchni”, ale najbardziej zależało mi na tym, żeby zobaczyli Państwo, że za nazwiskami i etykietkami stoją ludzie. Ludzie, którzy mają swoje marzenia i aspiracje. Ludzie, którzy, jak wszyscy na świecie, mierzą się z trudnościami, mają swoje problemy i słabości. Ludzie, którzy codziennie, po każdym mniejszym czy większym upadku, wstają, otrzepują ten życiowy kurz i z wielką determinacją po prostu idą do przodu.

Mając świadomość powyższego, sama zamknęłam się na pełnię życia. Wiedziałam, jak ważne jest pozytywne nastawienie, chciałam więc dzielić się jasnymi stronami mojej pracy. Z każdym kolejnym dniem było to dla mnie coraz większym wyzwaniem. Może dlatego, gdy pisałam Państwu o tym, że trudno mi pisać, po mojej twarzy spływały łzy i miałam minę osoby, która trafiła na wyjątkowo wysoki krawężnik.

Zależało mi na tym, by Państwo wiedzieli, że jest ktoś, kto o Was myśli, ale i ja potrzebowałam poczucia, że jednak nie jestem sama.

Pierwszy krok

Tamtej jesieni, w Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, podjęłam decyzję o udaniu się na psychoterapię. Na sesję wybrałam się z poczuciem porażki, bo chociaż posiadałam wszelkie narzędzia do dbania o siebie, nie poradziłam sobie sama z trudnościami. Może dlatego nazwałam ten dział RazemzM – wrażenie samotności wywołane wielością emocji, które mnie zalewały, było przytłaczające. Od momentu podjęcia decyzji do pierwszego spotkania z terapeutą minęło jednak trochę czasu. Gdy w gabinecie wyrzucałam sobie, że tak późno zdecydowałam się sięgnąć po pomoc, terapeuta zwrócił mi uwagę, że to proces i najwidoczniej musiałam przejść tę drogę.

Ciężar dorosłości

W tym czasie dojrzałam do tego, by zatrzymać się i naprawdę przyjrzeć się swojemu życiu, które trochę się rozsypało. Dojrzałam do tego, by pewne sprawy odpuścić – proszę uwierzyć, to przyszło mi najtrudniej. Dojrzałam też do tego, by nie ignorować tych trudności. Dojrzałam do tego, by wyjść poza siebie i poza innych ludzi, by spojrzeć na świat z pozycji obserwatora, jednocześnie pozostając w samym środku wszystkiego.

To dojrzewanie, nie będę ukrywać, to niełatwy proces. Mam 28 lat i od zawsze uczę się życia z większą intensywnością, niż bym sobie życzyła. Przestałam już buntować się przeciwko temu, przestałam zaprzeczać faktom, zamiast tego znalazłam w sobie odwagę, by ponownie spojrzeć na siebie i świat bez filtra. Zdjęłam okulary – i te różowe, i te czarne, a tym samym zobaczyłam wszystko dokładnie takim, jakim jest.

W dobrą stronę

Kiedy po jakimś czasie terapeuta przekonał mnie do wizyty u psychiatry, szłam do gabinetu lekarskiego z poczuciem sukcesu. Wybrałam się tam ze słusznym poczuciem, że obecnie nie jestem w stanie poradzić sobie sama z tym, co się we mnie dzieje – już bez pozbawionych sensu i szkodliwych przekonań.

W tym roku, po miesiącach psychoterapii i farmakoterapii, tamtych emocji i słów nie ma już we mnie w takiej formie. Przede mną jeszcze daleka droga, moja perspektywa wciąż nie jest tak szeroka, jakbym chciała, ale nie zmienia to faktu, że każdy mały sukces (szczególnie, gdy na większe czasem ciągle brak sił) skrupulatnie odnotowuję w pamięci i cieszę się nim jak tylko mogę. Moje widzenie siebie i świata wraca do normy, do której przywykłam. Dzięki lekom mam w sobie dużo więcej spokoju, a problemy, nad którymi pracuję, wydają się być nieco mniejsze.

Dzieje się tak, bo w końcu – przy wsparciu fantastycznych osób, które dokładały swoje iskierki, szczególnie gdy brakowało mi własnego światła – sięgnęłam po wsparcie specjalistów. Stało się tak również dzięki temu, że przeczytałam dużo artykułów, w których ktoś „przyznał się” do problemów ze zdrowiem psychicznym – te teksty były dla mnie kolejnymi impulsami.

NIE dla stygmatyzacji

Dzielę się swoją historią, ponieważ chcę dać Państwu choć jedną iskierkę do tego, by o siebie zadbać. Robię to również dlatego, że nie mam w sobie zgody na rzeczywistość, w której stygmatyzuje się osoby mierzące się z trudnościami zdrowia psychicznego.

Choć żyjemy w XXI wieku, a odsetek samobójstw mężczyzn w Polsce jest jednym z najwyższych w Europie, wciąż pokutuje stereotyp, że mężczyźni muszą być silni bez względu na okoliczności. W ten sposób odbiera się im podmiotowość i możliwość przeżywania emocji, do których mają prawo. Do tej pory nie zniknęły też stereotypy dotyczące kobiet. Ich problemy są bagatelizowane i umniejszanie. Ciągle uważane są za słabą płeć, a jednocześnie oczekuje się od nich, że bez słowa skargi będą dźwigały ciężar odpowiedzialności za rodzinę. W naszym kraju psychiatria dziecięca znajduje się w stanie zapaści: dzieci i młodzież nie otrzymują wsparcia, którego potrzebują, a wysiłki podejmowane po to, by było inaczej, nie są wystarczające. W sytuacji, w której ich rodzice mierzą się z problemami ponad ich siły, czasem – pomimo starań ludzi i systemowej pomocy – dzieci i młodzież zostają w pewien sposób pozostawione same sobie.

Jedyną stałą jest zmiana

Wszystko się zmienia, a ja obserwuję te zmiany z nadzieją na to, że świat, w którym żyjemy, będzie przyjazną przestrzenią. W przeciągu prawie trzech dekad, które spędziłam na tym świecie, nie zmieniło się we mnie kilka przekonań o tym, czym powinno być życie. Te przekonania to wiara. W to, że każdy z nas ma w sobie potencjał, który należy rozwijać. W to, że każdy z nas dostał szansę, by zaistnieć najpełniej jak się da. W to, że każdy z nas, na miarę możliwości i okoliczności, potrafi uczynić świat lepszym miejscem. Postrzegam to wszystko jako dar, jako przywilej, ale i jako obowiązek – który mamy wobec siebie samych i wobec tych, dla których ze wspomnieniem przeszłości dziś budujemy przyszłość. Chcę w to wierzyć, bez względu na okoliczności.

Szanowni Państwo, wiem, że wśród Was jest wiele osób, które mierzą się z podobnymi problemami. Może dlatego, chociaż napisanie tego listu wymaga ode mnie wiele odwagi, zdecydowałam podzielić się moją jesienią.

Odwagi!

Zanim się pożegnam, mam do Państwa wielką prośbę. Jeśli tylko macie wrażenie, że wszystko, co czujecie, to za dużo, że tych trudności w życiu jest ponad Wasze siły – sięgnijcie po pomoc. Zbyt dobrze wiem, jak wiele barier trzeba w sobie przełamać, by przyznać, że potrzebuje się wsparcia, dlatego proszę: nie popełniajcie mojego błędu. Długo myślałam „bywało gorzej, jeszcze nie jest tak źle” – aż w końcu dotarło do mnie, że gdy będzie „tak źle”, może być za późno. Dlatego proszę, otwórzcie się na siebie i drugiego człowieka.

Każdy jest inny. Niektórym wystarczy rozmowa z psychologiem, inni mają przed sobą wiele miesięcy psychoterapii, a jeszcze inni potrzebują pomocy psychiatry i leczenia farmakologicznego. Najważniejsze jest to, by sięgnąć po wsparcie. I nawet jeśli czują się Państwo samotnie – o co nietrudno, szczególnie w czasach koronawirusa – proszę pamiętać, że nie są Państwo z tym sami.

Z okazji Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego życzę Wam, żebyście nie zapominali o błękicie nieba.

I pamiętajcie, to żaden wstyd sięgnąć po pomoc. Wstydzić powinni się ci, którzy narzucają wizję świata pełną ograniczeń, pozbawioną empatii oraz zrozumienia dla różnych sytuacji i kontekstów. Wstydzić powinni się ludzie, którzy lekceważąco i w sposób pełen uprzedzeń wypowiadają się o problemach innych. Dbanie o swoje zdrowie to powód do dumy, a psychoterapia jest chyba najlepszym narzędziem do samopoznania.

Z życzeniami odwagi w trosce o siebie,
Monika

Print Friendly, PDF & Email